Ma usunąć odpady za oszustów. Koszt: 8 milionów zł
Pani Małgorzata od kilkunastu lat prowadzi wynajem hali w Nowym Prażmowie na Mazowszu. Niestety, w maju zeszłego roku padła ofiarą oszustów. Firma, która zamierzała w nieruchomości składować części samochodowe, w rzeczywistości pozostawiła tam dwa miliony litrów niebezpiecznych chemikaliów. Jeśli policja nie znajdzie oszustów, ciężar usunięcia odpadów spadnie na panią Małgorzatę. Koszt utylizacji to około 8 milionów złotych.
Pani Małgorzata ma 55 lat, od kilkunastu lat jest właścicielką hali magazynowej w Nowym Prażmowie na Mazowszu. Na początku zajmowała się tutaj hodowlą drobiu, potem nieruchomość zaczęła wynajmować. Biznes funkcjonował bez zarzutu, aż do maja 2020 roku.
- Trafili się właśnie najemcy, którzy deklarowali, że potrzebują magazynu na części samochodowe, które importują z Niemiec i Anglii, a siedzibę mają na Ukrainie i potrzebują w Polsce mieć magazyn - mówi pani Małgorzata Wojnicka.
Przedsiębiorcy z Ukrainy wylegitymowali się przy podpisaniu umowy i zapłacili kaucję. Pani Małgorzata na co dzień mieszka w Warszawie, więc nie miała świadomości tego, co się dzieje w jej hali. Weryfikację działań najemców utrudniła pandemia.
Zakopią w ziemi odpady z kominów niemieckich fabryk i hut
- Dzwoniłam, ponieważ zaczął się ten koronawirus. Więc ja chciałam zapytać, czy tam wszystko dobrze, czy dojeżdżają, oddzwaniali, opowiadali, że wszystko jest dobrze, że transporty z opóźnieniem, ale dojeżdżają. Parokrotnie proponowałam, że przyjadę tam, może otwierać czy cokolwiek, ale powiedzieli że nie ma takiej potrzeby - mówi pani Małgorzata.
- Widziałem, jak woziły tiry to dzień i noc, nieraz blokowały drogę. Nikt nie zainteresował się tym wcześniej, dopiero gdy to wylało się na asfalt i asfalt zaczął się topić. Gdy okazało się, że to jakieś substancje chemiczne, to każdy zaczął reagować. Ludzie dzwonili na policję - tłumaczy Grzegorz Matulka, sąsiad pani Małgorzaty.
- Gmina na to zareagowała nijak. Gdyby zadzwonili do mnie, poinformowali, to ja tam bym była natychmiast - zapewnia poszkodowana.
Kiedy pani Małgorzata w końcu przyjechała na miejsce, w hali znajdowały się prawie dwa miliony litrów niebezpiecznych, łatwopalnych chemikaliów. Po wynajmujących nie było już śladu.
- Odór jakichś rozpuszczalników, jakiejś benzyny, bardzo intensywnych, toksycznych substancji. Zaczęłam dzwonić do tych osób, które reprezentowały firmę, z którymi miałam kontakt. Żaden z nich nie odbierał - dodaje panie Małgorzata.
- Umowa została podpisana przez obywatela Ukrainy, który firmował działalność z Kijowa. Niestety często dotarcie do tych firm jest niemożliwe, bo za tym się kryją często zorganizowane grupy przestępcze. A dane, które zostały przedstawione właścicielowi tej działki, okazały się być wyssane z palca - tłumaczy nadkom. Jarosław Sawicki, rzecznik Komendy Powiatowej w Piasecznie.
Pod adresem podanym na umowie nie zastaliśmy podejrzanego. Za to imię, nazwisko i data urodzenia zgadzają się profilem, który odnaleźliśmy na rosyjskim portalu społecznościowym. Osoba z paszportu udostępnia tam całą sieć swoich kontaktów: do najbliższej rodziny i wielu przyjaciół. Te informacje jednak nie pomogły policji w schwytaniu podejrzanego.
- Od wielu miesięcy ten mężczyzna nie przebywa w naszym kraju, a kontakt z nim na Ukrainie czy w innym kraju w tej chwili jest niemożliwy - dodaje nadkom. Jarosław Sawicki.
Szacowany koszt usunięcia tych odpadów wynosi około ośmiu milionów złotych, ale pani Małgorzata nie ma takich pieniędzy. Problem mogłaby rozwiązać dotacja na utylizację z Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska. Ale wniosek o te pieniądze mogą złożyć tylko władze gminy. Tymczasem w urzędzie nie ma kto podjąć tej decyzji, bo… wójt od paru miesięcy jest chory.
Sławomir Szymaniak, zastępca wójta gminy Prażmów: Pan wójt od dłuższego czasu jest na zwolnieniu lekarskim, niestety bardzo ciężko przechodzi tę chorobę, w związku z powyższym faktycznie, do chwili obecnej na temat wniosku nie było mowy.
Reporter: Tak, ale jest pan, jako zastępca. Przecież to, że pan wójt choruje, nie oznacza, że urząd stoi jak na strajku?
Sławomir Szymaniak: Pod nieobecność wójta gminę reprezentuję ja. Natomiast są podzielone kompetencje. Ja nie mówię, że nie przystąpimy… Natomiast pewne decyzje muszą być lojalnie uzgadniane z panem wójtem.
Po żądaniu spłaty 120 tys. zł obcego długu, było pobicie i kilka podpaleń
Wciąż nie wiadomo, kiedy i na czyj koszt z posesji pani Małgorzaty zostaną usunięte toksyczne odpady. Tymczasem oszuści cieszą się wolnością, a efektów działań organów ścigania i urzędników nie widać.
- Mam tu obok gaz, około trzech tysięcy litrów. Gdyby to wszystko razem wybuchło, to pół wsi nie ma! Gmina się tym do końca nie interesuje - dodaje pan Grzegorz.
- Żyję w jakimś absurdzie. W kraju, gdzie urzędnicy są niekompetentni, niechętni, nie chcą nic wykonywać. Ja nie mówię o pomocy, bo to powinna być dla mnie pomoc. Ale to jest ich obowiązek - dodaje pani Małgorzata.*
*skrót materiału