Z dwojgiem dzieci żyje na 16 metrach. Mieszkania nie dostanie
33-letnia Anna Karcz z dwojgiem dzieci zajmuje mieszkanie w hotelu robotniczym, bo tylko na wynajem takiego lokalu ją stać. To zaledwie 16 metrów kwadratowych: jeden pokój, korytarz z kuchnią i mała łazienka. Do tego wilgoć i stęchlizna. Urzędnicy konsekwentnie odmawiają kobiecie lokalu socjalnego, twierdząc, że ma gdzie mieszkać.
33-letnia Anna Karcz mieszka w Krakowie. Od kilku lat samotnie wychowuje dwoje dzieci: 10-letnią Basię i 12-letniego, chorego na zespół Aspergera, Krzysia. Rodzina była ofiarą przemocy domowej. Były mąż pani Anny znęcał się psychicznie i fizycznie. Dzieci do dziś z trudem o tym mówią.
- Dochodziło do tego, że miałam rozwalony nos, że chodziłam posiniaczona. Kilkukrotnie były takie sytuacje, że mąż potrafił powiedzieć do syna: pożegnaj się z matką, bo ja ją za chwilę zabiję – wspomina pani Anna.
- Zawsze bardzo łatwo się denerwował. Kiedyś rzucił się na mamę i próbowałam ją bronić. Oberwałam mocno w brzuch – opowiada Basia.
- Ja miałem rozcięcie po kluczu, którym dostałem – dodaje Krzyś.
Ciężka choroba i schody odcinające panią Gizelę od świata
Po rozwodzie pani Anny nie było stać na wynajęcie mieszkania. Dlatego z dziećmi trafiła do hotelu robotniczego. Żyją w jednym pomieszczeniu, na niespełna 16 metrach kwadratowych, w wilgoci i stęchliźnie. Kobieta pracuje dorywczo. Utrzymują się też z funduszu alimentacyjnego. Od czterech lat pani Anna stara się o mieszkanie socjalne. Niestety urzędnicy do dziś nie widzą ku temu podstaw.
- Składałam wniosek o mieszkanie 4 czy 5 razy. Byłam na spotkaniu u prezydenta, u przewodniczącego rady, gdzie mnie zapewniano, że będzie ok, ale przepisy nie przewidziały takiej sytuacji jak nasza – opowiada pani Anna.
- To wygląda w ten sposób, że skoro pani Anna wynajęła mieszkanie, to ma tytuł prawny do mieszkania, co uniemożliwia jej otrzymanie mieszkania od gminy – tłumaczy Dariusz Nowak, rzecznik Urzędu Miasta Kraków. Potwierdza też, że urzędnicy wiedzą, że kobieta wynajęła lokal od człowieka, który dostał go od miasta i nie powinien wynajmować.
- Uważam, że to mieszkanie się pani Ani należało, bo warunkiem dostania lokalu socjalnego nie jest tylko brak tytułu prawnego. Żaden z urzędników nie chce się wychylać, by nadinterpretować definicję tytułu prawnego. Pani Ania ma nadmierne zaludnienie w tym pokoju. W przeliczeniu na osobę dalej niewiele więcej jak około pięciu metrów kwadratowych – zauważa Alicja Szczepańska, radna miejska.
Zawodowi kierowcy z Małopolski z dnia na dzień tracili prawa jazdy
Dla urzędników nieważne jest, że pani Anna wynajęła mieszkanie niezgodnie z przepisami. Ważne, że nabyła tytuł prawny. Według przepisów kobieta mogła wypowiedzieć umowę wynajmu i wtedy starać się o lokal socjalny. 33-latkę dziwi fakt, że nikt jej o tym wcześniej nie powiedział.
- Podnosiłam też przyznanie mieszkania z tytułu przemocy, która nas dotknęła. Ale też urzędnicy znaleźli kruczki i odbili nam ten wniosek. Składałam też wniosek z tytułu bezdomności – relacjonuje.
- Ona ma gdzie mieszkać. Warunek jest taki, że osoba nie ma gdzie mieszkać, nie ma tzw. tytułu prawnego, tylko wtedy może starać się, dostać mieszkanie – odpowiada Dariusz Nowak z krakowskiego magistratu.
- Tak sobie myślę, że jakbyśmy tak realnie zostali bez dachu nad głową, to przecież zaraz odpowiednie służby by się zainteresowały tym, że matka nie dba o dzieci i są bezdomni. I trzeba takiej matce zabrać dzieci – zauważa pani Anna.
Tragedia w Dziwnowie. Co wiadomo o wypadku?
Dzieci pani Anny po traumatycznych zdarzeniach chciałyby zacząć nowe życie. Kobieta robi wszystko, by im to zapewnić. Dlatego po raz kolejny złożyła do urzędu wniosek o przyznanie lokalu socjalnego. Liczy, że tym razem uda się spełnić marzenia jej dzieci.
- Żeby mieć kuchnię lepszą i piekarnik, bo ja bardzo lubię gotować – mówi Krzyś.
- Chciałabym, żeby była większa łazienka niż ta, którą teraz mamy. I żeby kuchnia nie była połączona z wejściem – dodaje Basia.