Torturowane przez rodziców. Teraz mają spłacać ich długi
Wstrząsająca historia bliźniaczek, które po latach opowiadają o koszmarze swojego dzieciństwa. Pani Dorota i pani Elżbieta były torturowane przez rodziców. Musiały m.in. klęczeć na węglu lub trzymać ręce na rozgrzanych kaloryferach. Rodzice bili tak mocno, że konieczne były operacje plastyczne. Teraz, po wielu latach, wspomnienia wróciły, bo komornik upomniał się o spłatę długu po rodzicach.
Pani Dorota i pani Elżbieta są bliźniaczkami, mają 48 lat. Urodziły się w Wałbrzychu. Przez siedem lat mieszkały w kamienicy - z rodzeństwem i rodzicami: Krystyną i Janem D. O tym koszmarnym dzieciństwie kobiety wolałyby zapomnieć.
Szokujące kary
- Za karę musiałam np. klęczeć pod drzwiami, a jak usypiałam i upadałam, to matka rzucała w plecy młotkiem. Ojciec kazał mi trzymać ręce na grzejnikach żeliwnych, miałam później bąble. To była kara, że coś zrobiłam, nie wiem, bawiłam się. To były tortury. Miałam złamany nos, złamany palec, przeszłam operacje plastyczne. Blizny na głowach, czole, całym ciele, za wszystko było bicie – mówi pani Elżbieta.
- Pamiętam, jak musiałyśmy jeść na siłę, bez popijania. Mówiono nam: łykaj to szybciej i pod zlew z zimną wodą głowę nam wsadzano, byśmy szybko przełykały – opowiada pani Dorota.
Żyją obok strzelnicy. Mają dość
Krystyna i Jan D. tylko pili, o dzieci nie dbali nigdy. Dziewczynki były wręcz torturowane przez rodziców.
- Całą noc klęczałyśmy na węglu, ręce musiałyśmy trzymać do góry. Jak wychodzili, to żeśmy się kładły na podłodze, by się przespać – rozpacza pani Dorota.
Gdy bliźniaczki miały siedem lat, trafiły do domu dziecka. Niestety rodzice zabierali je czasami do domu. Wtedy koszmar powracał.
"Wyganiali nas, byśmy kradły ziemniaki, węgiel"
- Pasem nas lali, nawet po buzi, miałam lima. Zupę żeśmy zepsutą jadły, spleśniałą jakąś. Wyganiali nas, byśmy kradły ziemniaki, węgiel, byle mieli co chlać – wspomina pani Dorota.
- Wracałam do tego domu dziecka pobita, zawszawiona. W domu dziecka też to widzieli, dlaczego nikt z tym nic nie zrobił i oddawali nas z powrotem? - zastanawia się pani Elżbieta.
Bliźniaczki po opuszczeniu domu dziecka usamodzielniły się. Trzynaście lat temu zmarła ich matka, ojciec żyje, ma 80 lat.
Nowy właściciel remontuje kamienicę. Wszyscy mają się wyprowadzić
O tragicznych przeżyciach z dzieciństwa kobiety chciały zapomnieć. Niestety dziesięć lat temu okazało się, że pani Dorota ma za zmarłą matkę spłacić ponad 7 tysięcy złotych pożyczki.
Miały lata. Niestety kilka tygodni temu okazało się, że pożyczka nie jest nadal spłacona w całości. I pani Dorota ma spłacić kolejne 3 tysiące złotych, a to dla kobiety olbrzymia kwota. Pracuje jako sprzątaczka i wychowuje sama 17-letniego syna. Komorniczka wezwała ją do zapłaty długu.
- Pytałam, dlaczego nie ojciec, dlaczego nie siostry, jeżeli są we wnioskach podawane i ona powiedziała, że akurat ja zostałam wybrana – twierdzi pani Dorota.
Boi się, że komornik zajmie konto
- Jeżeli chodzi o krąg spadkobierców, to zarówno mąż czy żona, jak i dzieci dziedziczą dług w częściach równych. Bank czy instytucja pożyczkowa może sobie według własnego wyboru żądać spłaty długu od jednego spadkobiercy, od drugiego, od wszystkich po równo, nie po równo, to jest tzw. odpowiedzialność solidarna – tłumaczy Monika Janus z Izby Komorniczej we Wrocławiu.
Pani Elżbieta i pani Dorota po wielu latach postanowiły wraz z naszą kamerą iść do ojca. Mężczyzna przekonywał, że sądził, iż pożyczka została spłacona.
Do domu brakuje mu trzech metrów. Na drodze zamknięta brama
- Kiedy postepowania sądowe są zakończone prawomocnie, jedynym wyjściem byłoby napisać do wierzyciela, porozmawiać z nim – mówi Monika Janus z Izby Komorniczej we Wrocławiu.
Pani Dorota boi się, że przez dług komornik zajmie jej konto w banku i zostanie bez środków do życia.