Bez wypłat w… spółdzielni pracy chronionej

Pracownicy spółdzielni pracy chronionej Rameta w Raciborzu na Śląsku przez dziesięciolecia produkowali wysokiej jakości meble. Pracowali ciężko, często za najniższą krajową. Teraz otrzymali tylko niewielką część wypłaty w marcu. Od tamtej pory są na tzw. postojowym. Zarząd twierdzi, że pieniądze na wypłaty się skończyły. Radzi się zwolnić, rezygnując z odpraw i zasiłku dla bezrobotnych.

- Wszyscy zostaliśmy na lodzie. Nikt nie ma pieniędzy, cała Rameta. Tylko ratami dostajemy po 270 zł i to jeszcze za marzec – powiedzieli podczas spotkania z nami przed fabryką.

- Mi zostało 16 lat pracy do emerytury. Na razie nie mam z czego żyć, muszę iść do opieki – tłumaczył Marian Lasiński, pracownik.

Zabrano jej dziewięcioro dzieci. Decyzji nie rozumieją nawet urzędnicy

Obecna prezes spółdzielni działa na tym stanowisku zaledwie od kilku miesięcy. Załodze obiecywała, że wyrwie zakład z kłopotów. Dziś twierdzi, że firmy uratować się nie da. Załogi zwolnić jednak nie chce, bo wtedy pracownikom należałyby się odprawy. Na to zdaniem zarządu pieniędzy nie ma.  

Poszliśmy z pracownikami do zarządu spółdzielni.

- Żadnych nowych informacji nie mam. Nie ja decyduję, jak szybko zadziała sąd i jak szybko zadziała prokuratura. Nie chcę z wami rozmawiać, bo wy potem opowiadacie nieprawdę – powiedziała prezes spółdzielni Ramety.

Do domu przez pole… Sąsiedzi zagrodzili drogę

- Wygląda na to, że mamy się sami pozwalniać, tak by było najlepiej dla nich. Chodzę za pracą, ale jak się stąd sam nie zwolnię, to kto mnie przyjmie? – podsumował wizytę w biurze zarządu spółdzielni jeden z pracowników.

Kłopoty tego zakładu pokazywaliśmy już kilka miesięcy temu. Ówczesny prezes zamiast godnych odpraw, kazał podpisywać pracownikom rozwiązanie umów za porozumieniem stron. Grożąc dyscyplinarką w razie odmowy. Sprawa, z powództwa Inspekcji Pracy, trafiła do sądu.

- Mój tato został zwolniony trzy miesiące przed emeryturą. 50 lat przepracował, a potem go zawołali i dostał wypowiedzenie. Ani odprawy, ani nic. Tata podpisał ugodę, bo inaczej by dostał dyscyplinarkę – opowiadała jedna z pracownic.

- Najpierw był prezes, potem był zarząd trzyosobowy. I obecna pani prezes brała aktywny udział w tych zwolnieniach. Była nawet poczytywana jako ich inicjatorka – przekazała Gabriela Lenartowicz, posłanka, która pomaga pracownikom.

Kurz, hałas i ciężarówki. Uciążliwe sąsiedztwo

- Chodziliśmy do pracy na czwartą rano, po 10 godzin pracowaliśmy. Każdy się starał o ten zakład. To nie jest tak, że to ludzie zakład zniszczyli. Ludzie pracowali ponad siły – dodała pracownica pani Renata.

Konta Ramety, niegdyś ważnego pracodawcy w regionie, zajął  komornik. Pracownicy boją się, że nie znajdą nowej pracy. Zarząd twierdzi, że pieniądze na wypłaty by były, gdyby odblokował je komornik. Taki wniosek został już złożony. Jednak, jak ustaliliśmy, tylko za miesiąc marzec.

Oglądaj inne reportaże tego reportera

XXXX XXXXXXX XXXXXX XX XXX XXX XXXX XXXX XXXXX

 

XXX XXXX X XXXXXXX XXXXXXXX XXXXXXX X XXXXX

 

XXXX XXXXXXX XXXXXX XX XXX XXX XXXX XXXX XXXXX

 

XXX XXXX X XXXXXXX XXXXXXXX XXXXXXX X XXXXX

 

XXXX XXXXXXX XXXXXX XX XXX XXX XXXX XXXX XXXXX

 

XXX XXXX X XXXXXXX XXXXXXXX XXXXXXX X XXXXX

 

XXXX XXXXXXX XXXXXX XX XXX XXX XXXX XXXX XXXXX

 

XXX XXXX X XXXXXXX XXXXXXXX XXXXXXX X XXXXX