Medycy wyrzucani na bruk. Miasto sprzeda hotel pracowniczy
19 pracowników Dolnośląskiego Centrum Chorób Płuc we Wrocławiu, którzy wraz z rodzinami zajmują hotel pracowniczy, z końcem sierpnia straci dach nad głową. Niektórzy mieszkają tam nawet 30 lat. Dyrekcja placówki oznajmiła im, że mają opuścić mieszkania, bo hotel będzie remontowany. Okazuje się jednak, że plany są jeszcze szersze. Jak ustaliliśmy, hotel ma zostać sprzedany.
53-letnia Katarzyna Misiowiec-Szymecka od czterech lat wraz z córką mieszka w hotelu pracowniczym w centrum Wrocławia. Kobiety są ofiarami przemocy domowej. Uciekły od swojego kata. Dopiero w hotelu zaznały spokój i poczucia bezpieczeństwa. Niestety trauma sprzed lat wróciła, bo od września rodzina straci dach nad głową.
- Uciekłam od przemocy domowej, od alkoholika. To, że mogłam dostać to mieszkanie, pokój dla siebie dla dziecka, było tym mitycznym światełkiem w tunelu. 1 kwietnia dostaliśmy wypowiedzenia podpisane przez pana dyrektora. Ze względu na zły stan budynku, przewidziany jest kapitalny remont i mamy 5 miesięcy, żeby się wyprowadzić, gdzie chcemy. Koleżanka usłyszała wręcz, że jak się nie wyprowadzimy to będzie eksmisja z policją - mówi Katarzyna Misiowiec-Szymecka, pielęgniarka.
Właścicielem hotelu robotniczego jest Dolnośląskie Centrum Chorób Płuc. W placówce mieszka 19 rodzin. Wszyscy to pracownicy placówki. Niektórzy mieszkają tu blisko trzy dekady. Medycy twierdzą, że przez lata sami dbali o stan techniczny budynku. Zainwestowali również oszczędności, by wyremontować przydzielone lokale. Teraz mają żal, że dyrekcja szpitala chce się ich pozbyć.
Po 31 latach opłacania składek nic mu się nie należy!
- Jak się sprowadziłam na ścianie była przyklejona tapeta butaprenem. Na środku stała złamana ława, a z sufitu zwisała żarówka na starym przewodzie. Zainwestowałam w to praktycznie całe swoje życie – mówi pielęgniarka Renata Wijatkowska.
- W łazience wymieniłam umywalkę, sedes, wannę zabudowałam – wymienia pielęgniarka Maria Koziorowska.
- Pieniądze płacone przez lokatorów szły na bieżące remonty. Natomiast koszty są zdecydowanie wyższe i stan budynku uniemożliwia tam funkcjonowanie – odpowiada Marcin Murmyło, dyrektor Dolnośląskiego Centrum Chorób Płuc we Wrocławiu.
- Dyrekcja twierdzi, że hotel idzie do remontu, a po remoncie możemy tu mieszkać – mówi Jolanta Ichimczuk, pracownik administracyjny szpitala i lokatorka hotelu.
Podczas realizacji reportażu okazało się, że władze szpitala i urzędnicy nie tylko chcą wyremontować budynek hotelu. Chcą go też sprzedać. Tym samym mieszkający tu pracownicy szpitala nie będą mieli możliwości powrotu. Medycy drżą o swoją przyszłość. Nie stać ich ani na zakup, ani na wynajem innego lokalu.
Szpital w Wejherowie odesłał do domu. "Umierała mi na rękach"
- Pojawia się też druga kwestia, niezmiernie istotna. We Wrocławiu budujemy najnowocześniejszy w Polsce szpital onkologiczny. Prawdopodobnie kamienica z hotelem będzie w przyszłości sprzedana - mówi Michał Nowakowski, rzecznik marszałka województwa dolnośląskiego.
- Nikt tu nie mieszka, bo ma taki kaprys. Każdy z nas ma swój bagaż życiowy – tłumaczy pielęgniarka Renata Wijatkowska.
- Kiedy mogliśmy dostawać kredyty, jako młode pielęgniarki, to zarobki nie pozwalały nam. Wiele razy próbowaliśmy. To nie jest tak, że my siedzimy i nic nie robiliśmy – zaznacza inna pielęgniarka Iwona Słotwińska.
Inaczej sprawę widzi dyrektor Centrum.
- To nie są osoby, które nisko zarabiają. Średnie wynagrodzenie wynosi 5300 zł, z dodatkiem covidowym 8200 zł, więc to nie są osoby nisko uposażone – twierdzi Marcin Murmyło, dyrektor Dolnośląskiego Centrum Chorób Płuc we Wrocławiu..
- Ja zarabiam 2 tysiące miesięcznie. A jak pan dyrektor mówi covidowe, to covidowe 270 złotych dzisiaj otrzymałem – ripostuje Marcin Szymczyk, pracownik gospodarczy Centrum.
Wieś w ogniu. Dramat mieszkańców Nowej Białej
- Odliczane są składki zdrowotne, podatek, więc z tego zostaje połowa. Kwestie covidowe… Kto się nie bał, pracował i dostawał, ale to jest świadczenie okresowe – zaznacza pielęgniarka Katarzyna Misiowiec-Szymecka.
W sprawę zaangażowali się również wrocławscy radni.
- Z tymi ludźmi trzeba rozmawiać. Po drugie zaproponować im choćby kilkuset złotowy dodatek mieszkaniowy do pensji. Bo ich wynagrodzenie zostaje drastycznie zmniejszone. Bo oni zyskiwali kilkaset złotych do tysiąca na tym wynajmie po preferencyjnej cenie – uważa Bartłomiej Ciążyński, przewodniczący Rady Miasta we Wrocławiu.
Mieszkańcy hotelu mają żal do dyrekcji szpitala. Uważają, że wraz z ustępowaniem pandemii, oni przestają być potrzebni. Teraz poza utratą dachu nad głową, medycy obawiają się też utraty pracy.
Kontrowersyjna interwencja policji. Strzelała do schizofrenika
- Z dnia na dzień jestem niepotrzebna. Na rzecz Wrocławia 30 lat pracuję, na rzecz pacjentów z Wrocławia – podsumowuje pielęgniarka Iwona Słotwińska.
- Ja też nie mam problemu z pracownikami. To nie jest tak, że jak oni odejdą to ja nie znajdę osób. Oczywiście każdego mi żal. Każdego dobrego pracownika – mówi dyrektor Murmyło.