Nagła śmierć dziennikarza Bohdana Gadomskiego. Są zarzuty

Przełom ws. nagłej śmierci dziennikarza showbiznesowego Bohdana Gadomskiego. Śledczy postawili zarzuty tenorowi Borysowi Ł. i jego żonie. Według prokuratury, para podała mu 10-krotnie wyższą dawkę insuliny, niż zalecana. Tenor otrzymał cały spadek po dziennikarzu, który tuż przed śmiercią całkowicie zmienił treść testamentu.

Bohdan Gadomski miał 70 lat. Mieszkał w Łodzi. Był znanym dziennikarzem showbiznesowym. Pracował dla wielu ogólnopolskich pism. Specjalizował się w wywiadach z czołowymi postaciami ze świata muzyki, kina oraz teatru.

„Zapraszam do odwiedzania mojego kanału na YouTube. Możecie tu znaleźć gwiazdy światowe i gwiazdy krajowe. Możecie znaleźć materiały, których nigdy nie widzieliście, lub których nigdy nie poznalibyście, gdyby nie kanał przeze mnie redagowany” – zachęcał na YouTube.

- Bohdana pamiętam jeszcze z lat 70. On był takim, jakby to ładnie powiedzieć, kolorowym człowiekiem – wspomina jego przyjaciel Emilian Kamiński, właściciel Teatru Kamienica.

Szokujące sceny na stacji paliw. Zaatakował niepełnosprawnego chłopca!

- Żył w swoim świecie, taki Liberace. Taki, którego się po prostu nie da zapomnieć – mówi Katarzyna Śmiechowicz, aktorka, przyjaciółka Gadomskiego.

Bohdan Gadomski nie miał bliskiej rodziny. Nigdy się nie ożenił. Nie miał też dzieci. Żył samotnie. Opiekowała się nim Maria M. - wieloletnia znajoma. W zamian za pomoc, Gadomski zapisał jej w testamencie swój cały majątek.

- Miał dwupokojowe mieszkanie w Łodzi, płyty, nagrania, zdjęcia, trudno te rzeczy wycenić, bo to są białe kruki – opowiada aktor, piosenkarz Artur Gotz. Według aktorki Katarzyny Śmiechowicz jego zbiory mogły być warte ponad milion złotych.

- To były dokładnie jego słowa, że „jej wszystko przepisuje, łącznie z pieskiem”. Chcecie zapytać, czy mówił wtedy o Borysie? Nie mówił – twierdzi przyjaciółka pana Bohdana.

Sam w kamienicy. Gdy zarwał się strop, spadł dwa piętra niżej

Borys to ukraińskiego pochodzenia śpiewak operowy, wieloletni znajomy Bohdana Gadomskiego.

- To jest śpiewak operowy, który przyjechał do Polski z Ukrainy. Bohdan wielokrotnie mówił, że Borys jest nieuczciwy, że jest hieną cmentarną – twierdzi Artur Gotz.

- Namawiał go do tego, żeby on przepisał mu mieszkanie, a po jego śmierci on z tego mieszkania zrobi muzeum Bohdana Gadomskiego. Muzeum w bloku - no, bez sensu – ocenia Andrzej Rodan, pisarz, przyjaciel Bohdana Gadomskiego.

Pod koniec 2019 roku pan Bohdan zaczął podupadać na zdrowiu. Przeszedł zawał serca, pojawiły się też problemy z cukrzycą. Mężczyzna trafił do szpitala. Z krótkimi przerwami spędził tam dwa miesiące. W lutym zeszłego roku, przy jego łóżku pojawił się Borys Ł. - pochodzący z Ukrainy śpiewak operowy.

- To już był okres, kiedy zaczęły się obostrzenia związane z koronawirusem. Wizyty trwały 10 minut. Natomiast tego dnia o dziwo pan spędził z nim około godziny. Sam na sam – mówi Marcin Białecki, pełnomocnik Marii M.

Chwilę po tym, pojawia się drugi testament, w którym pan Bohdan wszystko przepisuje właśnie na niego. Przyjaciele pana Bohdana mają wątpliwości, czy dziennikarz faktycznie zrobił to dobrowolnie. I czy był do końca świadomy tego, co robi.

Pożary wysypiska. Ludzie protestują

Szóstego marca zeszłego roku, Bohdan Gadomski wypisał się ze szpitala. Od tej pory, opiekę nad nim miał sprawować pan Borys. Już dwa dni później, stan dziennikarza gwałtownie się jednak pogorszył. Trafił na Oddział Intensywnej Opieki Medycznej. Tam 24 marca zmarł.

Nagła śmierć Gadomskiego wzbudziła podejrzenia lekarzy. O swoich wątpliwościach powiadomili oni prokuraturę. Kilka dni temu, po ponadrocznym śledztwie w sprawie nastąpił długo wyczekiwany przełom. Borys i jego żona usłyszeli zarzut nieumyślnego spowodowania śmierci.

- Doszło do przedawkowania, szacujemy że ilość insuliny, którą podano w ciągu dwóch dni mogła 10-krotnie przewyższać te dawki, które zgodnie z zaleceniami lekarskimi należało podać – informuje Krzysztof Kopania z Prokuratury Okręgowej w Łodzi.

Nielegalne wyścigi. Przychodzą na nie tłumy

- Podobno nie mieli urządzenia, którym podaje się insulinę – tzw. pena, aplikatora – mówi Oktawia Dubert, przyjaciółka pana Bohdana.

Mimo usilnych próśb, Borys Ł. nie zgodził się na rozmowę przed kamerą. Ani on, ani jego żona nie przyznają się jednak do winy. Tymczasem śledztwo w sprawie śmierci Bohdana Gadomskiego wciąż trwa. Teoretycznie, zarzuty stawiane przez prokuraturę wciąż jeszcze mogą się zmienić.

- Aby przedstawić zarzuty surowsze, musielibyśmy zebrać materiał dowodowy, który dałby podstawy do wyciągania wniosków, że podejrzani działali co najmniej z zamiarem ewentualnym, a brak jest ku temu przesłanek – zaznacza Krzysztof Kopania z Prokuratury Okręgowej w Łodzi.

Oglądaj inne reportaże tego reportera

XXXX XXXXXXX XXXXXX XX XXX XXX XXXX XXXX XXXXX

 

XXX XXXX X XXXXXXX XXXXXXXX XXXXXXX X XXXXX

 

XXXX XXXXXXX XXXXXX XX XXX XXX XXXX XXXX XXXXX

 

XXX XXXX X XXXXXXX XXXXXXXX XXXXXXX X XXXXX

 

XXXX XXXXXXX XXXXXX XX XXX XXX XXXX XXXX XXXXX

 

XXX XXXX X XXXXXXX XXXXXXXX XXXXXXX X XXXXX

 

XXXX XXXXXXX XXXXXX XX XXX XXX XXXX XXXX XXXXX

 

XXX XXXX X XXXXXXX XXXXXXXX XXXXXXX X XXXXX