Żyje na skraju nędzy. Bez jakiegokolwiek wsparcia
Chodzili do jednej klasy, jednak życie pana Wacława i pana Ryszarda ułożyło się zupełnie inaczej. Pan Ryszard zamieszkał i pracował w Warszawie. Pan Wacław został w rodzinnej wsi. Mieszka sam w stuletnim domu. Bez wody, łazienki, pralki, lodówki czy telefonu. Szkolny kolega zaalarmował nas o tragicznych warunkach życia 61-latka.
- Nie pracowałem nigdzie poza gospodarką. Najpierw przy rodzicach, a później z braćmi. Chodziłem do szkoły podstawowej w Wyszkowie, 8 klas – mówi Wacław Mazurek.
Pan Wacław żyje na skraju nędzy. Nie pobiera żadnych świadczeń. Nie chodzi do lekarza, bo nie jest ubezpieczony. Utrzymuje się tylko z dorywczych prac.
- Chodzi, prosi, jednemu drzewa urąbię, drugiemu trawę skosi. Tak funkcjonuje. Jest niedożywiony. Ledwo chodzi i nikogo to nie interesuje – podkreśla Ryszard Sowiński, kolega pana Wacława.
Koszmarny wypadek na cmentarzu. Nagrobek spadł na dziecko
- Absolutnie to czego nie mogę powiedzieć, to że sąsiad jest alkoholikiem. Pierwsze wrażenie takie może sprawić, że jest to dom patologiczny, że jest to osoba z marginesu, ale nie. To jest osoba, której w życiu się nie udało – zaznacza sąsiadka 61-latka.
Pan Wacław nigdy się nie ożenił. Od urodzenia mieszkał z matką i trzema braćmi. Ostatni z nich, Henryk, rok temu wyszedł z mieszkania i do dziś nie udało się go odnaleźć. Bez starszego brata życie pana Wacława stało się jeszcze trudniejsze.
- W styczniu 2015 r. Stanisław, w lutym 2017 r. Wiesław, no i w tamtym roku Henryk wyszedł i nie wrócił. Powiedział tylko, że mi „Jacka” wyprawi, że będę pamiętał. A ja nie rozumiałem o co chodzi. I wyprawił. Tylko sąsiedzi opowiadali, że sznurek miał i mówił, że idzie ze sobą skończyć – wspomina pan Wacław.
Znęcał się, groził, w końcu zabił byłą żonę
- On po tym zaginięciu brata nie może dojść do siebie. A jeszcze ta bieda, bieda, bieda. Ja w jego imieniu proszę o zajęcie się tą sprawą i „ruszenie” państwa w opiece społecznej – mówi Ryszard Sowiński.
Pan Wacław nie jest podopiecznym gminnego ośrodka pomocy społecznej. W listopadzie ubiegłego roku w ramach wsparcia ośrodka otrzymał węgiel. Prawie rok temu w jego imieniu w ośrodku pomocy społecznej w Węgrowie interweniował pan Ryszard. Jak twierdzi jego wizyta nie przyniosła efektu.
- W ubiegłym roku węgla dali, no i ta szlachetna paczka była. To wszystko – przyznaje pan Wacław.
Pół godziny po naszej interwencji w Gminnym Ośrodku Pomocy Społecznej w Węgrowie pracownicy socjalni przyjechali do pana Wacława i przywieźli mu żywność. Według nich mężczyzna nie otrzymywał pomocy, bo nigdy o nią nie poprosił.