Ataki, wyzwiska i groźby. Boją się sąsiada

Duży sąsiedzki konflikt w kamienicy w Lublinie. Tomasz Firlej i Mariusz Szlachta twierdzą, że od kilku lat ich życie zmienia w koszmar agresywny sąsiad Mateusz D. - Jak mnie zobaczy, to dostaje szału i chce bić – mówi pan Tomasz. Na nagraniach słychać wyzwiska, groźby oraz widać przypadki niszczenia mienia. Druga strona odpowiada, że to ona jest ofiarą konfliktu i wskazuje na rozstrzygnięcia sądu.

- Wszystko to jest zemsta, że byłem świadkiem w sprawie, że sąsiada straszył śmiercią. Jak mnie zobaczy, to dostaje jakiegoś szału i chce mnie bić. Jest w jakimś amoku.  – mówi Tomasz Firlej.

- Syn państwa D. zaczął niszczyć ogrodzenie, w końcu zniszczył odprowadzenie wody deszczowej. Dzielnicowy tego samego dnia przyjechał na interwencję i od tego dnia zaczęły się groźby w stosunku do mojej osoby. Przeważnie są to ataki słowne z groźbami: że zostanę zabity, że będę sztywny. Wyzywa się mnie - przyznaje Mariusz Szlachta.

Konflikt z ośrodkiem pomocy. Mogą stracić dzieci

W reportażu pokazujemy nagrania obrazujące skalę problemu. Słychać na nich wyzwiska ze strony sąsiada, Mateusza D.: " Znowu cię, k***, widzę. Wp*** ci? Ch*** j***."

- Atakuje mnie w pracy, kiedy prowadzę autobus. Praktycznie przemykam z przystanku, jak wracam z pracy, to muszę uważać, żeby na nich nie trafić – twierdzi Tomasz Firlej.

- Myśmy wzywali policję po ich groźbach i oni automatycznie też wzywali, twierdząc, że to nie oni, tylko my im grozimy – opowiada Mariusz Szlachta.

Lokatorzy kamienicy wielokrotnie wzywali policję do niebezpiecznego 24-latka. Pan Mariusz w obawie o swoje życie zamontował także monitoring. Nagrania były dowodem w toczących się przeciwko Mateuszowi D. postępowaniach. Według lokatorów mężczyzna jest bezkarny ze względu na swoją niepełnosprawność.

- Ja nie będę rozmawiała z telewizją, dajcie mi święty spokój. Idźcie do nich, słuchajcie ich. Mają wyroki, jest sprawa w sądzie i będzie wszystko zamknięte. Widział pan, żeby ktoś się nad chorym znęcał? Oni się znęcają, to uporczywe nękanie. My nie zaczepiamy ich w ogóle – twierdzi matka Mateusza D.

Z każdym rokiem przybywa grobów. Jeden tuż za oknem

- Matka to wszystko tłumaczy, że ja mu coś pokazuję, gesty nieodpowiednie. Oczywiście nic nie pokazuję ani jemu, ani nikomu nigdy nie pokazywałem – zapewnia Tomasz Firlej.

- Mama tego młodego mężczyzny nie dopuszcza do rozmowy. Ona staje w jego obronie ślepo. Nawet wiedząc, że źle robi. I nigdy nie padły słowa przeprosin – mówi jedna z mieszkanek kamienicy.

Rodzina D. nie pozostaje dłużna sąsiadom. Również kieruje swoje skargi na policję. Matka chorego 24-latka, twierdzi, że jej syn jest prowokowany przez innych lokatorów. Do tej pory sąsiedzkiego konfliktu nie udało się rozwiązać ani prokuraturze, ani sądowi.

- Prokuratura odmawiała wszczęcia postępowania albo umarzała postępowania twierdząc, że nie widzą znamion czynu zabronionego – relacjonuje Mariusz Szlachta.

W tym roku policja interweniowała dziesięć razy. W poprzednich latach były to podobne liczby.

Szarpanina i krzyki. Zabrali dziecko do Włoch

- Syn zadzwonił do mnie, że było czterech policjantów i w mieszkaniu mnie szukali: w łazience, w szafie. Dostali zawiadomienie, że rzucam w ich syna kamieniami. A ja byłem w pracy wtedy – wspomina Tomasz Firlej.

- Tych postępowań jest około 9-10. One toczyły się w stosunkowo niedalekim czasie. Jest część, które są w trakcie prowadzenia. Te postępowania dotyczyły różnych przestępstw, gróźb kierowanych wzajemnie wobec siebie – informuje Agnieszka Kępka, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Lublinie.

- Pan Mateusz D. miał zarzut działania w znacznie ograniczonej poczytalności. Doszło do uniewinnienia z tego powodu, że sąd ustalił, że w tej sprawie nie doszło do zrealizowania znamion czynu zabronionego – dodaje Barbara Markowska, rzecznik Sądu Okręgowego w Lublinie.

Sprawy toczyły się także przeciw panu Tomaszowi i Mariuszowi.

- Kilka z tych postępowań skończyło się aktem oskarżenia. Mówię tu przede wszystkim o znęcaniu się nad osobą niemogącą się bronić – mówi rzecznik prokuratury Agnieszka Kępka.

Zamiast taksówki, kurs z kierowcą z aplikacji. Czy jest bezpiecznie?

- W tej sprawie prokurator zarzucał dwóm sąsiadom przestępstwo znęcania na szkodę osoby nieporadnej. Za to wykroczenie została wymierzona grzywna w wysokości 300 złotych – uzupełnia rzecznik sądu Barbara Markowska.

Lokatorzy nie czują się bezpieczni. Uważają, że wyczerpali już wszystkie możliwości obrony przed agresywnym sąsiadem. Mają jedynie nadzieję, że nigdy nie dojdzie w ich kamienicy do tragedii. 

- Obawiam się i to bardzo. Nie tylko o swoje bezpieczeństwo, ale też o bezpieczeństwo swoich bliskich: żony, córek – podkreśla Mariusz Szlachta.

Oglądaj inne reportaże tego reportera

XXXX XXXXXXX XXXXXX XX XXX XXX XXXX XXXX XXXXX

 

XXX XXXX X XXXXXXX XXXXXXXX XXXXXXX X XXXXX

 

XXXX XXXXXXX XXXXXX XX XXX XXX XXXX XXXX XXXXX

 

XXX XXXX X XXXXXXX XXXXXXXX XXXXXXX X XXXXX

 

XXXX XXXXXXX XXXXXX XX XXX XXX XXXX XXXX XXXXX

 

XXX XXXX X XXXXXXX XXXXXXXX XXXXXXX X XXXXX

 

XXXX XXXXXXX XXXXXX XX XXX XXX XXXX XXXX XXXXX

 

XXX XXXX X XXXXXXX XXXXXXXX XXXXXXX X XXXXX