Płacił wyższe alimenty. Sądy nie potrafiły ustalić, ile zarabia
- Gdzie są moje pieniądze? Nadpłaciłem 26 tys. zł w wyniku błędu sądu. Sprawa trwała 26 miesięcy, powinienem płacić 500 zł, a płaciłem 1500 – mówi Alan Lewczuk. Mężczyzna twierdzi, że płacił zbyt wysokie alimenty, bo sąd kwotę brutto wypłaty traktował jak netto. - To jest ewidentny błąd sądu. Gdybym nie płacił, poszedłbym do więzienia – zaznacza i domaga się odszkodowania. Sprawa może skończyć się w Trybunale Praw Człowieka w Strasburgu.
W 2018 roku, po ponad 30 latach małżeństwa, do Sądu Okręgowego w Lublinie trafiła sprawa rozwodowa 57-letniego Alana Lewczuka. Pozew złożyła żona. Małżonkowie mieli dwóch dorosłych synów, którzy z nimi nie mieszkali. Na początku sąd uznał, że pan Alan powinien płacić żonie miesięcznie tak zwane zabezpieczenie alimentacyjne.
- Powiedziałem, że 500 zł w zupełności wystarczy, bo tyle wynoszą koszty mieszkania, a przecież żona pracuje. Przed sądem stwierdziła, że zarabia 1500 zł miesięcznie. A mnie sąd zapytał, ile zarabiam brutto. Byłem bardzo zdziwiony takim porównaniem. Ostatecznie sąd określił tymczasowe zabezpieczenie alimentacyjne, na czas trwania sprawy, na 700 zł miesięcznie z wyrównaniem od dnia pozwu – opowiada Alan Lewczuk.
Krzywa Góra. Wieś wykluczona komunikacyjnie
- Mój tata odwołał się, bo chciał mniej, a moja mama się odwołała, bo chciała więcej – dodaje Krystian Lewczuk, syna pana Alana.
Sąd Apelacyjny w Lublinie podwyższył alimenty z 700 na 1500 zł. Zdaniem pana Alana sędziowie pomylili zarobki brutto z netto. Według sądu pan Alan miał zarabiać miesięcznie 7400 zł na rękę, gdy tymczasem była to kwota ze składkami ZUS. Pan Alan musiał wyrównać niedopłatę w alimentach. Była bardzo wysoka.
- Sąd Apelacyjny w składzie trzech sędziów zawodowych, rodzinnych, czyli takich, którzy umieją czytać PIT-y, którzy określają wysokość alimentów, stwierdził, że Sąd Okręgowy popełnił błąd, uznał, że 7400, które jest podane w pozwie, to nie jest brutto, ale to jest netto. Takich pieniędzy to nawet mój kierownik nie zarabia. Jak to pokazałem kolegom w pracy, to byli w szoku, że sąd tak określił, rzeczywiście to było karygodne – opowiada pan Alan.
- Odnoszę wrażenie, że to była komedia omyłek, trochę taki czarny humor bardziej tu wychodził, bo za każdym razem jak są podawane zarobki, to mojej mamy są podawane netto, żeby było jak najniżej. A u mego taty za każdym razem jest brutto – komentuje syn Krystian Lewczuk.
„Niezrozumiałe jest stawianie tezy o błędach Sądu, ponieważ bezsporna w sprawie istotna dysproporcja dochodów stron, a ewentualne błędne ustalenie wysokości dochodów powoda (w kwocie brutto, a nie netto) – nie miało w tych okolicznościach żadnego wpływu ani na obniżenie kwoty zabezpieczenia, ani na udzielenie go w niższej wysokości.” – przekazał nam Sąd Apelacyjny w Lublinie.
Kosztowny przejazd elektryczną hulajnogą. Z konta zniknęły pieniądze
- Ponieważ sąd podniósł mi zabezpieczenie alimentacyjne z 700 na 1500 zł, to różnicę 800 zł musiałem pokryć od dnia pozwu, czyli musiałem zapłacić 8800 zł. Ja tych pieniędzy nie miałem, gdyby mi syn nie pomógł, to kwalifikowałem się do więzienia – zaznacza pan Alan.
W 2019 roku Sąd Okręgowy w Lublinie rozwiązał małżeństwo pana Alana. Uznał jego winę i zasądził tysiąc zł alimentów byłej żonie. Omyłkom jednak nie było końca! Sąd Okręgowy obniżył alimenty, bo uznał, że Sąd Apelacyjny źle obliczył... zarobki netto pana Alana.
- Teraz ciekawostka: Sąd Okręgowy, ten sam, który określił moje zarobki na 4200 zł, stwierdził, że Sąd Apelacyjny pomylił się i że nie zarabiam 7400, ale 6500 netto, bo należy odliczyć składkę zdrowotną. A gdzie społeczna, a gdzie podatek? Sąd stwierdził, że nie zarabiam 7400, ale 6500. Ale mi nie zmienił zabezpieczenia – mówi pan Alan.
- Ja się dziwię, ludzie wykształceni, po studiach prawniczych nie wiedzą takich rzeczy. Nie wyobrażam sobie, jak można coś tak podstawowego pomylić – komentuje Jacek Lewczuk, brat pana Alana.
Wreszcie rok temu, po kolejnym odwołaniu, sprawa znalazła finał. Sąd Apelacyjny, w innym już składzie dostrzegł pomyłki w wyliczeniach pensji. Obniżył też alimenty.
Pan Alan chce, by sędziowie ponieśli konsekwencje, jednak żadna z powołanych instytucji nie chce podjąć tej sprawy. Mężczyzna zapowiada, że skieruje sprawę do Trybunału Praw Człowieka w Strasburgu.
Choć płacił alimenty, urzędnicy żądają 43 tys. zł
- Tutaj mamy ewidentny błąd, stwierdzono, że jest, ale właściwie… nic się nie stało. Kto ma to wyrównać finansowo, kto ma wyrównać jego przeżycia, jego straty moralne? Nie ma tutaj winnych - mówi Jacek Lewczuk.
- Powiedziałem, że 500 zł w zupełności wystarczy, bo tyle wynoszą koszty mieszkania, a przecież żona pracuje. Przed sądem stwierdziła, że zarabia 1500 zł miesięcznie. A mnie sąd zapytał, ile zarabiam brutto. Byłem bardzo zdziwiony takim porównaniem. Ostatecznie sąd określił tymczasowe zabezpieczenie alimentacyjne, na czas trwania sprawy, na 700 zł miesięcznie z wyrównaniem od dnia pozwu – opowiada Alan Lewczuk.
- Mój tata odwołał się, bo chciał mniej, a moja mama się odwołała, bo chciała więcej – dodaje Krystian Lewczuk, syna pana Alana.
Sąd Apelacyjny w Lublinie podwyższył alimenty z 700 na 1500 zł. Zdaniem pana Alana sędziowie pomylili zarobki brutto z netto. Według sądu pan Alan miał zarabiać miesięcznie 7400 zł na rękę, gdy tymczasem była to kwota ze składkami ZUS. Pan Alan musiał wyrównać niedopłatę w alimentach. Była bardzo wysoka.
- Sąd Apelacyjny w składzie trzech sędziów zawodowych, rodzinnych, czyli takich, którzy umieją czytać PIT-y, którzy określają wysokość alimentów, stwierdził, że Sąd Okręgowy popełnił błąd, uznał, że 7400, które jest podane w pozwie, to nie jest brutto, ale to jest netto. Takich pieniędzy to nawet mój kierownik nie zarabia. Jak to pokazałem kolegom w pracy, to byli w szoku, że sąd tak określił, rzeczywiście to było karygodne – opowiada pan Alan.
- Odnoszę wrażenie, że to była komedia omyłek, trochę taki czarny humor bardziej tu wychodził, bo za każdym razem jak są podawane zarobki, to mojej mamy są podawane netto, żeby było jak najniżej. A u mego taty za każdym razem jest brutto – komentuje syn Krystian Lewczuk.
Plaga szczurów w kamienicy w Łodzi
„Niezrozumiałe jest stawianie tezy o błędach Sądu, ponieważ bezsporna w sprawie istotna dysproporcja dochodów stron, a ewentualne błędne ustalenie wysokości dochodów powoda (w kwocie brutto, a nie netto) – nie miało w tych okolicznościach żadnego wpływu ani na obniżenie kwoty zabezpieczenia, ani na udzielenie go w niższej wysokości.” – przekazał nam Sąd Apelacyjny w Lublinie.
- Ponieważ sąd podniósł mi zabezpieczenie alimentacyjne z 700 na 1500 zł, to różnicę 800 zł musiałem pokryć od dnia pozwu, czyli musiałem zapłacić 8800 zł. Ja tych pieniędzy nie miałem, gdyby mi syn nie pomógł, to kwalifikowałem się do więzienia – zaznacza pan Alan.
W 2019 roku Sąd Okręgowy w Lublinie rozwiązał małżeństwo pana Alana. Uznał jego winę i zasądził tysiąc zł alimentów byłej żonie. Omyłkom jednak nie było końca! Sąd Okręgowy obniżył alimenty, bo uznał, że Sąd Apelacyjny źle obliczył... zarobki netto pana Alana.
- Teraz ciekawostka: Sąd Okręgowy, ten sam, który określił moje zarobki na 4200 zł, stwierdził, że Sąd Apelacyjny pomylił się i że nie zarabiam 7400, ale 6500 netto, bo należy odliczyć składkę zdrowotną. A gdzie społeczna, a gdzie podatek? Sąd stwierdził, że nie zarabiam 7400, ale 6500. Ale mi nie zmienił zabezpieczenia – mówi pan Alan.
„Wypychali do rzeki. Mówili, by iść do Polski”. Relacja z granicy z Białorusią
- Ja się dziwię, ludzie wykształceni, po studiach prawniczych nie wiedzą takich rzeczy. Nie wyobrażam sobie, jak można coś tak podstawowego pomylić – komentuje Jacek Lewczuk, brat pana Alana.
Wreszcie rok temu, po kolejnym odwołaniu, sprawa znalazła finał. Sąd Apelacyjny, w innym już składzie dostrzegł pomyłki w wyliczeniach pensji. Obniżył też alimenty.
Pan Alan chce, by sędziowie ponieśli konsekwencje, jednak żadna z powołanych instytucji nie chce podjąć tej sprawy. Mężczyzna zapowiada, że skieruje sprawę do Trybunału Praw Człowieka w Strasburgu.
- Tutaj mamy ewidentny błąd, stwierdzono, że jest, ale właściwie… nic się nie stało. Kto ma to wyrównać finansowo, kto ma wyrównać jego przeżycia, jego straty moralne? Nie ma tutaj winnych - mówi Jacek Lewczuk.