Finał sąsiedzkiego sporu. Drogę zaorano i zagrodzono
Droga gminna, która gminną jest tylko z nazwy. Wszystko dlatego, że dwie rodziny, które z nią graniczą, nie zgadzają się, co do jej przebiegu. I tak droga została zaorana, zostały wbite słupy, a na koniec położono kłodę drzewa. Mieszkańcy, którzy dojeżdżali tędy do swoich pól, muszą nadkładać nawet 10 kilometrów.
Nadkładają nawet 10 km, by dojechać do swoich pól. Mieszkańcy gminy Magnuszew stali się zakładnikami sporu o drogę. I choć ta jest drogą gminną, od kilku lat sąsiadujący z nią właściciele nie zgadzają się co do jej przebiegu. A ponieważ i geodeci nie byli jednomyślni co do jej granic, droga została zaorana i zagrodzona.
- Musimy naokoło jeździć i tak naprawdę prosić kogoś, by ktoś nas przez pola czy przez podwórko czyjeś przejezdne przepuścił - mówi pani Grażyna, jedna z mieszkanek.
- Głównym problemem, bym powiedział, jest wójt gminy, który napiętnuje tę sytuację. Podżega strony jakby do konfliktu. Nie dąży do ugody. Pomijając kwestię samego działania wójta gminy, który nie jest uczciwym człowiekiem, w różny sposób próbował manipulować geodetami, którzy tutaj brali udział - mówi pan Piotr, mieszkaniec wsi (działka jego rodziny sąsiaduje z drogą).
Nowy dom niszczeje. Dwa lata czekają na prąd
- Problem powinien się już rozwiązać, bo sprawa trafiła do sądu. Rozstrzygnięcie biegłego geodety sądowego już jest, natomiast jedna ze stron, państwa F., zakwestionowała wytyczenie granicy - twierdzi Marek Drapała, wójt gminy Magnuszew.
- Sąd nakazał przywrócenie posiadania na działce nr 150 poprzez usunięcie palików nabitych przez pozwanego oraz usunięcie siatki, którą roztoczył między palikami. Wyrok na chwile obecną jest prawomocny i podlega wykonaniu - mówi Arkadiusz Guza z Sądu Okręgowego w Radomiu.
Jedna i druga strona przedstawiają zdjęcia i dokumenty, z których ma wynikać, że ich wersja jest tą prawidłową. Spór toczy się i w sądach, i w internecie. A droga, która była tu od zawsze, wciąż jest nieprzejezdna i żaden z okolicznych rolników nie może z niej skorzystać.
- Odbija się nam to czkawką, szczególnie mojej osobie, bo hejt, który wylewa się na stronach internetowych, nie służy dobrze całej sprawie, natomiast nie wnosi nic do sprawy, bo wszystkie dokumenty związane z rozgraniczeniem i usankcjonowaniem granicy od państwa F. są w rękach sądu - mówi wójt.
Uciążliwi sąsiedzi w Sosnowcu. Robactwo, libacje i awantury
- Przeliczyłem wszystkie wezwania na świadka, na oskarżonego, 45 razy byłem w Kozienicach w sądzie. Odjąć adwokatów, odjąć ilość dniówek, kto mi za to zwróci? - pyta Adam Szczepański. Działka jego rodziny sąsiaduje z gminną drogą.
- Przyjechał geodeta, jak zobaczyli nas na drodze, to zaczęli wulgarnie się w stosunku do nas zachowywać. Pan Piotr kopnął mnie w tyłek, były wyzwiska pod moim adresem. Mój mąż jest obcego pochodzenia, były slumsy, kebaby. I przy furtce doszło do przepychania. Cztery osoby napadły mnie na drodze - mówi Katarzyna Szczepańska.