Płacz, krzyki i szarpanina. Rodzice walczą o siedmioletnią córkę
Pani Wiktoria dwa lata temu odeszła od męża. Od tamtej pory toczy z nim batalię o ich siedmioletnią córkę. Sąd powierzył opiekę nad dzieckiem mężczyźnie. Ponieważ kobieta nie chce dobrowolnie oddać córki mężowi, Damian G. postanowił odebrać dziewczynkę siłą. Wszystko działo się w szkole. Finalnie dziecko nie zostało odebrane przez ojca, ale to wcale nie kończy sprawy.
26-letnia pani Wiktoria wyszła za mąż osiem lat temu za 34 letniego dziś Damiana G. Według niej po narodzinach córki w małżeństwie nie układało się najlepiej. Kobieta twierdzi, że mąż był agresywny i znęcał się nad nią psychicznie.
- Ja nigdy nikomu o tym nie mówiłam, zawsze trzymałam to w sobie. Robiłam to dla dobra dziecka, bo dziecko musi mieć pełną rodzinę - mówi pani Wiktoria.
- On nie pozwalał do nas przyjeżdżać. Jak mieli do nas przyjechać to on dostawał furii i to za każdym razem. To była taka obsesyjna zazdrość. Kolega ze szkoły, który mieszka obok nas, nie mógł jej nawet powiedzieć cześć - dodaje pani Krystyna, babcia pani Wiktorii.
Dramat rodziców. Nie ma kto leczyć ich dzieci
Pani Wiktoria dwa lata temu postanowiła z dzieckiem odejść od męża. Wynajęła mieszkanie i otworzyła salon fryzjerski w Kielcach. Damian G. postanowił jednak zawalczyć o córkę w sądzie. W zeszłym roku to właśnie jemu sąd powierzył opiekę nad Adą.
- Nie stwierdzono u mnie alkoholizmu, ani zaburzeń psychicznych. Ojciec Adrianny na sali sądowej zrobił ze mnie prostytutkę. Spreparował dowody i posługując się moimi zdjęciami założył mi konta na portalach randkowych - wyjaśnia pani Wiktoria.
- Ta decyzja nie jest wynikiem rzutu monetą , tylko pogłębionej analizy dowodów, które sąd ma zgromadzone w aktach sprawy - powiedział Tomasz Durlej z Sądu Okręgowego w Kielcach.
- Z orzeczeniami sądów się nie dyskutuje - dodał.
Kosztowny przejazd elektryczną hulajnogą. Z konta zniknęły pieniądze
- Dla pani sędzi, która prowadziła rozprawę, ważne było tylko to co on powiedział, a nie to co my chcieliśmy powiedzieć - żali się pani Monika, mama pani Wiktorii.
Pani Wiktoria nie chciała dobrowolnie oddać córki mężowi. 12 października tego roku Damian G. postanowił w asyście policji i kuratora, odebrać dziecko siłą. Wszystko działo się w szkole, do której chodzi dziewczynka.
Na szkolnym korytarzu doszło do dantejskich scen. Był płacz i krzyki. Doszło też do szarpaniny. Siedmiolatka nie chciała jednak być zabrana przez ojca. Powiedziała, że woli zostać z mamą.
- Zasada jest taka, że szkoła należy do takich miejsc, gdzie można to przeprowadzić w towarzystwie ośob dziecku znajomych, przy okazji z zachowaniem pełnego wsparcia, które powinni zapewnić nauczyciele - powiedział Tomasz Durlej z Sądu Okręgowego w Kielcach.
Słupsk. Nikola zatruła się czadem w łazience. Co wykazały kontrole?
Adrianna finalnie nie została odebrana przez ojca. Jednak tego dramatycznego przeżycia dziewczynka nie jest w stanie zapomnieć.
- Boję się mojego taty. Przeżyłam strasznie to co działo się w szkole. Wystraszyłam się, bo mi wyrywał ręce - mówi Adrianna, córka pani Wiktorii.
- Cały czas żyjemy w strachu. Ciągle zamykamy drzwi, nigdzie nie wychodzimy, jeździmy taksówkami z punktu „a” do punktu „b”, żeby w razie czego mieć jakiś świadków. Córka nie chce jeść, moczy się w nocy, to jest po prostu straszne - mówi pani Wiktoria.
- Chciałabym mieszkać z mamą. Tylko z mamą, bo ja mamę kocham - mówi Adrianna, córka pani Wiktorii.
Próbowaliśmy porozmawiać z Damianem G. - Nie będę niczego komentował. Żona zostanie pociągnięta do odpowiedzialności, za to co zrobiła - powiedział mężczyzna.
Sprawę wyjaśnia Rzecznik Praw Dziecka i Ministerstwo Sprawiedliwości.
- Ja się nie poddam nie ma takiej możliwości. Będę o nią walczyła, jak tylko się da - kończy pani Wiktoria.