Czeka na rentę po udarze. Urzędnicy nic nie mogą zrobić
57-letni Marek Matylis przeszedł poważny udaru mózgu, po którym ciężko walczy o powrót do sprawności. Ma orzeczoną trwałą niezdolność do pracy, ale od półtora roku czeka na przyznanie renty. Problemem jest holenderski odpowiednik ZUS, który nie odpowiada na pisma polskich urzędników. Gdyby nie najbliżsi, mężczyzna zostałby bez środków do życia.
W marcu ubiegłego roku 57-letni pan Marek dostał udaru. Stan mężczyzny był na tyle ciężki, że ledwo przeżył.
- Chciałem jechać do pracy, wstałem i koniec: przewróciłem się po prostu. Wzięli mnie do Piły na sygnałach, okazało się, że to jest głęboki wylew krwi do mózgu. Rokowania były takie, że lekarz kazał rodzinie się pożegnać ze mną po prostu. Jakimś cudem - nie wiem, komu to zawdzięczać - dzięki szpitalowi w Złotowie jakoś mnie do tego stanu doprowadzili, w którym w tej chwili jestem – opowiada Marek Matylis.
Chcieli jechać na wakacje. Zostali w domu i stracili pieniądze
- Jedyna nadzieja to był Złotów, gdzie człowiek 1500 zł musiał płacić, ale on żyje i do ubikacji idzie. Na wózku, ale tak – dodaje Danuta Matylis, żona pana Marka.
Pan Marek został przebadany przez lekarza-orzecznika z ZUS, który stwierdził trwałą niezdolność do dalszej pracy. Pan Marek, który legalnie pracował przez całe życie, wystąpił więc o rentę. Tu jednak pojawił się problem.
- Pracowałem od 1980 roku. Zacząłem jako mechanik, potem wyjechałem do Holandii, tam pracowałem jako kierowca. Wróciłem do Polski i zacząłem pracować również jako mechanik, tylko że samochodów ciężarowych i w czasie tej pracy po prostu zacząłem chorować. Wystąpiłem o rentę i nie dostaję nic, ani złotówki – mówi Marek Matylis.
Konflikt w warszawskiej kamienicy. Właścicielka pubu ma problem z sąsiadką
- Musi mieć udokumentowane odprowadzanie składek przez pięć lat w ciągu ostatnich dziesięciu. Tego tu w Polsce nie było, więc zwrócili się do instytucji holenderskiej z zapytaniem, no i takiej informacji nie otrzymali, to trwa już prawie dwa lata – zaznacza Ewa Kowalska, córka pana Marka.
Jak tłumaczy Anna Szaniawska z ZUS w Krakowie całkowita niezdolność do pracy to jeden z warunków potrzebnych do przyznania tego świadczenia.
Płacz, krzyki i szarpanina. Rodzice walczą o siedmioletnią córkę
- Natomiast drugi warunek to stażowy. I tego warunku w Polsce pan Marek nie spełnił. Pracował wiele lat w Holandii i w związku z tym wysłaliśmy wniosek do holenderskiej instytucji ubezpieczeniowej o potwierdzenie tych okresów. W ten sposób pan Marek mógłby spełnić drugi z warunków i to świadczenie uzyskać. Ten wniosek wysłaliśmy na początku kwietnia 2020 roku i od tej pory nie uzyskaliśmy żadnej odpowiedzi od nich – informuje Anna Szaniawska.
Z powodu braku odpowiedzi ze strony holenderskiej, ZUS nie może przyznać renty. Pan Marek pozostaje bez środków do życia i gdyby nie pomoc rodziny, jego sytuacja byłaby bardzo trudna.
- Nie jestem w stanie, żeby coś załatwić. Żona i córki próbowały w MOPS-ie, ale Ośrodek zasłania się tym, że dopóki sprawa jest w ZUS-ie w trakcie załatwiania, to oni nic nie mogą zrobić. Mają związane ręce, bo sprawa jest w toku – mówi Marek Matylis.
Dramat rodziców. Nie ma kto leczyć ich dzieci
- Gdy tata był w szpitalu, to wtedy płaciliśmy ponad 1500 zł, a na tę chwilę składamy się na wypożyczenie łóżka, wózka, na lekarstwa, na wyżywienie, na chodzik – wylicza Ewa Kowalska, córka pana Marka.
- Nie wiem… linkę i do lasu chyba, bo co innego? Pod most albo gdzieś tam. Jakoś to się musi potoczyć dalej, bo nie widzę tutaj jakiejś egzystencji dalej. Gdyby nie rodzina, to nie wiem, co by było. Nie wyobrażam sobie w ogóle – podsumowuje Marek Matylis.