Nie dostawali 500+. Walczą o 30 tys. zł
Państwo Malinowscy ze Śląska od trzech lat walczą o wypłatę zaległych pieniędzy z 500+ na troje dzieci. Urzędnicy świadczenia przyznali dopiero po pewnym czasie, ale nie przelali pieniędzy za okres, gdy były one wstrzymane. Problemem jest kontakt z urzędnikami w Austrii, gdzie pracuje pan Damian. Małżeństwo walczy o 30 tys. zł.
32-letnia pani Ewa z trojgiem dzieci w wieku od 2,5 roku do 8 lat mieszka w małej miejscowości pod Raciborzem na Śląsku. Na co dzień jest praktycznie sama z dziećmi. Mąż pani Ewy od kilku lat regularnie wyjeżdża za granicę, aby zapewnić rodzinie godne życie.
- Jak się poznaliśmy, to mieszkaliśmy w bloku w Katowicach. Żeby dzieci miały więcej miejsca, kupiliśmy dom – mówi pani Ewa.
- Może zdecydowałbym się więcej czasu być w Polsce, ale w tej chwili jest to niemożliwe, biorąc pod uwagę kredyt za dom i inne opłaty dodaje Damian Malinowski.
Nie wierzą w gwałty i molestowanie dziecka. Pytają o dowody
Państwo Malinowscy, podobnie jak inni rodzice, złożyli wnioski o wypłatę 500+. Jednak praca pana Damiana stała się źródłem problemów ze Śląskim Urzędem Wojewódzkim w Katowicach, bowiem od trzech lat rodzina walczy o wypłatę zaległych świadczeń. W sumie, jak twierdzi pani Ewa, chodzi o 30 tysięcy złotych
- Jeżeli małżonek pracuje za granicą, a drugi małżonek w Polsce nie pracuje, wtedy krajem pierwszeństwa do świadczenia wychowawczego jest państwo zagraniczne. W tym przypadku mówiliśmy przeważnie o Austrii – informuje Marcin Chroszcz ze Śląskiego Urzędu Wojewódzkiego.
- Wnioski złożyliśmy w Polsce, bo tutaj też były wcześniej pobierane świadczenia. Przez ponad dwa lata nic się nie działo, dopiero później były decyzje – zaznacza pani Ewa.
Mimo alarmującej saturacji, nie zabrali do szpitala
- Wnioski, które państwo złożyli za ten okres zasiłkowy 2018/19 oraz 2019/20 u nas w Polsce, zawierały braki formalne. Pani Malinowska została poproszona o uzupełnienie tych braków formalnych, niestety do dzisiaj tych braków formalnych nie uzupełniła – twierdzi Marcin Chroszcz ze Śląskiego Urzędu Wojewódzkiego.
- Wielokrotnie dzwoniłam, żeby się dowiedzieć, co jest z tymi wnioskami. Za każdym razem inaczej mówili – odpowiada pani Ewa.
Kobieta zadzwoniła do Śląskiego Urzędu Wojewódzkiego, by wyjaśnić sprawę.
Pracownik: My nie mamy dokładnie takich informacji, kiedy Austria wzywała panią do uzupełnienia wniosków.
Pani Ewa: A skąd niby wiecie, że Austria nas wzywała?
Pracownik: Bo otrzymaliśmy od nich pismo, że byli państwo wzywani do złożenia wniosków.
Pani Ewa: Ale przecież my nic nie dostaliśmy.
Powódź za powodzią. Winią budowę autostrady
- Jeżeli organ potrzebuje jakiejś dokumentacji z organu zagranicznego, to on powinien do niego bezpośrednio wystąpić. Oczywiście zdarzają się takie sytuacje, że organ tłumacząc się tym, że taka osoba szybciej te dokumenty zdobędzie, prosi bezpośrednio te osoby, żeby złożyły te dokumenty. Natomiast nie jest to poprawne zachowanie – komentuje prawnik Katarzyna Łukasiewicz.
- Wszystko było na bieżąco donoszone, nie było żadnych zwłok. Zresztą na to mam zaświadczenie z GOPS-u, że na bieżąco donosiliśmy dokumenty – zaznacza pani Ewa.
Mają dość sąsiada. Z mieszkania rozchodzi się fetor
Śląski Urząd Wojewódzki zadeklarował, że jeszcze raz przyjrzy się sprawie i zweryfikuje dokumentację ze stroną austriacką. Państwo Malinowscy muszą uzbroić się jednak w cierpliwość, bo nie wiadomo, jak długo ten proces jeszcze potrwa.