Zapadła się podłoga, ściany popękały. Musieli opuścić mieszkanie
Państwo Przybyłowie od lipca ubiegłego roku przeżywają dramat. W ich mieszkaniu nieoczekiwanie zapadła się podłoga, a ściany nośne popękały. Nadzór budowlany stwierdził, że lokal zagraża życiu i nakazał zarządcy ponad stuletniej kamienicy remont. Prace przeprowadzono, ale ich jakość budzi wątpliwości małżeństwa. Boi się ono wrócić. Tymczasem gmina wyrzuca je z użyczonego wcześniej lokalu.
- W mieszkaniu zaczęła się walić podłoga, zapadać ziemia pod nią. Podłoga wisiała w powietrzu. Były dziury pod podłogą, że można było wchodzić jak do jakiejś piwnicy – opowiada Irena Przybyła.
- Ściany trzeszczały, a to był nacisk na nie. W każdej chwili mogła być katastrofa. Budynek mógł się osunąć. Pod podłogą była dziura głęboka na półtora metra – dodaje Grzegorz Przybyła.
Deszcze zmorą mieszkańców. Woda nie wsiąka w ziemię
Nadzór budowlany wydał decyzję o opuszczeniu przez starsze małżeństwo lokalu ze względu na grożące im niebezpieczeństwo.
Przybyłowie przez pół roku mieszkali jednak w lokalu, który zagrażał ich życiu. W tym czasie starali się o lokal zastępczy z zasobów gminy. Dopiero w lutym urzędnicy przyznali mieszkanie zastępcze. Schorowane małżeństwo mieszka w jednym pomieszczeniu bez łazienki, ciepłej wody i ogrzewania. A remont ich mieszkania ciągle trwa.
- Wedle decyzji nadzoru remont nie jest ukończony, ale pani zarządca uchwaliła sobie sama, co ma zrobić. Z tego wynika, że jest mądrzejsza od inspektoratu – twierdzi Grzegorz Przybyła.
Stolarz znika z zaliczkami. Rzesza oszukanych
Zarządca kamienicy twierdzi, że trwający trzy dni remont zakończył się w lutym, a Przybyłowie mogą wrócić do budynku. Niestety nadzór budowlany do tej pory nie wydał decyzji o tym, że lokal jest bezpieczny do zamieszkania.
- Sprawy konstrukcyjne, które uległy zniszczeniu, zostały przez wspólnotę mieszkaniową naprawione w stu procentach. Ściany nośne zostały poprawione – zapewnia Krystyna Piotrowicz, zarządca nieruchomości.
- Mamy obowiązującą decyzję inspektoratu budowlanego, nakazującą wykonanie bardzo pilnych prac zabezpieczających lokal państwa Przybyłów. Zarządca skierował wniosek o wygaśnięcie tej decyzji. I w tej chwili druga instancja stwierdziła, że nie ma podstaw do wygaszania tej decyzji – mówi Ernest Ziemianowicz, adwokat, pełnomocnik małżeństwa.
Mogielnica. Nie wstaje z łóżka, w mieszkaniu strach mieszkać
Do tego gmina żąda od państwa Przybyłów zwolnienia zajmowanego lokalu. Grozi sądem i eksmisją.
- Z dniem 1 sierpnia ta umowa się skończyła, a ci państwo się nie wyprowadzili. We wrześniu otrzymali fakturę na prąd. Dosyć wysoki… ale to nie jest mieszkanie. Status lokalu, to lokal pod działalność gospodarczą, a taryfy nie można było zmienić – tłumaczy Mariola Szczęsna, burmistrz Lwówka Śląskiego.
Przybyłowie nie zgadzają się z zarządcą. Chcą mieć pewność, że ich mieszkanie nie zagraża ich życiu. Wtedy będą mogli resztę remontu wykonać na własną rękę. Tymczasem sprawa trafiła do prokuratury, a niebawem zajmie się nią sąd.