Odkrył, że część jego działki… należy do sąsiadki
- Bywało, że nie mogliśmy wyjść na ulicę, bo sąsiedzi nas zaczepiali - mówi Martyna Gołąbek z Radomia. Gdy jej ojciec, pan Zbigniew, postawił nowy dom, odkrył, że wiele lat temu geodeci źle wytyczyli działki w okolicy, ale to do niego sąsiedzi ruszyli z pretensjami. Pan Zbigniew walczy też z bratem, z którym dzielił dawny dom.
60-letni pan Zbigniew mieszka w Radomiu. Przez wiele lat pracował za granicą, by spełnić marzenie: chciał wybudować dom. Dziś z tego powodu pan Zbigniew i jego rodzina mają tylko kłopoty.
Mężczyzna ze swoją 29-letnią córką Martyną postanowił opowiedzieć o swojej trudnej sytuacji życiowej po emisji reportażu, który pokazaliśmy kilka tygodni temu.
Była to historia pana Rafała, który podobnie jak pan Zbigniew, po wielu latach dowiedział się, że część jego domu stoi na działce sąsiada.
- Dowiedzieliśmy się o tym, jak rzeczoznawca przyszedł wycenić nasz dom i zobaczył na mapie, że nasza kuchnia i trzeci pokój nie należą do nas, lecz znajdują się na działce sąsiada – opowiadał wówczas Rafał Karwowski.
Szokujący błąd. Gdy idzie do kuchni, wkracza na… teren sąsiada
Pan Zbigniew przez wiele lat też żył w świadomości, że działka, na której mieszkał ponad trzydzieści lat należy tylko do niego i jego brata Henryka. Obaj mieszkali w wybudowanym w latach 80. domu.
- Matka postawiła dla nas budynek – mówi Zbigniew Sekuła.
- Wszystko było w porządku, babcia żyła, mieszkali i dogadywali się. Jeszcze jako dziecko pamiętam, że przychodziło towarzystwo, bo on pił. Nie wtrącaliśmy się bardzo do niego – wspomina Martyna Gołąbek, córka pana Zbigniewa.
Czternaście lat temu pan Zbigniew postanowił wybudować nowy dom. Okazało się wtedy, że część jego działki należy do sąsiadki.
- Musiałem koszty ponosić, żeby to wyprostować, bo okazało się, że mieszkam na posesji, która nie jest moja – zaznacza pan Zbigniew.
- Czterdzieści lat ogrodzenie jak stało, tak stoi. Nowy budynek miał stać bliżej granicy, po czym się okazało że nie może, bo działka nie jest nasza. To był szok. Tyle lat użytkowaliśmy, płaciliśmy podatki… Okazało się, że błąd popełniła geodetka – dodaje pani Martyna.
Koszmar niepełnosprawnego. „Przez sąsiadkę z góry chodzę do psychiatry”
Pan Zbigniew musiał zapłacić za wyznaczenie nowych granic. Ale to nie koniec kłopotów. Granice uregulowano i zaczęła się, jak twierdzi pan Zbigniew, wojna z bratem Henrykiem i jego sąsiadami.
- Sąsiad sąsiadowi wchodził sześć metrów w posesję, każdy każdemu po kolei. Teraz sąsiedzi twierdzą, że to jest wina taty, że chciał postawić dom i to wszystko ruszył, poprzesuwał granice – mówi pani Martyna.
- Nie ma możliwości, by ktoś samodzielnie dokonał rozgraniczenia działek. Musi to zrobić urząd lub sąd. Jeśli mamy prawomocną decyzję administracyjną lub postanowienie sądu, to jest ono kluczowe, ono jest ważne – tłumaczy radca prawny Przemysław Ligęzowski.
Ochroniarz bez odszkodowania za wypadek. Gonił złodzieja
- Skłócili nas geodeci – podsumowuje Zbigniew Sekuła.
- Cały czas policja, skargi… bardzo dużo tego jest. Chodził z kawałkiem podłogi twierdząc, że podrzuciłam mu robaki, że mu zjadły dom. Ciąga nas cały czas, złożył skargę do urzędu miasta, że mu eternit zakopaliśmy na podwórku, gdzie kontrola tego nie wykazała – relacjonuje pani Martyna.
Wojna sąsiedzko-braterska trwa. Co więcej - pan Henryk w sądzie walczył o uznanie, że dom w którym mieszkał z panem Zbigniewem, jest tylko jego. I w sądzie wygrał. Żąda także od pani Martyny odszkodowania: 10 000 złotych za bezumowne korzystanie z jednego pokoju.
- Z góry, z dołu ja to wszystko robiłem i kupę pieniędzy wsadziłem w dom, w który on teraz, jak już mieszka, nic nie robi. Ale jeszcze odszkodowanie chce – komentuje Zbigniew Sekuła.
Marzą o słodyczach, kwiatach lub pościeli. Wyjątkowe listy do Świętego Mikołaja
- Zgadzam się z tym, że zapłacę te pieniądze, ale pod warunkiem, że on nam zwróci koszt poniesionych nakładów. Tylko że to już nie, nam się nie należy… ale jemu odszkodowanie się należy – dodaje pani Martyna.
Próbowaliśmy porozmawiać z panem Henrykiem.
Ja nie przesunąłem, tylko Zbigniew to przesunął.
Panie Henryku, będzie pan dalej żądał odszkodowania?
No jak, jeśli ona by mi nie dokuczała…
Jesteście rodziną, a nie można się dogadać, porozumieć?
Jak ona już „na pan” gada…
Dziura w ścianie. Sąsiedzki spór o wielkość mieszkania
- Ja już przebolałam tę granicę, ten budynek, działkę. Chcę tylko mieć święty spokój, żeby normalnie z dziećmi wyjść na ulicę, żeby nikt na mnie krzywo nie patrzył, nie wyzywał, żeby z rękoma nie leciał – mówi pani Martyna.