"Przeżyłam z nim piekło". Nie chce znać syna
84-letnia Wiktoria Herba z Golejowa na Dolnym Śląsku do dziś żałuje, że przyjęła pod swój dach dorosłego syna z synową. Jak twierdzi, w ciągu czterech lat zgotował on jej piekło, odcinając m.in. od łazienki i toalety. Gdy sprawa wyszła na jaw i musiał się wyprowadzić, zażądał ponad 150 tys. zł za rzekomy remont nieruchomości.
Mąż Wiktorii Herby zmarł w wieku 39 lat, a ona samotnie od tego momentu wychowywała czworo dzieci. Dwoje z nich przebywa za granicą. W Polsce zostało dwóch synów. Jeden z nich, według seniorki oszukał ją i zmienił jej życie w koszmar. A teraz żąda od matki niebagatelnej kwoty.
- Ja byłam sama tutaj, a oni przyjeżdżali. Taka synowa była dobra: naleśniki smażyła, to do sąsiadki zaniosła, że ona taka dobra… On stracił pracę i przyszedł smutny. Mówi: mama, ja będę robił tutaj. Ja już wszystko kupiłem na strych, schody, kupiłem panele, płytki, będę robić remont – opowiada Wiktoria Herba.
Syn zaoferował swoją pomoc i opiekę nad schorowaną matką. W zamian poprosił, by przepisała na niego rodzinny dom. Dopiero później okazało się, że staruszka została wprowadzona w błąd. Podpisała umowę sprzedaży domu, a pieniędzy nigdy nie otrzymała.
Dziura w ścianie. Sąsiedzki spór o wielkość mieszkania
- Pani Wiktoria była pewna, że podpisała z synem umowę dożywocia, a okazało się, że niestety została wprowadzona w błąd. Rzekomo miała otrzymać z tego tytułu 60 000 złotych – informuje Ernest Ziemianowicz, pełnomocnik pani Wiktorii.
Jak mówi seniorka, od momentu podpisania umowy u notariusza, zaczęła się jej 4-letnia gehenna.
- Piekło przeżyłam z nim. Grodził, kamery pozakładał. W jednym pokoju, na korytarzu, nałożył jakieś pułapki, czy koś do mnie nie przychodzi. Ja się nie miałam nawet gdzie umyć, w misce w kuchni przez cztery lata się myłam – wspomina Wiktoria Herba.
- Nie miała dostępu do łazienki i toalety. Były zamknięte na klucz. Przez silną nerwicę, której się nabawiła w ciągu tylu lat, przyjeżdża do niej pogotowie, nie ma tygodnia – opowiada Marek Herba, drugi syn seniorki.
Ochroniarz bez odszkodowania za wypadek. Gonił złodzieja
Próbujemy porozmawiać ze skonfliktowanym synem kobiety.
- Jaką gehennę przeżyła? To jest wasze zdanie i mojej mamy. A pan w ogóle nie słucha, co my mamy do powiedzenia. Nie mam ochoty rozmawiać – stwierdza.
Pani Wiktoria nigdy nie skarżyła się swoim dzieciom. Dopiero interwencja drugiego syna doprowadziła do zakończenia koszmaru 84-latki. Sprawa trafiła do sądu, a ten cofnął niekorzystaną dla seniorki umowę. Jednak syn złożył do sądu pozew przeciwko swojej matce. Żąda zwrotu 158 000 złotych za remont domu, w którym mieszka pani Wiktoria.
- Brat żąda 158 000 złotych rzekomo wniesionych wkładów tutaj. W pozwie jest umotywowane tym, że podniósł jej standard życiowy – tłumaczy Marek Herba.
Koszmar niepełnosprawnego. „Przez sąsiadkę z góry chodzę do psychiatry”
- Jego mama finansowała, pieniądze dawała. On przecież nie pracował w tym czasie, to nie wiem, skąd miał pieniądze, żeby coś robić – zaznacza pani Halina, córka pani Wiktorii.
- Biorąc pod uwagę stan tej nieruchomości i przedstawione dowody, jest duża wątpliwość, czy jakiekolwiek nakłady były tam poniesione i prace wykonywane – dodaje Ernest Ziemianowicz, pełnomocnik pani Wiktorii.
Opieką nad matką zajął się pan Marek. Mężczyzna dziwi się zachowaniu brata. Teraz jednak skupia się na tym, by ich matce niczego nie brakowało. Pani Wiktoria nie zamierza wybaczyć synowi. Obawia się jedynie sprawy, która niebawem odbędzie się w sądzie.