Zmarł dwa dni po zabiegu. Winią szpital

31-letni Piotr Kanadys spod Chełma w maju przeszedł ciężką operację usunięcia tętniaka aorty. Miał wtedy niewielkie szanse na przeżycie, ale udało się. Mężczyzna czuł się dobrze. Z końcem sierpnia poddał się dość powszechnemu zabiegowi stentowania tętnic, po którym nie wrócił już do domu. Zostawił żonę i małą córkę. Bliscy uważają, że lekarz popełnił błąd.

- Zabieg odbył się 31 sierpnia w szpitalu w Lublinie. Pielęgniarka mi powiedziała, że może przytrzymać mężowi słuchawkę telefonu, żebym mogła z nim porozmawiać. Mąż rozmawiając ze mną powiedział, że bardzo źle się czuję, że cały jest w kablach i nawet nie wiedział jaki mamy dzień tygodnia, ile dni minęło od zabiegu – opowiada Angelika Kanadys.

- Angelika poinformowała nas, że z Piotrkiem jest bardzo źle i że ona jedzie się z nim pożegnać. Wszyscy byliśmy w szoku – wspomina Justyna Panasiuk, przyjaciółka rodziny.

Tragiczny finał poszukiwań. Pani Monika nie żyje

Drugiego września pani Angelika dostał telefon, że mąż jest w stanie krytycznym, podpięty do respiratora.

- No wiadomo, życia już nie zwrócą, ale nawet słowa „przepraszam” żaden nie powie – mówi Mieczysław Kanadys, ojciec pana Piotra.

- Ponieważ sprawa jest w tej chwili rozpatrywana przez prokuraturę, nie komentujemy jej – zaznacza Alina Pospischil, rzecznik Samodzielnego Publicznego Szpitala Klinicznego Nr 4 w Lublinie.  

Stracił 120 tysięcy zł w klubie go-go. Sprawę umorzono

Pan Piotr zmarł dwa dni po zabiegu. Rodzina nie zdążyła go pożegnać. Pani Angelika o śmierci męża powiadomiła prokuraturę, pod której nadzorem przeprowadzono sekcję zwłok. Postępowanie w sprawie śmierci 31-latka prowadzi Prokuratura Regionalna w Lublinie, w wydziale do spraw błędów medycznych.

- Rodzinie powiedziano, że to będzie prosty zabieg. Okoliczności: młody wiek i nagły zgon, budzą wątpliwości dlatego musimy ustalić co zaszło – podkreśla Agnieszka Paluch, adwokat bliskich pana Piotra.

- Z wyników sekcji zwłok wynika, że przyczyną śmierci męża było niedotlenienie mózgowia, spowodowane na skutek braku dostępu krwi do dużych tętnic, odchodzących od łuku aorty – informuje Angelika Kanadys.

"Przeżyłam z nim piekło". Nie chce znać syna

- Na tę chwilę mogę powiedzieć, że wynik, zasadniczo sekcji sądowo-medycznej, był taki, że doszło do niedotlenienia mózgu pacjenta, ale etiologia, przyczyna takiego stanu rzeczy może być różna, i na tę chwilę nie należy rozstrzygać, czy przyczyną było niewłaściwe ulokowanie urządzenia w aorcie. Aktualnie zarzutów w postępowaniu nikomu nie postawiono, można szacować, że postępowanie nie skończy się wcześniej jak w ciągu sześciu miesięcy – mówi Karol Blajerski z Prokuratury Regionalnej w Lublinie.

Jak tłumaczy, zebrany materiał dowodowy „nie jest jednoznaczny” i potrzeba kolejnej opinii lekarskiej. - Będzie obejmować całokształt materiału zgromadzonego w postępowaniu i będzie miała charakter podsumowujący, rozstrzygający – wyjaśnia.

Wynajęła dom. Nie może wrócić

Pani Angelika została sama z 3-letnią córką. Młodzi ludzie cztery lata temu wzięli ślub, zbudowali dom, planowali przyszłość. Dzisiaj młoda wdowa walczy, by poznać prawdę o śmierci ukochanego męża.

- Sama nie mogę się pogodzić z tą sytuacją, nie byliśmy przygotowani na taki scenariusz, a co mówić… takie małe dziecko. Ile mieliśmy jeszcze przed sobą... – podsumowuje Angelika Kanadys.

Oglądaj inne reportaże tego reportera

XXXX XXXXXXX XXXXXX XX XXX XXX XXXX XXXX XXXXX

 

XXX XXXX X XXXXXXX XXXXXXXX XXXXXXX X XXXXX

 

XXXX XXXXXXX XXXXXX XX XXX XXX XXXX XXXX XXXXX

 

XXX XXXX X XXXXXXX XXXXXXXX XXXXXXX X XXXXX

 

XXXX XXXXXXX XXXXXX XX XXX XXX XXXX XXXX XXXXX

 

XXX XXXX X XXXXXXX XXXXXXXX XXXXXXX X XXXXX

 

XXXX XXXXXXX XXXXXX XX XXX XXX XXXX XXXX XXXXX

 

XXX XXXX X XXXXXXX XXXXXXXX XXXXXXX X XXXXX