Żył w dramatycznych warunkach. Wielki odzew po reportażu
Żył na skraju nędzy, w stuletnim domu, który wymagał pilnego remontu. 61-letni pan Wacław nie miał żadnych dochodów, nie był ubezpieczony, nie chodził do lekarzy i nawet nie miał dowodu osobistego. Był poza systemem. Wszystko zmieniło się, gdy odwiedziliśmy go z kamerą.
Jeszcze w sierpniu pan Wacław mieszkał sam na wsi, w stuletnim domu. Bez wody, łazienki, pralki, lodówki czy telefonu. Szkolny kolega, który wiele lat temu wyprowadził się do Warszawy, zaalarmował nas o tragicznych warunkach życia 61-latka.
- On jest niedożywiony. Ledwo chodzi i nikogo to nie interesuje – mówi Ryszard Sowiński, kolega pana Wacława.
Pan Wacław żył na skraju nędzy. Nie pobierał żadnych świadczeń. Nie chodził do lekarza, bo nie był ubezpieczony. Utrzymywał się tylko z dorywczych prac.
- Ja się nie wstydzę biedy. Tak mnie trafiło. Niestety. Bieda uszlachetnia ludzi, bo wiedzą, co to jest. Drugi, jak co ma, to więcej chce. A to nie prawda, więcej nie można mieć. Tylko to, co trzeba. Dla siebie – tłumaczył nam Wacław Mazurek.
Zamiast pensji… wezwanie do zapłaty. Wini agencję pracy
Po naszym reportażu nie zawiedli widzowie Interwencji. Pan Wacław otrzymał pomoc rzeczową i finansową. Znalazły się także osoby, które pomogły wyremontować pokój, w którym toczy się całe życie pana Wacława.
- Zebrane było 3800 zł. To wszystko poszło na materiał. A ludzie zrobili to społecznie, za co im serdecznie dziękujemy – mówi Ryszard Sowiński, kolega pana Wacława.
Gigantyczne dopłaty do ciepła. "Za rok będziemy płacić, bo powietrze nas otacza"
- To było nierealne, bym sam to zrobił. Za wysokie progi były. Ale okazuje się teraz, że one nie są za wysokie… dzięki państwu tylko. Dzięki dobrym ludziom – komentuje Wacław Mazurek.
- Chciałbym z tego miejsca podziękować panu Robertowi, pani Basi i panu Wojtkowi, panu Tadeuszowi z synami i panu Pawłowi, który też tutaj bardzo dużo wykończył. Pani radnej z Węgrowa, pani Lidii, hurtowni w Węgrowie od okien, hurtowni mebli. Jeżeli mógłbym prosić, to o poprawę jeszcze dymnika i dachu, jeżeli by była życzliwość ludzka. Mówię: Bóg zapłać wszystkim, którzy by wsparli finansowo tego człowieka. Potrzebujemy fachowca, murarza, który by skleił ten komin oraz dekarza – tłumaczy Ryszard Sowiński, kolega pana Wacława.
Interwencja odmieniła jej życie
Pan Ryszard wierzy, że i ten problem uda się rozwiązać. Dzięki ludziom dobrej woli pan Wacław zaczął mieszkać w godnych warunkach.
Mężczyzna ma także wyrobiony dowód osobisty i jest ubezpieczony jako osoba bezrobotna. Otrzymuje stałe wsparcie z ośrodka pomocy społecznej. Po kilkudziesięciu latach zaczął korzystać z opieki medycznej.
- Chodzimy do lekarzy, ale to musi potrwać. Dopiero od sierpnia on zaczął się leczyć. Martwi mnie jego stan zdrowia. Zwyrodnienie… cała lewa strona. Bark, kręgosłup, biodro i kolano są w tragicznym stanie – mówi Ryszard Sowiński.