Zapomniana przez system? Po złamaniu nogi nie wstaje z łóżka
70-letnia pani Magdalena Kapanowska-Zerucha ze Świnoujścia dwa lata temu złamała kość udową. Od tego czasu nie wstaje z łóżka. Kobieta twierdzi, że mimo skierowań na operację, szpital nie chce jej przyjąć. Postanowiliśmy sprawdzić dlaczego.
Magdalena Kapanowska-Zerucha kilka dni temu skończyła 70 lat. Utrzymuje się ze skromnej renty, która wystarcza jej ledwo na przeżycie. Od dwóch lat kobieta przykuta jest do łóżka na poddaszu kamienicy w Świnoujściu. Powodem dramatu był nieszczęśliwy upadek.
- Dwa lata temu źle stąpnęłam, a jakieś choroby kości mam i złamałam – wspomina.
Urzędniczy absurd. Mieszkanie położone przy dwóch ulicach
Pani Magdalenie pomaga znajoma - pani Maria. Jest ona jedynym łącznikiem chorej kobiety ze światem. Stara się też, by pani Magdalena znów stanęła na nogi.
- Byłam tutaj ze znajomą, która jest opiekunką i przychodzi do pani Magdaleny. Spytała kiedyś, czy z nią przyjdę, Cała ta sytuacja mnie bardzo przygnębiła i postanowiłam pomóc, bezinteresownie – opowiada Maria Borzęcka.
Kobieta odwiedza panią Magdalenę o 7 rano. - Jedzenie podaję, najczęściej paróweczki, bo na to ją stać. Przychodzi pan, który przywozi jedzonko w południe, a ja wychodzę cztery razy z pieskiem – mówi pani Maria.
To ona wpadła na pomysł, by zaalarmować o sytuacji naszą redakcję. - Kiedyś sama byłam w takiej sytuacji, złamałam nogę w dwóch częściach, tak że ja panią Magdalenę bardzo dobrze rozumiem. Aczkolwiek ja leżałam trzy miesiące, a ona dwa lata, więc różnica jest kolosalna - dodaje.
Neurochirurg ma kilkanaście postępowań. Nadal operuje
Pani Magdalena mówi, że mimo upływu czasu, nie może chodzić, bo każdy krok oznacza ogromny ból. Kobieta nie ma rodziny, więc nikt oprócz pani Marii nie pomaga jej w chorobie.
- Nie ma nikogo, nie ma brata, siostry, jest sama jak palec – mówi pani Maria.
Aby pani Magdalena zrobiła pierwszy krok, potrzebna jest operacja ortopedyczna złamanej kości udowej. Jednak mimo skierowań, szpital w Szczecinie takiej operacji nie przeprowadził. Próbujemy ustalić dlaczego.
- Dzwoniłem wszędzie, rozmawiałem z lekarzami i nie chciał jej przyjąć żaden z nich. Odsyłali ją do poradni ortopedycznej, że powinien się tym zająć lekarz ortopeda – tłumaczy lekarz rodzinny pani Magdaleny.
Spór matki z córką. Obie mogą zostać bez dachu nad głową
Pani Magdalena kilka miesięcy temu trafiła do poradni ortopedycznej przy szpitalu w Świnoujściu. I tam znów dostała skierowanie na zabieg, który miał być przeprowadzony w Szczecinie.
- Z tego co kojarzę, to panią przywiózł transport medyczny, bo pani nie chodzi. Dostała ode mnie skierowanie, widocznie wymaga operacji i tyle – słyszymy od ortopedy z poradni szpitala w Świnoujściu.
- Lekarze nic mi z tą nogą nie zrobili. Nie było żadnej operacji, nic nie jest tknięte – alarmuje pani Maria.
- Rozmawiałam z zespołem. Nikt sobie nie przypomina, żeby miał komuś czegoś odmówić. U nas jak pacjent jest wpisywany do kolejki, to jest wpisywany do systemu, a takiej pacjentki nie ma w naszym systemie – wyjaśnia przedstawicielka szpitala w Szczecinie.
Kilkadziesiąt lat bez remontu. "Warunki urągają człowieczeństwu"
Czyli są skierowania, ale w szpitalu o pani Magdalenie nawet nie słyszeli. Kobieta postanowiła więc sprawą zainteresować Rzecznika Praw Pacjenta.
- Pacjentka wystąpiła ze skierowaniem do szpitala, oczekujemy na informację zwrotną, czy zostało to zarejestrowane. W przypadku gdyby doszło do odmowy przyjęcia czy zarejestrowania pacjentki, moglibyśmy podjąć dalsze kroki. Zwróciliśmy się też do pomocy społecznej, aby zainteresowała się, czy rzeczywiście pani nie potrzebuje pomocy – informuje Katarzyna Kozioł z biura Rzecznika Praw Pacjenta.
Zatem jest nadzieja, że pani Magdalena zostanie wkrótce przyjęta do szpitala i przejdzie zabieg, który pozwoli jej znów stanąć na nogi.