Cudem uszedł z życiem. Pseudo-pracodawcy zniknęli
Pięć lat temu pan Hubert miał wypadek w pracy. Lekarzom udało się go uratować, jednak przez wiele miesięcy był hospitalizowany. Prokuratura skierowała do sądu akt oskarżenia przeciwko pracodawcy. Wtedy okazało się, że pan Hubert nie był ubezpieczony, a podpisana z nim umowa - fikcyjna. Mężczyźnie nie należało się żadne świadczenie. Mężczyzna wymaga całodobowej opieki. Jego matka za wszelką ceną chcę postawić syna na nogi.
26-letni pan Hubert mieszka niedaleko Lwówka Śląskiego. Od pięciu lat jest niepełnosprawny. Wymaga całodobowej opieki i stałej rehabilitacji. Od czasu nieszczęśliwego wypadku jest zdany na pomoc mamy i rodzeństwa.
- Nie umiał siedzieć, nie umiał jeść. Zaczynał wszystko od nowa. Hubert nie ma odruchu gryzienia i przeżuwania. Ma porażone struny głosowe, przeponę płucną. Po drugiej operacji Hubert stracił wzrok na lewe oko - mówi pani Marzena, matka.
Pan Hubert pracował na budowie. W sierpniu 2017 roku miał wypadek. Cudem przeżył. Gdy po kilku miesiącach wybudził się ze śpiączki, pani Marzena liczyła, że niebawem odzyska sprawność. Niestety jego stan wymaga ciągłej rehabilitacji, na którą zrozpaczonej matki nie stać.
- Jest to rehabilitacja neurologiczna, która jest u takiego pacjenta niezbędna po takim incydencie. Są ośrodki, które kosztują ogromne pieniądze - mówi Mariusz Machniak, fizjoterapeuta.
- Nie mamy środków, by wysłać go na rehabilitację prywatną. A na państwową Hubert nie kwalifikuje się - mówi matka.
Hubert pracował na zlecenie małżeństwa P. Był przekonany, że ma z nimi podpisaną umowę o pracę. Gdy po wypadku sprawa trafiła do sądu, okazało się, że umowa nie istniała, a firma P. nie była nawet zarejestrowana. Sąd skazał pseudo-pracodawców na karę pozbawienia wolności w zawieszeniu. Obecnie nie ma z nimi kontaktu.
- Ta firma nie istniała. Została zarejestrowana później, niż doszło do wypadku. Sami pozwani tłumaczyli się, że Hubert nigdy nie był ich pracownikiem - mówi Ernest Ziemianowicz, pełnomocnik rodziny.
Pani Marzena całkowicie poświęciła się synowi. Obecnie stara się w sądzie o odszkodowanie od małżeństwa P. Kobieta chce zapewnić synowi stałą rehabilitację, której koszt przekracza 3 tys. złotych miesięcznie.
- Walczę i powiedziałam, że dopóki mam siłę, to ja go muszę postawić na nogi. On musi być przynajmniej trochę samodzielny - mówi pani Marzena.