"Moje serce się po prostu rozerwało". Uciekły przed wojną

- Schroniliśmy się z całą rodziną w metrze. Każdego dnia mieliśmy nadzieję, że to ucichnie, że wojna się skończy, ale było coraz gorzej – opowiada pani Anna, która z 9-letnią córką uciekła z bombardowanego Charkowa. Kobieta znalazła darmowe schronienie w hotelu w Chełmie, udostępnionym uchodźcom przez lokalnych przedsiębiorców.

Na przejściu granicznym w Dorohusku każdego dnia przyjmowani są uchodźcy z Ukrainy. Wielu z nich trafia pociągami do pobliskiego Chełma. To na Lubelszczyźnie pierwszy punkt recepcyjny. Na peronie spotykamy zmęczone, głodne i zmarznięte dzieci.

- Przyjechałam sama w dwójką dzieci w wieku 4 i 2 lat. Byliśmy ponad dobę w podróży. Dzięki wolontariuszom dojechaliśmy. Oni nam przez całą drogę pomagali – opowiada pani Anna.

- Widzieliśmy strzelanie, bombardowanie, chłopców, którzy szli na wojnę, to jak bombardowano mieszkania. Wszystko widzieliśmy. Teraz chcemy rozpocząć życie od nowa - mówi pani Swieta, która podróżuje z trojgiem dzieci.

- Do naszej miejscowości przyjechali wojskowi rosyjscy. Prawie dobę czekaliśmy na dworcu zanim przyjechał pociąg. Tam było bardzo dużo ludzi, ale udało się nam jakoś wejść – wspomina Tomas.

Codzienność w cieniu wojny. Byliśmy w ukraińskich miastach

Pociągiem do Chełma trafiła również 29-letnia Anna Lukianenko z 9-letnią córką Weroniką. Jeszcze kilka tygodni temu w Charkowie były szczęśliwe.

- Mieszkaliśmy w przepięknym mieście, zielonym, gdzie było wszystko. Później cała Ukraina obudziła się od potężnego wybuchu i wszystko przewróciło się do góry nogami – mówi Anna Lukianenko.

Gdy wybuchła wojna, ich dom został zbombardowany przez rosyjskie wojska. A one wraz z rodziną przez 10 dni ukrywały się w podziemiach metra. By ratować córkę, pani Anna postanowiła uciekać do Polski.

- Pozostanie w mieszkaniu było bardzo niebezpieczne. Postanowiliśmy z całą rodziną pójść do metra. Każdego dnia mieliśmy nadzieję, że to ucichnie, że będzie lepiej, że wojna się skończy. Ale było coraz gorzej – mówi.

- Mama karmiła mnie. Bała się, bym nie była głodna. Cały dzień korzystałyśmy z tego, co nam przynoszono. To były ciastka, kefir, zupa.  - wspomina 9-letnia Weronika.

Cudem uszedł z życiem. Pseudo-pracodawcy zniknęli

- Wtedy, kiedy po raz pierwszy udałam się do metra i zobaczyłam ludzi leżących na podłodze, moje serce się po prostu rozerwało. Każdego dnia do pracy jeździłam tym metrem – dodaje Anna Lukianenko.

Kobieta z córką są już bezpieczne. W Chełmie otrzymały ogromną pomoc m.in. ze strony właścicieli hotelu, który od początku wojny na Ukrainie – bezpłatnie – przyjmuje ukraińskich uchodźców.

- Włączyliśmy się w pomoc uchodźcom pierwszego dnia inwazji na Ukrainę. Zaoferowaliśmy swój hotel, wyżywienie. Gotujemy na miejscu. Wydajemy śniadania, obiady, kolacje. Transporty jadą do nas z całego świata. To niesamowita pomoc, ogrom darów, który przeszedł nasze oczekiwania  – tłumaczy Alicja Brzozowska, współwłaścicielka hotelu.

- Tutaj mamy magazyn z rzeczami chemicznymi, różnymi darami od naszych darczyńców. Przychodzą, dostają to na, co mają ochotę, to czego im potrzeba – dodaje Bartosz Tuszewski, współwłaściciel hotelu.

Przyjmowali uchodźców z Donbasu. Dziś sami potrzebują pomocy

Uchodźcy, którzy znaleźli w Polsce schronienie mają nadzieję, że niebawem będą mogli wrócić do swojego kraju. Pani Anna tęskni za ojczyzną, ale martwi się też o życie swoich bliskich, którzy zostali w Ukrainie.

- Bardzo pragniemy, żeby wojna na Ukrainie się skończyła. Żebyśmy mogli tam wrócić i normalnie żyć. Ale nikt nie wiem, kiedy to się skończy. Dziękujemy Polsce, że nas tak przyjęła. My po prostu chcemy żyć bezpiecznie – podsumowuje.

Oglądaj inne reportaże tego reportera

XXXX XXXXXXX XXXXXX XX XXX XXX XXXX XXXX XXXXX

 

XXX XXXX X XXXXXXX XXXXXXXX XXXXXXX X XXXXX

 

XXXX XXXXXXX XXXXXX XX XXX XXX XXXX XXXX XXXXX

 

XXX XXXX X XXXXXXX XXXXXXXX XXXXXXX X XXXXX

 

XXXX XXXXXXX XXXXXX XX XXX XXX XXXX XXXX XXXXX

 

XXX XXXX X XXXXXXX XXXXXXXX XXXXXXX X XXXXX

 

XXXX XXXXXXX XXXXXX XX XXX XXX XXXX XXXX XXXXX

 

XXX XXXX X XXXXXXX XXXXXXXX XXXXXXX X XXXXX