Ogłosili upadłość, przepisali majątki. Rolnik walczy o 800 tys. zł
66-letni Stanisław Zalewski z małej wsi na Mazowszu od 13 lat usiłuje odzyskać dług, który dzisiaj wraz z odsetkami wynosi prawie 800 tys. zł. Był pośrednikiem skupu żywca pomiędzy drobnymi rolnikami, a firmą sprzedającą zwierzęta na terenie Europy. W 2008 roku firma ogłosiła upadłość. Od tego czasu toczy się walka o odzyskanie długu. W sumie poszkodowanych przez spółkę jest 529 rolników.
- Ten szef mówił: ty się nie martw, są pieniądze wszystko będzie oddane, a miałem wtedy z 500 tys. zł I od tamtej pory czekałem, że jakieś pieniądze im spłyną, dzwoniłem i dzwoniłem, a nie obiecywali, że będą – powiedział Stanisław Zalewski.
W 2014 roku właściciele spółki, bracia Krzysztof i Józef K. przepisali swoje majątki na rodzinę. W 2017 roku sąd uwzględnił tzw. skargę pauliańską, która pozwala ściągać długi z przepisanego majątku dłużnika. Mimo wyroku, pan Stanisław nie może odzyskać długu. Obaj bracia ogłosili też upadłość konsumencką.
- Był wyrok, czarno na białym, że oni powinni zapłacić faktury, które im wystawiliśmy. Komornicy powinni ściągać, co jest. A Krzysztof przepisał na żonę pół majątku, Józef przekazał synowi i poszedł na emeryturę czy na rentę, a ten pan Robert (trzeci ze wspólników – red.) to pracuje, bo jest w sile wieku – opowiadała Hanna Zalewska, żona pana Stanisława.
Syndyk od 13 lat prowadzi sprawę upadłości spółki. Postępowanie nie jest zamknięte, a syndyk twierdzi, że nadal szuka majątku. Nie zgodził się rozmawiać oficjalnie.
- Nie ma majątku na spłatę dłużników. Mogliby zostać zaspokojeni, gdyby nie ta ucieczka K. W tej chwili toczy się sprawa karna przeciwko pani K. przed Sądem Rejonowym w Zambrowie, o to że ona, mając zajęty majątek, sprzedała dwie nieruchomości. Uzyskała z tego tytułu 150 tys. zł. Sąd skazał ją na 10 miesięcy w zawieszeniu na 2 lata i orzekł o obowiązku naprawienia szkody, ale tylko częściowo, dostała też tysiąc zł do zapłaty – przekazał syndyk masy upadłościowej z Łomży.
- Żebym wiedziała, że nie mogę, to bym tych 2 hektarów nie sprzedała, a jeżeli były księgi wieczyste czyste, nie było żadnego wpisu, to ja uznałam, że ja mogę to sprzedać – skomentowała Wiesława K., żona jednego z właścicieli spółki.
Dotarliśmy też do współwłaściciela spółki Krzysztofa K.
Czy pan będzie próbował uregulować te należności?
Nie moja wina, że syndyk tak mało pieniędzy zgromadził.
A były pieniądze, był majątek?
No był, przecież, bazę sprzedał, dwa miliony wziął, w Kaliningradzie milion dolarów, na Włoszech prawie milion euro, ale jak on się słabo za to bierze, no to nie moja wina.
A pan Zalewski?
Zalewski nie ma takiej krzywdy, bo on zarobił u nas duże pieniądze, powinien zrozumieć sytuację. Z tego wszystkiego to my żeśmy najgorzej wyszli.
Po 13 latach od upadłości spółki do Sądu Okręgowego w Łomży trafił wreszcie akt oskarżenia. Prokuratura zarzuca trzem właścicielom celowe oszustwo na kwotę prawie pięciu mln złotych. Poszkodowanych jest 529 rolników, w tym pan Stanisław.
- Spółka wiedząc że nie ma płynności finansowej na regulowanie bieżących zobowiązań finansowych, nabywała od producentów i rolników trzodą chlewną, bydło i konie rzeźne, a następnie wykonywała ich eksport na teren Republiki Federalnej Niemiec Republiki Włoch oraz Federacji Rosyjskiej – informuje Anna Bałazy z Prokuratury Okręgowej w Łomży.