Rolnicy bez dojazdu do pól. Kolej zamknęła przejazdy

Oburzenie w Rytwianach pod Staszowem w woj. świętokrzyskim. Mieszkańcy stracili dojazd do swoich ziem, bo PKP zamknęły lokalne przejazdy przez tory. Kolejarze tłumaczą, że mogłyby dalej funkcjonować, ale za drogę musiałaby wziąć odpowiedzialność gmina. Na to się jednak nie zanosi.

Henryk Marcinek ze wsi Rytwiany ma 71 lat i chociaż jest rolnikiem na emeryturze, to wciąż wykonuje drobne prace w polu. A raczej wykonywał, dopóki prowadzący do jego pola przejazd kolejowy był otwarty.

- Siedemdziesiąt lat tutaj żyję, ta droga tutaj była za dziadka, za ojca i za mnie jest teraz – mówi.

Problem dotyczy nie tylko pana Henryka. Zamknięcie przejazdu kolejowego utrudniło życie kilkudziesięciu mieszkańcom okolicy.

Ogromne rachunki. Ochrona przed podwyżkami cen gazu ich nie objęła

- Mamy działkę po ojcu, która przechodzi przez tory na drugą stronę. Tam mamy kawałek lasu, gdzie drzewa niektóre pousychały. Wybrałem się ciągnikiem, żeby je sprzątnąć, ale niestety nie przejechałem, są szlabany – opowiada Bogdan Natwora.

- Nasza łąka ciągnie się wzdłuż tych wszystkich torów, w tej chwili to jest bodajże 48 arów. I nie ma dojazdu. Jedynie przez Staszów, to nadkładam 10 kilometrów albo więcej – mówi Ewa Czerwiec.

- Droga była zawsze, od lat przejezdna. To był dojazd do pól, do Rytwian, jak i do domostw. To pamiętam od dziecka, od lat. Krowy żeśmy tu pasły – dodaje Zofia Grudzień.

Kobieta mieszka kilkaset metrów dalej, po drugiej stronie torów. Oficjalnie jest mieszkanką Staszowa, ale żeby zrobić na przykład zakupy, łatwiej było jej dojeżdżać do Rytwian. Było, bo teraz musi jeździć naokoło i nadrabiać kilometry przez las.

- Teraz to jak dziki człowiek, na bezludziu, całkowicie odcięta od świata. A niech jeszcze leśniczy znowu tak zrobi, że zamknie drogę do lasu, bo będzie susza, no to jak wtedy? Zostanę tutaj… Ni pogotowie, ni straż pożarna… Różnie może być – zauważa.

Bezpośredni dojazd do swojego pola straciła również Anna Garszyńska. - Przez przypadek dowiedziałam się, że przejazd został zamknięty. Tak się składa, że mam tutaj działkę. Kolej nie przyszła ot tak i nie postawiła szlabanów. Tylko żeby zmienić kategorię przejazdu, musi być porozumienie z urzędem gminy. Dlaczego pan wójt, jako włodarz gminy, nie powiadomił nas o tej sprawie? – pyta.

Grupa Polsat Plus pomaga dzieciom z Ukrainy

Wójt gminy Rytwiany Grzegorz Forkasiewicz odpowiada: - Pokazały się przy przejazdach kolejowych ogłoszenia, które były umieszczone przez pracowników PKP. Nasi pracownicy w tym okresie rozwiesili te ogłoszenia na tablicach informacyjnych na terenie sołectw, w których te przejazdy miały być likwidowane.

- Zgłosiliśmy się do gminy, aby ustalić, czy przejazd w tym miejscu przez tory ma być utrzymany, czy droga będzie miała status publicznej. Otrzymaliśmy informację, że gmina nie jest zainteresowana zmianą tego statusu. Natomiast równolegle z tymi działaniami na przejazdach kolejowo-drogowych zostały wywieszone ogłoszenia – informuje Karol Jakubowski z PKP - Polskich Linii Kolejowych.

- Tam mam 50 arów robione glebogryzarką. Teraz będziemy orkę robić. Pytałam męża, bo jeździł ciężarówkami: czy widział te ogłoszenia. Nie widział tego. Jechał i nie widział. Żeby na jakimś słupku? Po prostu tak się nie robi, żeby tak zawiadamiać ludzi – komentuje Krystyna Gut.

Ogłosili upadłość, przepisali majątki. Rolnik walczy o 800 tys. zł

Reprezentujący PKP Karol Jakubowski tłumaczy, że „gdyby droga miała status drogi publicznej, tzn. formalnie miałaby swojego zarządcę, wtedy te przejazdy kolejowo-drogowe mogłyby funkcjonować tak jak do tej pory”.  

- Za to dostaliśmy informację od prywatnego podmiotu, że jest zainteresowany wykorzystaniem tych przejazdów – zaznacza.

Ten podmiot to lokalny przedsiębiorca, który przeszedł odpowiednie szkolenie i otrzymał klucze otwierające szlaban. Mieszkańcy, chcąc korzystać z przejazdu, będą musieli się z nim porozumieć.

- Oni żartują sobie? Jak chcą zamknąć na klucze, to niech dadzą każdemu klucz i będziemy zamykali. A tak, to co my zrobimy? Samolot weźmiemy? – pyta Henryk Marcinek.

- Klucze powinniśmy mieć my! Jako użytkownicy tych działek, ponieważ my żeśmy zostali wywłaszczeni i my tu żyjemy od dziada pradziada. My tutaj gospodarujemy i jesteśmy mieszkańcami gminy – dodaje Maria Natwora.

Kupił autokar, by wozić uchodźców do Polski

Mieszkańcy Rytwian i Staszowa mają żal do urzędników. Ich zdaniem nie pierwszy raz dochodzi do sytuacji, w której będąc właścicielami ziemi na tym terenie, stoją na przegranej pozycji.

- Rolnicy mieli mieć wywłaszczenie tutaj. Niestety, do dzisiaj mojej babci kolej nie wywłaszczyła i nikogo tutaj. Niech mi wypłaci kolej z odsetkami i weźmie sobie całe to pole, a nie zamyka drogi – mówi Anna Garszyńska.

Oglądaj inne reportaże tego reportera

XXXX XXXXXXX XXXXXX XX XXX XXX XXXX XXXX XXXXX

 

XXX XXXX X XXXXXXX XXXXXXXX XXXXXXX X XXXXX

 

XXXX XXXXXXX XXXXXX XX XXX XXX XXXX XXXX XXXXX

 

XXX XXXX X XXXXXXX XXXXXXXX XXXXXXX X XXXXX

 

XXXX XXXXXXX XXXXXX XX XXX XXX XXXX XXXX XXXXX

 

XXX XXXX X XXXXXXX XXXXXXXX XXXXXXX X XXXXX

 

XXXX XXXXXXX XXXXXX XX XXX XXX XXXX XXXX XXXXX

 

XXX XXXX X XXXXXXX XXXXXXXX XXXXXXX X XXXXX