"Dziewczyny na Dzień Kobiet chciały nie kwiaty, a kamizelkę kuloodporną"

25-letnia Katarzyna Romaniuk ze Szczecina dziesięć lat mieszkała w Kijowie, gdzie pracowali jej rodzice. Tam ukończyła szkołę podstawową i średnią. Teraz martwi się o swoich przyjaciół i znajomych z klasy. Jedni wyjeżdżają przed koszmarem wojny, inni są w obronie terytorialnej albo po prostu walczą na froncie – jak jej szkolna przyjaciółka Nastia. Kobieta poprosiła ją o przysłanie apteczek i kamizelki kuloodpornej.

- Wszyscy moi znajomi z tamtych lat zostali w Kijowie. Mają broń, przygotowują miasto na ewentualne ataki. Wielu chłopaków jest w obronie terytorialnej, no i dziewczyny też... Pisałyśmy z Nastią akurat 8 marca. W tych czasach dziewczyny na Dzień Kobiet to by chciały nie kwiaty, a kamizelkę kuloodporną. Nie ma ich tyle, ile potrzeba, więc są zawsze dzielone między nimi i wtedy ktoś może zostać bez. Jak tylko napisała, próbowałam, chodziłam po sklepach wojskowych, ale te rzeczy są wykupione – mówi Katarzyna Romaniuk.

Jak dodaje, Nastia bardzo rzadko się odzywa, nie może też powiedzieć, gdzie dokładnie się znajduje.

25-letnia Swietłana pochodzi z Kijowa. Przeżyła naloty i bombardowania. W Szczecinie jest od niecałych dwóch tygodni – przyjechała z małym synem, mamą, babcią i dużo młodszą siostrą. Ze znalezieniem tymczasowego mieszkania pomogła pani Katarzyna, koleżanka ze szkoły.

Zakopane przyjęło uczniów polskiej szkoły w Ukrainie. Wojna zatrzymała ich rodziców

- Było bardzo ciężko, gdy jechaliśmy, bombardowali wszystko. Jak wyjeżdżaliśmy z Kijowa, zobaczyliśmy czołgi, myśleliśmy, że rosyjskie, ale okazało się że ukraińskie, chwała Bogu. Siedzieliśmy w piwnicy domu, ponieważ zaczęli bombardować, były syreny. Niedaleko od nas, dokładnie jakieś 800 metrów od domu, przeleciał pocisk – opowiada pani Swietłana.

Ona i jej rodzina znalazły nowy dom u matki chrzestnej pani Katarzyny. Pani Magdalena mówi, że jej rodzina bez namysłu przyjęła kobiety z dziećmi w potrzebie. Mieszkanki Kijowa jak mogą, tak starają się odwdzięczyć za tymczasowy dach nad głową. 

Do Lwowa jeździ codziennie. Dostarcza pomoc, przywozi uchodźców

- Bardzo szybko wyjechaliśmy, dosłownie w dziesięć minut byliśmy gotowi, bo kiedy zobaczyłam łzy w oczach mojego dziecka, i kiedy ona zaczęła mnie pytać: mamo, za co, dlaczego? Nie mogłam powstrzymać łez... – wspomina pani Lena, mama pani Swietłany.

- Dziewczyny są smutne, często mają łzy w oczach, zwłaszcza jak są jakieś wiadomości i pokazują te zbombardowane miejsca. Okazuje się, że tam są ich jakieś koleżanki, rodziny przeżywają wtedy bardzo – tłumaczy pani Magdalena.

- Więcej myślimy o wojnie i o tym, jak Nastia daje sobie radę… Została sama, jej też jest potrzebna pomoc i kamizelka kuloodporna, i apteczka. Ona walczy za Ukrainę, żeby ocalić spokojnych ludzi, takich jak my. Mam nadzieję, że to wszystko szybko się skończy, spotkamy się i pójdziemy na spacer po Kijowie – podsumowuje pani Swietłana.

Kolos pośród domów jednorodzinnych. Oburzenie w Wesołej w Warszawie

Jeżeli ktoś z naszych widzów ma i chce przekazać kamizelkę kuloodporną dzielnej Ukraince walczącej o wolność kraju, prosimy o kontakt z redakcją: 22 514 41 26 lub intwerwencja@polsat.com.pl

 

Oglądaj inne reportaże tego reportera

XXXX XXXXXXX XXXXXX XX XXX XXX XXXX XXXX XXXXX

 

XXX XXXX X XXXXXXX XXXXXXXX XXXXXXX X XXXXX

 

XXXX XXXXXXX XXXXXX XX XXX XXX XXXX XXXX XXXXX

 

XXX XXXX X XXXXXXX XXXXXXXX XXXXXXX X XXXXX

 

XXXX XXXXXXX XXXXXX XX XXX XXX XXXX XXXX XXXXX

 

XXX XXXX X XXXXXXX XXXXXXXX XXXXXXX X XXXXX

 

XXXX XXXXXXX XXXXXX XX XXX XXX XXXX XXXX XXXXX

 

XXX XXXX X XXXXXXX XXXXXXXX XXXXXXX X XXXXX