Groźby, oskarżenia o pobicie. Wojna wnuczki z babcią
Dla 75-letniej pani Marianny z Grocholic Nowych koło Warszawy mieszkanie z wnuczką na jednym podwórku to prawdziwy horror. Kobieta obawia się o swoje bezpieczeństwo. Twierdzi, że jest okradana i zastraszana. Wnuczka zaprzecza, choć została prawomocnie skazana za pobicie. Wyrok usłyszała też pani Marianna.
Trzy lata temu pani Marianna została dotkliwie pobita przez wnuczkę. I choć zapadł wyrok i młoda kobieta została skazana za pobicie, w rozmowie z nami wszystkiemu zaprzecza.
- Pierwszego listopada pobiła mnie raz, a drugiego zrobiła taką poprawkę, że pogotowie przyjechało. A dzień wcześniej policja – mówi pani Marianna.
- Była przepychanka i ja babcię popchnęłam. Co się działo później, nie mam pojęcia, bo odeszłam z bramy. Nie doszło do żadnego pobicia. Od dwóch lat nie rozmawiamy ze sobą. Ona wychodzi na podwórko, wykrzykuje do nas. My ją omijamy - twierdzi pani Michaela, wnuczka pani Marianny.
Jak tłumaczy Beata Adamczyk-Łabuda z Sądu Okręgowego w Warszawie, „przesłanką do uznania winy skazanej był fakt, że dopuściła się ona pobicia Marianny Z. przez bicie pięściami, kopanie po całym ciele, a także uderzania butelką pokrzywdzonej. Za czyn ten została skazana na karę 8 miesięcy ograniczenia wolności z obowiązkiem wykonywania prac na cele społeczne.”
Pani Marianna nie jest w stanie opłacać wszystkich rachunków i ma już ogromne zadłużenie. Rok temu sąd orzekł eksmisję wnuczki, jednak z powodu pandemii do tej pory nie doszła ona do skutku. Kobieta sama wyprowadzić się nie zamierza.
- Nas po prostu na to nie stać, wychowuję dwoje dzieci: roczną córkę i trzyletniego syna – mówi pani Michaela.
- Nie chciałabym żyć z ludźmi, którzy mnie bili, tłukli butelką, głowa zszywana. Słyszałam, że ze mną skończy, że odsiedzi 25 lat, ale mi łeb urąbie. To ja z takimi osobami nie mam zamiaru przebywać w budynku – mówi pani Marianna.
Tymczasem młoda kobieta oskarża babcię o zabicie kota, wyłączanie prądu i wody. Konflikt z podwórka przeniósł się na salę Sądu Rejonowego w Pruszkowie.
Sąd warunkowo umorzył postępowanie karne przeciwko pani Mariannie na rok próby.
- Mam nadzieję, że ten problem się szybko rozwiąże przez opuszczenie lokalu przez pokrzywdzoną i danie szansy obu stronom na oddzielne funkcjonowanie, bez konieczności utrzymywania kontaktów, jeżeli takiego życzenia nie będą miały strony. Choć sądowi oczywiście zawsze przykro, jak babcia z wnuczką stają po dwóch stronach barykady – mówił sędzia Albert Parzyszek.
- Ja – właścicielka - nie mam prawa wody zakręcić, jak nie płacą? Jakie jest prawo, w jakim kraju ja żyję? – komentowała pani Marianna,
- Płaciliśmy co miesiąc. A to, co zadłużyłaś z moją matką, mnie nie obchodzi – wtrąciła pani Michaela.
- Przypadek jest bardzo trudny, ponieważ te osoby nie mogą przebywać pod jednym dachem. To jest kwestia znalezienia lokalu na rynku nieruchomości. Myślę, że zajmie to kilka tygodni – komentuje Andrzej Zaręba, wójt gminy Raszyn.