Ze sparaliżowaną żoną w nowym mieszkaniu. Przed nimi kolejne wyzwania
Mariusz Dalczyński z Lublina żył ze sparaliżowaną żoną w mieszkaniu bez bieżącej wody i toalety. Po nagłośnieniu przez nas historii, małżeństwo przeprowadziło się do innego lokalu, który udało się wstępnie wyremontować. Para żyje jednak tylko z państwowych świadczeń i nie stać jej na zakup podstawowych sprzętów, jak chociażby pralki.
Państwo Magdalena i Mariusz Dalczyńscy z Lublina żyją ze sobą od prawie dwudziestu lat. Ich świat zawalił się, kiedy kobieta doznała paraliżu.
- To było w 2018 roku. Żona poszła do swojej roboty, ja do swojej i szefowa zadzwoniła, że dostała udaru. W szpitalu okazało się, że tętniak w głowie pękł – mówił Mariusz Dalczyński.
Pani Magdalena, wówczas w świetle prawa osoba obca dla pana Mariusza, trafiła do zakładu leczniczo-opiekuńczego. Rodzina chciała ją ubezwłasnowolnić i pozostawić w zakładzie wbrew jej woli. Wówczas mężczyzna postanowił działać.
- Pani doktor zgodziła się, żebym żonę wziął na przepustkę i w tym czasie wzięliśmy ślub. Później zabrałem żonę z zakładu – powiedział.
Państwo Dalczyńscy mogli zamieszkać razem. Niestety, warunki panujące w domu nie pozwalały na normalne funkcjonowanie.
- Strasznie ciężko było. Trzeba było palić w piecu, wodę grzać w balii i kąpać żonę. Ciężko było. Dzięki „Interwencji” i pani Magdzie dostaliśmy mieszkanie – opowiada pan Mariusz, gdy kolejny raz go odwiedzamy.
- Dowiedzieliśmy się o tym razem ze znajomymi z takiej grupy, którą stworzyliśmy dwa lata temu. Szyliśmy maseczki dla służby zdrowia i ktoś na tej grupie zobaczył wasz reportaż. Ktoś to wrzucił na naszą grupę i stwierdziliśmy, że maseczek już nie szyjemy, więc warto pomóc, bo historia poruszająca, tam łza się kręciła każdemu myślę. Uruchomiliśmy kontakty, chęci różnych ludzi i lokalnych mediów. Trzeba było przejść przez machinę urzędniczą, bo wyrwanie lokalu z miasta jest mega trudne. Dużo zachodu, ale grupa dała radę – mówi Magdalena Wolanowska, która działa w założonej na Facebooku grupie Pomoc dla służb medycznych Lublin.
- Trzy miesiące miałem, żeby wyremontować to mieszkanie. Jeśli nie zdążyłbym, to byśmy go nie dostali. Musiałem wszyściuteńko wymienić: instalację, gładzie, terakotę, glazurę położyć. Zadowolony do końca nie jestem, bo to było tak szybko, żeby odebrać mieszkanie, żeby po prostu nam nie przepadło – tłumaczy Mariusz Dalczyński.
W nowym mieszkaniu wciąż jest wiele do zrobienia. Na zakończenie remontu i kupno niektórych rzeczy naszych bohaterów po prostu nie stać.
- Pan Mariusz nie może podjąć pracy, całkowicie poświęcił się opiece nad żoną i z tego tytułu ma świadczenie pielęgnacyjne, a jego żona jeszcze zasiłek pielęgnacyjny i świadczenie z ZUS-u – informuje Magdalena Sudół z Miejskiego Ośrodka Pomocy Rodzinie w Lublinie.
- Mi pracować nie można, bo dwa tysiące biorę jako opiekun. Ciężko jest, bo to i leki, i pampersy, i wszystko, a materiały kosztują. Muszę kupić jeszcze pralkę, pościel. Dużo brakuje.... Na leki mi idzie 700 zł. Żona ma jeszcze dwa tętniaki w głowie, mogą pęknąć – tłumaczy pan Mariusz.
Pai Magdalena marzy teraz, by ponownie zacząć chodzić.
- To tylko od Boga zależy, czy ona wstanie, czy nie. Cały czas „krzyczy” mi, żebym ją postawił na nóżki. Próbowaliśmy. Nie udaje się, leci. Rozpłakała się. Napisała mi ostatnio, że chce wrócić do swojego starego życia – opowiada pan Mariusz.
- Pani Magda jeszcze się rehabilituje i długa droga przed nią, oby skuteczna. To miejsce, w którym teraz ona mieszka, też pomaga jej w rehabilitacji. Bo w poprzednich warunkach żaden rehabilitant nie chciał przychodzić. Teraz jest już inaczej i widać ogromne postępy – dodaje Magdalena Wolanowska, która pomogła małżeństwu.
Państwo Dalczyńscy za każdą, nawet najdrobniejszą pomoc są wdzięczni. Jednocześnie małżeństwo podkreśla, że potrafi cieszyć się tym, co ma teraz.
- Cieszę się, że żonę mam i mamy inne warunki, bo mogę do wanny ją wsadzić i wykąpać normalnie. Boję się każdej nocy, jak się kładę, żebym po przebudzeniu nie zobaczył, że ona nie żyje. To jest najważniejsze dla mnie – mówi pan Mariusz.
Jeżeli chcą Państwo pomóc rodzinie, prosimy o kontakt z redakcją: 22 514 41 26 lub interwencja@polsat.com.pl