Kim naprawdę jest "oszust z Tindera"? Dotarliśmy do jego ochroniarza

Prywatne odrzutowce, wynajęte helikoptery, najlepsze samochody i kobiety. Tak wyglądała codzienność „oszusta z Tindera” - bohatera głośnego dokumentu Netflixa. Dotarliśmy do mężczyzny, który był jego ochroniarzem. Kim naprawdę jest tytułowy oszust? W rozwiązaniu tej zagadki pomaga nam były oficer Agencji Wywiadu.

Piotr Kaluski był ochroniarzem Simona Levieva, człowieka, którego historię poznał cały świat dzięki głośnemu dokumentowi Netflixa.

Reporter: Dlaczego zdecydował się pan na tę rozmowę?

Kaluski: Dlatego, że mam dosyć tego, że ludzie podchodzą do mnie z taką złością, nienawiścią, hejtem i zarzucają mi coś, co w ogóle nie miało miejsca. Chcę zająć swoje stanowisko

W dokumencie kobiety opowiadają, jak poznawały Levieva w popularnej aplikacji do randkowania, po czym były namawiane do brania pożyczek dla swojego nowego chłopaka.  

Leviev przedstawiał się jako miliarder, a chwilowe kłopoty finansowe tłumaczył tym, że polują na niego wrogowie i musi się ukrywać.

Do tego celu wykorzystał m.in. film ze swoim zakrwawionym ochroniarzem.

Według Kaluskiego jego szef nie zdjął w klubie w Kopenhadze tak zwanej mycki, a wewnątrz było wielu muzułmanów, którym to się nie spodobało.

- Zaatakowali mnie butelkami, bo to był stolik przy stoliku, a na stolikach były butelki od wódki i szampana, zaczęli mnie uderzać tymi butelkami. Zdjęcia z karetki są prawdziwe, to nie jest nic udawanego. I dużo ludzi ma pretensje do mnie, hejt spływa, że „przecież słyszałeś, że on nagrywa”. No przepraszam, parę butelek na głowie zostało mi rozbitych - odpowiada Kaluski.

ZOBACZZnika z pieniędzmi na budowę domów. Rzesza oszukanych

Twórcy dokumentu uważają, że była to swoista piramida finansowa. Jedne kobiety płaciły za wystawne życie z innymi.

Nas historia obywatela Izraela i jego polskiego ochroniarza zainteresowała z jeszcze jednego powodu.

- Bardzo często byliśmy śledzeni, bardzo często zmienialiśmy miejsce pobytu. Było dużo takich sytuacji dziwnych. Wyjeżdżając z Tel Awiwu, jest to jedno z najbardziej strzeżonych lotnisk na świecie, nie przechodziłem żadnej kontroli granicznej, tylko ominąłem wszystkie tzw. check pointy i udałem się prosto do samolotu. Przeciętnemu obywatelowi przejazd przez tę kontrolę zajmuje 3,5 godz., ja to zrobiłem w 15 minut - opowiada.

- Jedno jest pewne: jakieś relacje z instytucjami państwowymi Izraela bohater tego reportażu miał albo ma. Brak kontroli bezpieczeństwa, brak kontroli pirotechnicznej przede wszystkim - jak na Izrael to niewyobrażalne - twierdzi Marcin Faliński, były oficer Agencji Wywiadu.

Marcin Faliński zgodził się przeanalizować dla nas historię oszusta z Tindera.  My mamy informacje, których Netflix, tworząc dokument, być może nie miał.

- Ta sprawa matrymonialna, obyczajowa, to raczej widać, że to jest legenda, to jest przykrywka innych działań, ewidentnie. Być może również jest to jeden z celów. My nie wiemy, jakie kobiety poznawał, wiemy tylko o nielicznych kobietach, o których nie wiemy, jaki jest ich status społeczny, zawodowy. My nie wiemy, czy wśród kobiet poznawanych przez niego np. we Francji nie ma pań z ministerstwa obrony, może z przemysłu lotniczego czy obronnego. Nie wiemy, w jakich krajach i kogo poznawał, kim one były, czyimi córkami, czyimi żonami. Trudno powiedzieć - mówi.

reporter: Leszek Dawidowicz