Nieuczciwe prace na budowach. Ostrzegamy
Poszkodowani przez firmę budowlaną z Torunia. Dotarliśmy do trzech inwestorów, którzy twierdzą, że na współpracy z firmą państwa K. stracili od kilkudziesięciu do nawet 140 tysięcy złotych. Budowlańcy mieli schodzić z budów nie dokańczając prac i nie rozliczając się z nich.
Dla pana Rafała to miał być dom marzeń niedaleko Torunia. Ale okazało się, że marzenia nie jest tak łatwo spełnić. Szczególnie, jak twierdzi pan Rafał, gdy trafi się na nieuczciwą firmę rodziny K.
- Oferta Państwa K. nie była najtańsza. Chcieli 480 tysięcy zł za wybudowanie domu do stanu deweloperskiego, z datą oddania do 21 grudnia 2021 roku. Mieliśmy dosyć swobodny kontakt, co uśpiło moją czujność, pan K. dawał się poznać jako osoba bardzo kompetentna, dbająca o klienta. Doskonale zdawali sobie sprawę w jaki sposób otrzymujemy transze z banku. Umówiliśmy się, że jak etap będzie skończony, to on miał mieć zapłacone, ale ta zasada została złamana, zaczęliśmy dopłacać wcześniej, przed wykonaniem pracy – opowiada Rafał Adamus.
Kontrowersyjna inwestycja. "Tablica Mendelejewa będzie w każdym ogródku"
W trakcie budowy zaczęły się problemy. Budowlaniec żądał pieniędzy, a prace nie postępowały.
- My tylko słyszeliśmy: "nie martw się, będzie ogień, zaraz przyspieszymy, zaraz będzie dobrze".
- Mówił, że potrzebuje pieniądze, bo nie chcą mu dać materiałów, a w hurtowni, która też rości swoich pieniędzy nieuregulowanych przekazywał informację, że my nie chcemy mu zapłacić a potrzebuje materiałów. Pisząc, gdzie są te okna, gdzie to zamówienie zostanie zrealizowane, otrzymywaliśmy odpowiedź: a to w październiku, a to w połowie października i ten czas był przeciągany i poprosił o kolejna zaliczkę, bo rosną ceny – mówi pan Rafał.
Zaniedbane schody w Łodzi zrujnowały jej życie. Odszkodowania brak
Mężczyzna zaczął podejrzewać, że intencje budowlańców nie są szczere.
- Mówię, "no to pokaż mi tę firmę, daj mi namiar na nią" i w pewnym monecie dodaliśmy aneks do umowy, że mamy zapłacić o 15 procent więcej, w związku z podwyżkami. Podpisanie aneksu dla mnie oznaczało, że pokaże nasze zamówienie, nasze ulokowane środki. I wtedy kontakt się urwał. Na samych przelewach tych wpłat, które nie zostały tutaj włożone w budynek, poniosłem 140 tysięcy zł start – mówi pan Rafał.
Pan Andrzej budowę swojego domu zakończył, jak na razie, na fundamentach. Przez inwestycję ma same kłopoty. Również skorzystał z usług z firmy rodziny K.
- Straciłem 65 tysięcy zł, które przekazałem tej firmie. Ci ludzie mówią, że ja nigdy tego domu nie wybuduję, zaczęto mnie zastraszać, mam nawet wyrok sądu, że mnie zastraszał. Policjant mi powiedział, że robi się 5-6 domów na pokazówkę, a później się ludzi kroi – opowiada Andrzej Klepaczek.
Wystawiła w sieci ubrania, ukradli jej pieniądze z konta
Pan Paweł też zlecił prace tej samej firmie z Torunia. Firma miała wybudować bliźniaki. Budowy nie dokończono, a budowlaniec zniknął.
- Na początku września 2021 r. zauważyłem, że prace nie są wykonywane, we wrześniu jeden tydzień pracował. Z firmą w ogóle nie było kontaktu. Ostatni z panem Andrzejem K. miałem w październiku 2021 r. Nie odbierał telefonów, jakby się zapadł pod ziemię. Według dokumentów ta firma jest mi winna 112 tysięcy zł. To są pieniądze, które zapłaciłem za prace, które nie zostały wykonane – opowiada Paweł Korajczyk.
Próbujemy odnaleźć siedzibę firmy i osobiście porozmawiać z jej przedstawicielami, ale bezskutecznie. Jej przedstawiciele nie zgodzili się na wypowiedź przed kamerą. Twierdzą, że to oni są poszkodowani i to od klientów żądają zwrotu pieniędzy. Firma swoją działalność… zawiesiła.
- Ja się czuję oszukany, okradziony. Musieliśmy podwyższać kwotę kredytu, żeby to dokończyć – zaznacza Rafał Adamus.
Zrezygnowała z pracy, by zająć się babcią. Urzędnicy odmawiają świadczenia
Część poszkodowanych zgłosiła sprawę prokuraturze, ale ta odmówiła wszczęcia śledztwa. Mimo, że umowa była realizowana w sposób nienależyty. Swoich praw poszkodowani mogą dochodzić na drodze cywilnej.
- Policja nie zrobiła w tej sprawie nic w ogóle, sam zacząłem szukać poszkodowanych. O sąsiedzie się dowiedziałem, o panu w Toruniu. Zacząłem szam wyszukiwać, moja sprawa w prokuraturze została umorzona, bo nie widzą przestępstwa – tłumaczy Andrzej Klepaczek.