Z trudem chodzi, żyje dzięki lekom przeciwbólowym. Odmówili wyższej renty
58-letni Roman Woźniak choć od dzieciństwa żyje bez ręki, a kilka lat temu złamał kręgosłup, dostaje najniższą rentę. Mężczyzna ma poważne problemy z poruszaniem się i żyje na lekach przeciwbólowych, ale zdaniem ZUS-owskiej komisji, nie nabył całkowitej niezdolności do pracy i nie otrzyma wyższej grupy inwalidzkiej.
Pan Roman jest osobą niepełnosprawną od wczesnego dzieciństwa, gdy stracił lewą rękę. Mimo tej niepełnosprawności starał się żyć nie zważając na swoje ograniczenia, w młodości uprawiał nawet karate. Ma zawód wyuczony: malarz-tapeciarz. Niestety kilka lat temu złamał kręgosłup. Żyje z najniższej renty.
Córka oskarżyła ją o gwałt. Matka trafiła do więzienia
- Wywróciłam się, upadłem na cztery litery i dwa kręgi mi poszły. Od wypadku minęło parę lat. Całe szczęście, że jestem Honorowym Dawcą Krwi i mam leki za darmo, bo teraz to lekoman jestem. Cały czas łykam tabletki przeciwbólowe na ten kręgosłup – opowiada.
- Jak go bardziej boli, to ja wychodzę z psem czy po jakieś zakupy. Mieszka na IV piętrze i to nie jest tak, że on non stop wychodzi. Są dni, że on po prostu nie ma siły wstać, jak go zacznie boleć – dodaje sąsiad pana Romana Dariusz Wilgocki.
Pan Roman ma orzeczenie o niepełnosprawności w stopniu umiarkowanym. Po złamaniu kręgosłupa ma poważne problemy z poruszaniem się. W lipcu 2019 roku stanął przed komisją lekarską, starał się o przyznanie wyższej grupy inwalidzkiej. Jednak komisja orzekła, że jego stan zdrowia nie jest taki zły i odrzuciła wniosek.
Siedemnaście lat mieszkali w cudzym mieszkaniu. Doprowadzili je do ruiny
- Staram się o zmianę grupy, teraz mam z ZUS-u „trójkę”. Ta renta to jest śmieszna, mam teraz ponad 900 zł i 250 zł pielęgnacyjnego. A przy wyższej grupie inwalidzkiej byłoby około 2000 zł – mówi pan Roman.
- W roku 2019 pan Roman złożył wniosek o pogorszenie stanu zdrowia, lekarz orzecznik na podstawie dokumentacji medycznej tego nie stwierdził. Mężczyzna odwołał się do komisji lekarskiej, która podtrzymała zdanie lekarza orzecznika – informuje Iwona Kowalska-Matis z Oddziału ZUS na Dolnym Śląsku.
Dwadzieścia pięć lat temu pan Roman pobierał przez dwa lata rentę z tytułu całkowitej niezdolności do pracy. Dzisiaj, gdy jego stan zdrowia ewidentnie się pogorszył, nie tylko po złamaniu kręgosłupa, ale także innych przebytych chorobach, sądy wszystkich instancji uznały, że jest on częściowo zdolny do pracy. Czy ma jeszcze szansę na dochodzenie swych praw?
- To jest kwestia indywidualnego człowieka, czyli sędziego, jak on patrzy na sprawę, jak ją ocenia. Czy mamy do czynienia z chorobą czy z kimś, kto naciąga budżet z ubezpieczenia? Bo są też tacy i dlatego też jest duża doza takiego sceptycyzmu po stronie organów orzekających ZUS-u i sędziego. Kiedy jednak na sprawę, na salę sądową przychodzi człowiek, który ledwo się porusza, to ja nawiązuję z nim kontakt i próbuję się dowiedzieć, co on potrafi, ile potrafi i czy będzie faktycznie w stanie pracować – tłumaczy Monika Gładoch, radca prawny, kierownik Katedry Prawa Pracy UKSW w Warszawie.
Sąsiednia kamienica nie przetrwała. 80-latka drży o życie
Sąd Apelacyjny we Wrocławiu 29 lipca 2020 roku wydał wyrok, w którym stwierdził, że „wnioskodawca nie spełnia przesłanki do dochodzonej renty z tytułu całkowitej niezdolności do pracy, bowiem stopień nasilenia rozpoznanych u niego schorzeń powoduje niezdolność do pracy zgodnej z posiadanymi kwalifikacjami, nie zaś niezdolność do jakiejkolwiek innej pracy.”
- Proszę korzystać ze Skargi Nadzwyczajnej, bo ona właśnie temu służy. Nie komuś, kto nie dostał stu tysięcy złotych premii, bo to nie o to chodzi, tylko właśnie człowiekowi, który jest w dużej potrzebie, jest uczciwą osobą, która nie do końca została dobrze odczytana przez organy czy wymiaru sprawiedliwości, czy ubezpieczeniowe – zaznacza Monika Gładoch, radca prawny, kierownik Katedry Prawa Pracy UKSW w Warszawie.