Urzędnicy wciskają im spadek. Kosztowałby ich fortunę!

Dwaj kuzyni dowiedzieli się od urzędników, że są spadkobiercami zrujnowanego budynku w centrum Wojcieszowa. Prace budowlane w nim mogą kosztować nawet milion złotych! Kuzyni zaprzeczają, by coś odziedziczyli. Nie ma też żadnego dokumentu potwierdzającego tezę urzędników. - Szukają naiwnych, żeby to rozebrali, a urząd miał działkę pod sprzedaż - komentuje jeden z rzekomych spadkobierców.

55-letni Robert Brzeziński mieszka w Wojcieszowie w województwie dolnośląskim. Jest budowlańcem. W 2021 roku został poinformowany przez urzędników, że jest spadkobiercą nieruchomości w centrum miasta. Wtedy zaczęły się problemy…

- Dostałem wezwanie do urzędu w celu zabezpieczenia budynku. Byłem zdziwiony, jakiego budynku. Okazało się, że po Mołodeckich. Jak to, przecież ja nie mam żadnego udziału tutaj? Powiedzieli, że jestem w rodzinie i to jedynym spadkobiercą, że stodoła i budynek gospodarczy jest urzędu oraz cała działka. To mówię: jak, budynki w powietrzu stoją? Wy każecie mi to zabezpieczyć, a te lepsze zabraliście sobie – opowiada Robert Brzeziński.

- Dostaliśmy nakaz odbudowy tego, ale bezprawnie, bo nie jesteśmy właścicielami. Nie my doprowadziliśmy do takiego stanu. Zresztą kogo stać na odbudowę czegoś takiego? – dodaje Artur Mołodecki, drugi rzekomy spadkobierca.

Budynek należał kiedyś do dziadków pana Roberta i jego kuzyna. Później mieszkał w nim ich wujek. Po jego śmierci urzędnicy zaczęli ustalać tak zwanych zstępnych właścicieli. W tym czasie powiatowy inspektorat nadzoru budowlanego nakazał kuzynom zabezpieczenie zagrażającej mieszkańcom nieruchomości. Prace budowlane mogą kosztować nawet milion złotych.

- Ja do grudnia 2021 roku nie miałem o tym nawet pojęcia. Dokumentów do tego brakuje. Nie mogą dojść, kto naprawdę był właścicielem – komentuje Artur Mołodecki.

Dotarliśmy do decyzji urzędników, którzy nakazują rzekomym spadkobiercom remont zrujnowanego budynku. W tym samym dokumencie urzędnicy wskazują, że żadna uprawniona do tego instytucja nie potwierdziła faktu, że spadek trafił w ręce pana Roberta i pana Artura. Mimo to postępowanie trwa.

O dokument stwierdzający, że Robert Brzeziński jest spadkobiercą pytamy burmistrza Wojcieszowa Sławomira Maciejczyka.

- To są sprawy prywatne – odpowiada.

Na uwagę, że to urząd publiczny, który rozpoczął procedurę dotyczącą najprawdopodobniej niewłaściwych osób, stwierdza, że „sprawę prowadzi nadzór budowlany”.

To fragment oświadczenia Powiatowego Inspektoratu Nadzoru Budowlanego w Złotoryi:

„Informację o potencjalnych spadkobiercach, będących drugim pokoleniem,

zstępnymi po zmarłych pani Stefanii i Józefie Mołodeckich ww. nieruchomości, tutejszy Inspektorat otrzymał od kuratora spadku (…) w trakcie realizowanych czynności administracyjnych.”

O dokument pytamy zatem w dolnośląskim nadzorze budowlanym we Wrocławiu i również słyszymy, że takiego nie w aktach sprawy nie ma.

Sporny budynek leży na terenie gminy. Dlaczego zatem o niego nie dbała?

- Bo to nie jest nasz budynek – odpowiada Sławomir Maciejczyk, burmistrz Wojcieszowa.

Reporter: Dwa budynki są wasze, trzeci już nie. Jak to się stało?

Burmistrz: To proszę pytać 50, 100, 200 lat temu, jak to się działo wtedy.

Kuzyni odwołali się od decyzji nadzoru budowlanego. Sprawa z powodu wielu uchybień została skierowana do ponownego rozpatrzenia.

- Dopóki nie zostanie zakończone postępowanie spadkowe po zmarłych, dopóty nadzór nie będzie mógł wydać rozstrzygnięcia – zaznacza Marzena Szczepaniak z Dolnośląskiego Inspektoratu Nadzoru Budowlanego we Wrocławiu.

Zdaniem kuzynów scedowanie na nich spadku jest celowym działaniem włodarzy Wojcieszowa. Według nich urzędnicy nie chcą, by nieruchomość trafiła do majątku gminy. A tak się stanie, gdy sąd nie ustali spadkobierców po zmarłych właścicielach.

- Do tej pory nic nie robili. Mogli zabezpieczać, jak ten budynek nadawał się jeszcze do zamieszkania. A jak się zawalił, to teraz szukają kogoś, by to odbudował – komentuje Artur Mołodecki.

- Szukają naiwnych, żeby to rozebrali i żeby urząd miał działkę pod sprzedaż. Jeszcze za wujka byli klienci, ale on tego nie mógł sprzedać, bo to nie było ani wujka, ani mojej mamy, ani ojca mojego kuzyna – podkreśla Robert Brzeziński.

Obaj kuzyni zamierzają walczyć. Obecnie w sądzie trwa postępowanie spadkowe. Zarówno pan Robert, jak i pan Artur nie zamierzają przyjąć spadku po swoich dziadkach. Nie czują się też odpowiedzialni za obecny stan spornej nieruchomości.

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Oglądaj inne reportaże tego reportera

XXXX XXXXXXX XXXXXX XX XXX XXX XXXX XXXX XXXXX

 

XXX XXXX X XXXXXXX XXXXXXXX XXXXXXX X XXXXX

 

XXXX XXXXXXX XXXXXX XX XXX XXX XXXX XXXX XXXXX

 

XXX XXXX X XXXXXXX XXXXXXXX XXXXXXX X XXXXX

 

XXXX XXXXXXX XXXXXX XX XXX XXX XXXX XXXX XXXXX

 

XXX XXXX X XXXXXXX XXXXXXXX XXXXXXX X XXXXX

 

XXXX XXXXXXX XXXXXX XX XXX XXX XXXX XXXX XXXXX

 

XXX XXXX X XXXXXXX XXXXXXXX XXXXXXX X XXXXX