Tymek nie poszedł do szkoły. Nie było dla niego miejsca!
1 września Tymoteusz, który jest dzieckiem autystycznym, usłyszał, że nie ma już miejsca w jego ukochanej szkole, do której uczęszczał przez pierwsze trzy klasy. Dyrektor specjalistycznej placówki w Poznaniu odesłała go z mamą, by poszukał sobie nowej szkoły. Taka zmiana to szok, zwłaszcza dla dzieci z autyzmem. Problem nie jest jednostkowy.
43-letnia Agnieszka Hossa z Poznania jest matką 11-letniego Tymoteusza. Chłopiec jest dzieckiem autystycznym. Walka o jego zdrowie trwa już od pierwszych miesięcy życia. Ale dzięki tej walce Tymek mógł pójść do specjalnej szkoły.
- Szkoła to jest całe jego drugie życie. Jeśli takie dzieci czują tam się dobrze, to rozwijają się rewelacyjnie - mówi.
Pani Agnieszka, podobnie jak inni rodzice chorych dzieci, zmaga się na co dzień z wieloma problemami: leczeniem, rehabilitacją, a nawet możliwością uczęszczania do szkół.
- Był pierwszy września, a mój syn zostanie w domu, bo czekamy na decyzję z wydziału oświaty. Na moje protesty, pytania, dlaczego to tak długo trwa, słyszę, że nie jestem jedyna - opowiada pani Agnieszka, mama autystycznego dziecka.
- To wszystko jest niedofinasowane. Inne byłoby podejście ludzi do nas i naszych dzieci, gdyby było inne finasowanie - uważa kolejna mama, pani Ewa.
ZOBACZ: Córka oskarżyła ją o gwałt i wpędziła do aresztu. Są badania wariografem
Niestety nawet jeśli rodzice znajdą szkołę, nie oznacza to, że problem znika. Doświadczyła tego właśnie Agnieszka Hossa i jej syn. Chłopiec przez cztery lata chodził do jednej szkoły i wszystko układało się dobrze.
- Przez rok chodził na takie spotkania adaptacyjne, to nie był ot taki wybór, że z dnia na dzień idzie do szkoły. Wiele trudu mnie kosztowało, żeby znaleźć tę wyjątkową właśnie placówkę dla niego. Wyjątkowa, bo sprawiała radość mojemu dziecku - opowiada.
- Lubię uczyć się matematyki - przyznaje Tymoteusz.
By Tymek mógł uczęszczać do czwartej klasy, musiał przejść specjalistyczne badania w poradni psychologiczno-pedagogicznej. I tu problemów nie brakuje.
- Kontakt z poradnią miałam już rok wcześniej, wówczas dostałam informację, to był kwiecień, że terminów jeszcze nie ma i otrzymałam numer, która jestem w kolejce. To był numer 286 - opowiada Agnieszka Hossa.
- Nie ma pieniędzy na edukację, oczywiście terapeuci nie są niczemu winni. To jest nie do zaakceptowania, że ponad rok czekamy na możliwość przyjęcia do poradni na diagnozę naszych dzieci - dodaje pani Natalia, która również wychowuje autystyczne dziecko.
Badania Tymka udało się zakończyć dopiero 31 sierpnia. Pani Agnieszka przed rozpoczęciem inauguracji roku szkolnego dostarczyła do szkoły dokumenty. Niestety okazało się, że dla jej syna w szkole nie ma miejsca.
- Nie mogłam nic więcej zrobić. Od zakończenia roku szkolnego jestem zapewniana, że to miejsce się znajdzie. 1 września wszyscy radośnie się witali, a my staliśmy na boisku patrząc, jak każdy odchodzi ze swoją panią. My zostaliśmy we dwoje. Pani dyrektor obróciła się do nas i stwierdziła, że nie ma dla nas miejsca w tej szkole. Nie otrzymała środków na utworzenie klasy dla Tymka, zabrakło po prostu pieniędzy - mówi pani Agnieszka.
Dyrektor skierowała matkę do kuratorium oświaty, by złożyła wniosek w sprawie znalezienia nowej szkoły.
Tymek przestał chodzić do szkoły. Jak twierdzi matka, takie przeżycie dla dziecka autystycznego to koszmar.
- On tak kochał te szkołę, a zostawili go samego. Skazali na traumę tak naprawdę, teraz dziecko obarcza siebie winą, że nie poszło do szkoły - mówi Agnieszka Hossa.
- Często takie zmiany skutkują regresem u dziecka. Nagła zmiana powoduje, że wracamy do punktu zero - zaznacza pani Anna, która również wychowuje autystyczne dziecko.
Próbowaliśmy wielokrotnie skontaktować się z dyrektorką szkoły. Bezskutecznie.
* Po realizacji reportażu dotarła do nas wiadomość, że wstępnie znaleziono Tymkowi nową placówkę. Nie wiadomo, czy chłopiec ją zaakceptuje i przejdzie proces adaptacji.