„Hospicjum umiera”. Dramatyczny apel

Wysoka inflacja, rosnące rachunki oraz opłaty sprawiają, że Polakom coraz trudniej pomagać innym. Los takich miejsc jak Hospicjum Cordis w Katowicach jest zagrożony. Placówka działa od ponad 30 lat, obecnie opiekę w nim znajduje prawie 100 osób. Niestety, bez wsparcia z zewnątrz może nie przetrwać. 

- Trafiliśmy tutaj praktycznie w ostatnich dniach życia Karoliny. Nie zapomnę, jak weszliśmy do pokoju i tej pościeli z myszką Miki… Jakby ktoś przewiedział, że jest to najbardziej ukochana postać Karoliny – wspomina pani Emilia, której 4-letnia córka zmarła w hospicjum.

- Dzieci, które umierają, nigdy nie pytają o to, jak będą leczone, ale pytają czy mnie będziesz zawsze kochała… - mówi dr Jolanta Grabowska-Markowska, prezes Hospicjum Cordis w Katowicach. 

ZOBACZ: Budowlaniec-oszust? "Dostanę pół roku w zawieszeniu, no i co?"

Placówka powstała, by pomóc ludziom chorym i cierpiącym. To ponad 100 podopiecznych, których w cierpieniu nie pozostawiono samych.    

- Jako młody lekarz wiedziałam o tym, że młodzi ludzie umierają w potwornych cierpieniach w szpitalu. Postanowiłam, że już nigdy tak nie będzie, że musi być tak, żeby człowiek odchodził w bardzo ludzki sposób, żeby to cierpienie choć trochę opanować. Żeby mieć poczucie, że wszystkie sprawy się załatwiło, potrzebna jest miłosna opieka drugiego człowieka - opowiada dr Jolanta Grabowska-Markowska, prezes hospicjum. 

- Mówię każdemu: kto nie szanuje życia, nich to zacznie robić. To jest ważne, nic więcej – mówi pani Teresa, podopieczna hospicjum.

- Wierzę w to, że ci ludzie, co tu pracują z poświeceniem, mnie nie opuszczą, na zasadzie: A leż sobie, abyś tylko nie jęczał – tłumaczy pan Stanisław.

- Mam opiekę lekarską, pielęgniarską, opiekunów medycznych, którzy się nami zajmują, posiłki, opiekę psychologów, nie ma lepszego miejsca – ocenia pani Jolanta, podopieczna hospicjum.

ZOBACZ: Oszukani sadownicy. 200 mln zł strat

Hospicjum wspiera podopiecznych. Ale także rodziny chorych, które bardzo często nie mogłyby zapewnić im tak dobrej opieki, leczenia i wsparcia. Rodziny są wspierane także po śmierci bliskiej osoby.

- Nie tylko zaopiekowali się Karoliną, ale zaopiekowali się również mną. Stało się, jak się stało, Karolina odeszła… Ale później przez blisko dwa lata hospicjum nie zostawiło mnie –wspomina pani Emilia, która pożegnała 4-letnią córkę. 

- Próbowaliśmy mamie pomóc w domu, opiekować się nią sami, ale to nam nie wychodziło. Potrzebna jest pomoc kompleksowa, w domu nie moglibyśmy zapewnić jej tego, co ma tutaj – zaznacza pani Barbara, córka podopiecznej hospicjum.

ZOBACZ: Auta pływają w… garażach. Wystarczy duży deszcz

Hospicjum zaledwie w 60 procentach jest dofinansowane z Narodowego Funduszu Zdrowia. Pozostałe pieniądze zbierano, by utrzymać placówkę. Niestety, dziś sytuacja jest dramatyczna. Coraz trudniej pozyskać fundusze. Rosnące ceny powodują, że brakuje pieniędzy dla podopiecznych oraz na pensje pracowników. Bez wsparcia, hospicjum może sobie nie poradzić. 

- Widziałam napisane na bramie: „Hospicjum umiera”. Mam nadzieję, że do tego nie dojdzie, że ludzie pomogą z różnych stron – mówi pani Ałła podopieczna placówki.

* Jeżeli chcą Państwo pomóc hospicjum, prosimy o kontakt z redakcją: 22 514 41 26, interwencja@polsat.com.pl, jesteśmy również na Facebooku.

Oglądaj inne reportaże tego reportera

XXXX XXXXXXX XXXXXX XX XXX XXX XXXX XXXX XXXXX

 

XXX XXXX X XXXXXXX XXXXXXXX XXXXXXX X XXXXX

 

XXXX XXXXXXX XXXXXX XX XXX XXX XXXX XXXX XXXXX

 

XXX XXXX X XXXXXXX XXXXXXXX XXXXXXX X XXXXX

 

XXXX XXXXXXX XXXXXX XX XXX XXX XXXX XXXX XXXXX

 

XXX XXXX X XXXXXXX XXXXXXXX XXXXXXX X XXXXX

 

XXXX XXXXXXX XXXXXX XX XXX XXX XXXX XXXX XXXXX

 

XXX XXXX X XXXXXXX XXXXXXXX XXXXXXX X XXXXX