Zamiast torfu, pieniądze wyrzucone w błoto
Przez telefon jest miły i skłonny do obniżenia ceny po uiszczeniu przedpłaty. Gdy dostaje pieniądze, kontakt staje się utrudniony, a w końcu ustaje. Ostrzegamy przed ogłaszającym się internecie sprzedawcą torfu. Mariusz A. oszukał co najmniej kilka osób na kilka i kilkanaście tysięcy złotych.
Pani Anna z Prószkowa w okolicach Opola postanowiła zająć się uprawą borówek. Potrzebowała kwaśnego torfu. W internecie znalazła ogłoszenie firmy zajmującej się jego sprzedażą. Kobieta wpłaciła 15 tysięcy złotych i czekała na dostawę.
- Zadzwoniłam na numer ogłoszenia. Okazało się, że ma dostępny torf. Na drugi dzień zadzwonił i poprosił o adres dostawy. Powiedział, że jeżeli mu zrobię przelew, to on mi taniej sprzeda, zrobiłam mu ten przelew. Wysłał fakturę proforma na maila. Dostawa miała być między 6 a 9 września. Nawet nie brałam pod uwagę tego, że może się coś stać – wspomina pani Anna.
ZOBACZ: Niepełnosprawni skazani na izolację Problem dotyczy całej Polski
Mariusz A. na jednym z portali internetowych podaje się za sprzedawcę torfu, na fakturach wpisuje różne firmy i adresy. Jedziemy do Gdańska pod adres podany na jednej z faktur. Okazuje się, że o firmie sprzedającej torf nikt nie słyszał.
- Miał dobre opinie, dużo rzeczy zamawiam przez internet i nie było takiego problemu, żeby ktoś czegoś nie dostarczył – opowiada pani Anna.
Pani Anna próbowała odzyskać pieniądze, kiedy jeszcze Mariusz A. odbierał telefon. To nagrany fragment rozmowy:
- Ja bym poprosiła o zwrot pieniążków, dwa tygodnie już minęły, trzeci, my sobie gdzie indziej znajdziemy.
- Wie pani co, ja jestem zależny od firm transportowych. Dajmy sobie do weekendu czas, bo po weekendzie mamy zawsze więcej samochodów.
- Ale pan już obiecał, że w tym tygodniu będzie na 100 procent.
- Będę do pani dzwonił…
ZOBACZ: 500 zł na życie i widmo bezdomności
Kolejnym poszkodowanym jest pan Zbigniew z okolic Opatowa w województwie świętokrzyskim. Mężczyzna stracił 14 tysięcy zł.
- Zamówiłem od Marcina A w 2020 roku i towar dotarł bez problemu. W tym roku postanowiliśmy powiększyć plantację. Zapłaciłem za całość przedpłatą, żeby uzyskać lepszą cenę. Torf zamówiłem w sierpniu, w przeciągu 4-10 dni miał do mnie trafić – tłumaczy.
Pan Karol z okolic Warki w województwie mazowieckim wpłacił prawie 7 tysięcy zaliczki tej samej firmie.
- Dogadaliśmy się na zakup 120 metrów torfu. Mi się udało utargować 1000 zł i to mnie skusiło, żeby tą zaliczkę zapłacić. Byliśmy umówieni na dostawę na następny tydzień, a zamawiany był 27 kwietnia. Przed transakcją kontakt był świetny, później nagle był utrudniony. Coś kręcił, że kierowca mu nie dojechał, coś się wydarzyło, a na koniec już nie odbierał, wiedziałem, że będzie problem – relacjonuje pan Karol.
ZOBACZ: Ani pieniędzy, ani pompy ciepła. Poszkodowani w całej Polsce
Część poszkodowanych zgłosiła sprawę policji i prokuraturze. Jednak, jak się okazuje, szanse na odzyskanie pieniędzy są niewielkie.
- To było 10 tysięcy złotych za torf. Czekam na towar od 2018 roku. Sprawa została później skierowana do komornika, komornik przekazał, że niestety ten pan nie ma nic na siebie, żeby cokolwiek można było ściągnąć – opowiada pani Joanna, kolejna poszkodowana.
- Teraz już przedpłat nie robię i odradzam takie praktyki, lepiej parę groszy dołożyć do towaru i zapłacić za niego, jeżeli mam go już na miejscu – mówi pan Zbigniew.