Chcieli niższych rachunków za ogrzewanie i prąd. Zostali oszukani

Pan Jerzy jest emerytem, mieszka w niewielkiej wsi w województwie kujawsko-pomorskim. Żeby obniżyć swoje domowe rachunki postanowił założyć pompę ciepła i panele fotowoltaiczne. Skorzystał z usług toruńskiej firmy Łukasza M. - Kulturalnie powiedzieć o nim złodziej, oszust to bardzo mało. To były oszczędności życia – mówi. Poszkodowanych jest więcej.

Jerzy Polichnowski tłumaczy, że wraz z żoną o założeniu fotowoltaiki i pompy ciepła myśleli już od dłuższego czasu.

- Od znajomych dowiedzieliśmy się, że podpisali umowę z panem, który tu w naszej okolicy zakładał takie instalacje. Miał konkurencyjne ceny, odstające od normalnych, więc zapytałem, gdzie jest haczyk. Mówił, by się nie przejmować, że już ma zgromadzone materiały, kupione pod tańszej cenie i chce być konkurencyjny na rynku – opowiada Jerzy Polichnowski.

ZOBACZ: Bój o ojcostwo. Rodzina skremowała ciało

Mężczyzna wpłacił zaliczkę, ponad 34 tysiące złotych i czekał na instalację, która miała rozpocząć się w lutym tego roku. Od lutego nie ma jednak ani instalacji, ani pieniędzy.

- Jeden telefon, drugi, tłumaczył, że wszystko jest na dobrej drodze, ale trzech pracowników na pandemię zachorowało. Jak się dzwoniło w poniedziałek, to odpowiedź była: w piątek zaczynamy, żeby cały tydzień miał spokój. Stało się jasne, że on tego nie wykona, że nie ma zamiaru – tłumaczy pan Jerzy.

Siedemdziesięcioletni Włodzimierz Gołębiewski to kolega pan Jerzego. Mężczyzna też skorzystał z usług firmy Łukasza M. Stracił ponad 19 tysięcy złotych.

- Był strasznie przekonywujący ze względu na to dziecko, które woził w samochodzie, mówię: taki opiekuńczy. A woził to dziecko, bo go żona zostawiła. W styczniu przyjął ode mnie zamówienie, prace miały być z końcem lutego. Przestał odbierać telefony – opowiada Włodzimierz Gołębiewski

ZOBACZ: Walczy z Pocztą Polską. Zwolniono go po 32 latach pracy

- My wpłaciliśmy 22 tysiące zł zaliczki. Pan deklarował, że instalacja zostanie wykonana w grudniu ubiegłego roku – mówi kolejna poszkodowana Emilia Zawada.

- Wpłaciliśmy w sumie 22 tysiące zaliczki. Miesiąc został do wykonania prac, ciągłe telefony, cały czas obiecywał, że "po niedzieli", że "przyszłym tygodniu". Mówił, że ma 20 ekip, które montują te instalacje, ale później się okazało, że ma jednych podwykonawców, którym też zalegał z płatnościami - tłumaczy Jacek Modrzejewski.

Szukamy firmy Łukasza M. w Toruniu. Okazuje się, że zniknęła, a kontaktu z mężczyzną nie ma.

- Ja nie mam kontaktu z synem, nie wiem gdzie jest, przychodzili tu ludzie, ale nie wiem gdzie on jest – słyszymy od Łukasza M.

ZOBACZ: Szokująca agresja pasażerów. Kierowcy biją na alarm

Poszkodowani zgłosili sprawę prokuraturze. Skontaktowaliśmy się z adwokatem Łukasza M., ale ani on, ani Łukasz M. nie chcieli komentować sprawy.

- My już nie łudzimy się, że odzyskamy nasze pieniądze, chociaż bardzo byśmy chcieli, bo to nie były małe pieniądze. Mam tylko nadzieję, że osoby inne osoby zostaną ostrzeżone – podsumowuje Emilia Zawada.

Oglądaj inne reportaże tego reportera

XXXX XXXXXXX XXXXXX XX XXX XXX XXXX XXXX XXXXX

 

XXX XXXX X XXXXXXX XXXXXXXX XXXXXXX X XXXXX

 

XXXX XXXXXXX XXXXXX XX XXX XXX XXXX XXXX XXXXX

 

XXX XXXX X XXXXXXX XXXXXXXX XXXXXXX X XXXXX

 

XXXX XXXXXXX XXXXXX XX XXX XXX XXXX XXXX XXXXX

 

XXX XXXX X XXXXXXX XXXXXXXX XXXXXXX X XXXXX

 

XXXX XXXXXXX XXXXXX XX XXX XXX XXXX XXXX XXXXX

 

XXX XXXX X XXXXXXX XXXXXXXX XXXXXXX X XXXXX