Rolnicy z Pomorza bez pieniędzy za kukurydzę
Grupa rolników z Pomorza czuje się pokrzywdzona przez firmę skupującą kukurydzę. Zgodnie z umową dostarczyli ją do spółki w grudniu zeszłego roku i do dzisiaj nie otrzymali pieniędzy.
Pani Kamil ma 34 lata i mieszka we wsi Siecie na Pomorzu. Mężczyzna jest rolnikiem, na ponad dwustu hektarach ziemi uprawia kukurydzę, jest także producentem drobiu.
- Od rana do wieczora pracujemy, czasami nawet 24 godziny na dobę, gdy są żniwa. Najczęściej w listopadzie rozpoczynamy zbiór kukurydzy. Wstajemy rano, szykujemy kombajn zbożowy, smarujemy go, trzeba wyczyścić, zatankować i ruszamy w pole. To jest kukurydza na ziarno. Można ją przeznaczyć na paszę lub do gorzelni. Głównym czynnikiem od którego jesteśmy zależni jest pogoda. No i nieuczciwi kontrahenci, którzy nie zapłacą - opowiada Kamil Romanowski, poszkodowany rolnik.
ZOBACZ: Walczy o dzieci. Druzgocząca decyzja sądu
Mężczyzna ma na myśli spółkę, do której w zeszłym roku dostarczał swoją kukurydzę. Firma działająca w województwie pomorskim prowadzi biogazownię, zasilaną produktami od lokalnych rolników, takich jak pan Kamil.
- Ze spółką rozpocząłem współpracę w zeszłym roku. Ja się wywiązałem z kontraktu, firma miała zapłacić w ciągu 21 dni po dostarczeniu towaru, ale nie otrzymałem obiecanej kwoty. Wysłałem wezwania do zapłaty, firma opłaciła dwie faktury, ale pozostała kwota, 77 tysięcy zł, nie została uregulowana. Od tamtej pory nie odbierali już ode mnie telefonów, zero kontaktu. Poszkodowanych jest dużo więcej, ta firma, jak się później okazało, co roku robi taki numer, że nie płaci kontrahentom - relacjonuje Kamil Romanowski.
- Udzielałem porad prawnych klientom oszukanym na kwoty dużo wyższe, rzędu 600, 700 tysięcy złotych. Uważam, że jest to szerszy proceder i spółka jest winna nie tylko moim klientom, ale i innym rolnikom, którym w podobny sposób nie zapłaciła - zaznacza Bartłomiej Tutak, pełnomocnik części pokrzywdzonych.
ZOBACZ: Chcieli niższych rachunków za ogrzewanie i prąd. Zostali oszukani
Kolejnym poszkodowanym przez spółkę jest Tomasz Hałaburda, rolnik ze wsi Wierzchocino na Pomorzu. Mężczyzna dostarczył nieuczciwym kontrahentom kilkadziesiąt ton kukurydzy. Swoje straty wycenia na około 40 tysięcy złotych.
- Skosiłem kukurydzę jakoś tydzień przed Bożym Narodzeniem. Warunki były fajne, sprzyjające, słoneczko świeciło, dlatego była taka w miarę wysuszona. Sprzedałem ją tam, gdzie woził mój kolega. On podstawił transport, on tam sprzedawał i ja też. Dali trochę lepszą cenę. Ale jak doszło do momentu wypłaty, to było to przeciągane. No i tak się skończyło, że nic nie zostało zapłacone - opowiada rolnik.
Nikt z obecnych w biurze firmy nie chciał z nami porozmawiać. Zamiast tego otrzymaliśmy od ochroniarza, jakby przygotowane już wcześniej na taką ewentualność, oświadczenie zarządu spółki.
"Spółka nie może spłacać wierzycieli w tym momencie. (…) Dłużnik czeka na zatwierdzenie planu restrukturyzacyjnego przez sąd. Przewiduje on sprzedaż przedsiębiorstwa (…). Z uzyskanych sum ze sprzedaży zostaną zaspokojeni wierzyciele."
ZOBACZ: Bój o ojcostwo. Rodzina skremowała ciało
Poszkodowani muszą teraz jeszcze ciężej pracować, żeby odrobić straty, na jakie zostali narażeni. Jednocześnie wciąż wierzą, że sprawiedliwości stanie się zadość i odzyskają swoje pieniądze.