Nie była w stanie sama chodzić, ZUS odmówił świadczenia

Żona Edwarda Pyzio ciężko chorowała, miała orzeczony znaczny stopień niepełnosprawności i nie była w stanie sama przejść kilku metrów. Jednak według orzeczników ZUS nie przysługiwało jej tzw. 500+ dla niepełnosprawnych. Po śmierci pani Grażyny, jej mąż walczy o wypłatę zaległych świadczeń, by wyjść z długów.

76-letni Edward Pyzio mieszka we wsi Skarszów Górny niedaleko Słupska. Mężczyzna jest wdowcem. W czerwcu tego roku pochował żonę - panią Grażynę. Małżeństwo przeżyło prawie pół wieku razem.

- Jak żeniłem się, to miałem 29 lat - wspomina pan Edward.

ZOBACZ: Niepełnosprawna kontra spółdzielnia. „Kubły na śmieci są ważniejsze”

Problemy małżeństwa zaczęły się kilkanaście lat temu, gdy żona pana Edwarda mocno podupadła na zdrowiu. Pani Grażyna chorowała między innymi na stwardnienie rozsiane, cukrzycę i raka piersi. A to dopiero otwierało długą listę jej dolegliwości.

- Musiałem rękę podać żonie, podnieść ją, bo sama się nie mogła podnieść. Wtedy pomału, za jedną rękę, w drugiej laskę miała, żeby ją do toalety zaprowadzić. Ale to nie wystarczyło. Żona była na tyle chora, że ja ją prowadziłem, a ona w ułamku sekundy potrafiła upaść na ziemię - opowiada Edward Pyzio.

- Patrzyłam na tę schorowaną kobietę, cierpiała. Jak się nam tutaj przewracała, to pogotowie żeśmy wzywali. Przyjechało pogotowie i tu, właśnie tu na podłodze w kuchni leżała sąsiadka, bośmy nie mieli siły z sąsiadem jej podnieść - mówi Wioleta Jopek, sąsiadka pana Edwarda.

- Jesienią 2019 roku Grażyna Pyzio wystąpiła do Zakładu Ubezpieczeń Społecznych o świadczenia uzupełniające dla osób niesamodzielnych. Świadczenie w powszechnym odbiorze nazywane jest 500+ dla niepełnosprawnych - informuje Krzysztof Cieszyński z Zakładu Ubezpieczeń Społecznych w województwie pomorskim.

ZOBACZ: Runęła ściana kamienicy, mieszkania rozgrabiono!

Świadczenia jednak odmówiono.

- Pismo przyszło odmowne, pani orzecznik stwierdziła, że: „żona jeszcze może pracować”. To ja już byłem całkowicie z nóg ścięty, jak usłyszałem, że może jeszcze pracować. Jak tu wszędzie, na ulicy, przewracała się - komentuje pan Edward.

- Osobiście prowadziłem sprawę o ubezwłasnowolnienie małżonki pana Edwarda. I biegli w tej sprawie nie pozostawiają wątpliwości. Pani Grażyna miała już na tyle silne zaburzenia w sferze psychicznej, że nie była świadoma miejsca, gdzie się znajduje i co robi. To dobitnie pokazuje, że ten stan zdrowia pani Grażyny nie pozostawiał wątpliwości co do możliwości samodzielnej egzystencji - podkreśla Bartłomiej Tutak, pełnomocnik Edwarda Pyzio.

Również zdaniem sąsiadki pana Edwarda, jego żona nie była w stanie samodzielnie funkcjonować.

- Nawet jak kupił jej balkonik, to ona przy tym balkoniku sama nie mogła się na rękach dźwignąć, żeby przejść z pokoju do ubikacji i z powrotem - mówi Wioleta Jopek, sąsiadka pana Edwarda.

- Pan Edward złożył odwołanie do Sądu Okręgowego w Słupsku, gdzie do dzisiaj toczy się postępowanie. Niestety, należy tu stwierdzić, że małżonka pana Edwarda nie dożyła zakończenia procesu. Wobec tego pan Edward wstąpił do sprawy jako osoba, która ma możliwość pobrać te świadczenia - dodaje Bartłomiej Tutak, pełnomocnik Edwarda Pyzio.

- Jesteśmy po przygotowanych opiniach biegłych. Są one rozbieżne. Niektórzy biegli stwierdzili niezdolność do samodzielnej egzystencji, inni tej niezdolności nie stwierdzili. Czekamy na rozstrzygnięcie sądu i w zależności od tego rozstrzygnięcia ZUS będzie podejmował dalsze kroki - informuje Krzysztof Cieszyński z Zakładu Ubezpieczeń Społecznych w województwie pomorskim.

ZOBACZ: Sąsiedzki spór o… kury na wsi. Rozstrzygał sąd!

Gdy pani Grażyna jeszcze żyła, łączny dochód małżeństwa wynosił niewiele ponad 2,5 tysiąca złotych. Lwią część tej sumy pochłaniały kosztowne leki oraz dojazdy do lekarzy. Przez to pan Edward zadłużył się u rodziny i znajomych na kilka tysięcy złotych.

- Ja już byłem finansowo wyczerpany, nad krawędzią. Ratowałem się, jak mogłem, żeby jak najlepiej żonie pomagać. Ja jeszcze do dzisiaj się skrobię, bo wiem, że pożyczyłem, to będę starał się oddać, nie chcę takim być, co nie oddaje. Jestem zapożyczony, ale pomału, pomału jakoś… Skromniej zjem, ale będę oddawał - mówi.

Pan Edward nie ukrywa, że wypłata zaległych świadczeń pomogłaby mu stanąć na nogi. Dlatego zapowiada, że będzie walczył z ZUS-em, dopóki starczy mu sił. Jednocześnie mężczyzna martwi się, czy uda mu się dożyć sprawiedliwości.

- Jak żonę pochowałem, to ja do dzisiaj w nocy nie mogę spać. Męczę się i myślę, czy do rana doczekam. Najgorszemu wrogowi nie życzę, żeby ktoś miał przejść to, co ja przeszedłem i męczyłem się. Musiałem ścierpieć wszystko najgorsze, ale musiałem, bo walczyłem o nią - podsumowuje pan Edward.

Oglądaj inne reportaże tego reportera

XXXX XXXXXXX XXXXXX XX XXX XXX XXXX XXXX XXXXX

 

XXX XXXX X XXXXXXX XXXXXXXX XXXXXXX X XXXXX

 

XXXX XXXXXXX XXXXXX XX XXX XXX XXXX XXXX XXXXX

 

XXX XXXX X XXXXXXX XXXXXXXX XXXXXXX X XXXXX

 

XXXX XXXXXXX XXXXXX XX XXX XXX XXXX XXXX XXXXX

 

XXX XXXX X XXXXXXX XXXXXXXX XXXXXXX X XXXXX

 

XXXX XXXXXXX XXXXXX XX XXX XXX XXXX XXXX XXXXX

 

XXX XXXX X XXXXXXX XXXXXXXX XXXXXXX X XXXXX