Zapadła w śpiączkę. Walka o wybudzenie

40-letnia pani Emilia zachłysnęła się i zapadła w śpiączkę. Była w drugim miesiącu ciąży. Lekarze sugerowali aborcję, ale dzięki uporowi rodziny, nie zgodził się na to sąd. Mała Róża przyszła na świat jako wcześniak, ale rozwija się prawidłowo. Trwa poszukiwanie odpowiedniej kliniki, która pomoże wybudzić jej mamę.

Pani Emilia ma 40 lat. Pracuje w świetlicy szkoły podstawowej w Brodnicy w województwie kujawsko-pomorskim. Od lipca jest w śpiączce. Kobieta zachłysnęła się podczas snu.

- O godzinie w 2:30 mąż się przebudził i usłyszał charczenie. Zadzwonił po pogotowie, wzięliśmy ją na podłogę i zaczęliśmy reanimację. Pogotowie przyjechało i pierwsze słowa: nie żyje. Zaczęłam krzyczeć, że ona musi żyć, zaczęli reanimować i wróciła – wspomina Elżbieta Makowska, matka pani Emilii.

- Emi zadławiła się treścią żołądkową podczas snu, co zatrzymało akcję serca. Potem to serducho Emi stanęło w szpitalu po raz kolejny, nad ranem. Lekarze nie dawali jej żadnych szans, powiedzieli, żebyśmy przygotowali się do pogrzebu – opowiada Rafał Topolewski, narzeczony pani Emilii.

ZOBACZ: Wielodzietna rodzina spędzi pierwsze święta w nowym domu

W chwili nieszczęśliwego wypadku pani Emilia była w drugimi miesiącu ciąży. Lekarze sugerowali jej przerwanie, ale na to, po konsultacji z rodziną, nie zgodził się sąd. W grudniu na świat przyszła Róża - 1690 gramów szczęścia.

- Mieliśmy spotkanie, sugerowali, że będą chcieli raczej usunąć ciążę, że jest zagrożenie dla córki, a dziecko muszą wspomagać oddechowo. I wystąpili do sądu. Napisali jednak, że ciąża rozwija się prawidłowo, nie budzi zastrzeżeń, i sędzię to zaniepokoiło – tłumaczy Elżbieta Makowska, matka pani Emilii.

ZOBACZ: Mieli wykupić mieszkania, od 30 lat są zbywani

Róża urodziła się zdrowa, ale jako wcześniak musi pozostać w szpitalu. Na razie przytulać ją może jedynie tata…

- Jestem zakochany po uszy, lekarze mnie przygotowywali, że Emi się nie wybudzi, sam będę musiał zmierzyć się z wychowaniem Róży. Myślałem nawet o tym, żeby oddać Różę do adopcji, żeby miała lepiej, bo tak mnie lekarze pokierowali. Wystraszyłem się, że nie podołam, ale jak Róża pojawiła się na świecie, to zdecydowałem, że nie oddam jej nikomu, poczekam na Emi. Róża ma się rewelacyjnie, jest zdrowa, sama je – mówi Rafał Topolewski.

- Bardzo duże mamy wsparcie od szkoły, gdzie Emilka pracuje. Jestem im wdzięczna za wsparcie finansowe i duchowe. Dzieciaczki organizowali kiermasze, zbierali książki - na paliwo dla nas, żebyśmy mogli jeździć do niej – zaznacza Elżbieta Makowska, matka pani Emilii.

Już wkrótce pani Emilia będzie musiała opuścić bydgoski szpital. Rodzina kobiety szuka dla niej miejsca w specjalistycznej klinice, która wybudza ludzi. Niestety kolejka oczekujących jest długa, a skuteczną rehabilitację trzeba rozpocząć jak najszybciej.

ZOBACZ: Leśnicy zamknęli im dojazd do domu. Nauczyciele odcięci od świata

- Mija pięć miesięcy. Emilka oddycha samodzielnie, wszystkie organy pracują. Walczy. To super człowiek, anioł. Można to nazwać miłością życia, długo na siebie czekaliśmy. Teraz ja poczekam na Emi, bo wiem, że na pewno wróci – mówi narzeczony Rafał Topolewski.

- Placówka jest najważniejsza, nie oszukujmy się, szpital nie jest placówką do wybudzania. Ja wierzę, że ona jest z nami, ona nas słyszy, ona jest tylko uwięziona we własnym ciele – tłumaczy Magdalena Marwitz, przyjaciółka pani Emilii.

- Wchodzę, jest nerwowa, szybko oddycha. Jak pogłaszcze ją po głowie, uspokaja się, zaczynam do niej mówić, ona się uspokaja. Nie oddycha tak nerwowo, oczu nie ma takich rozbieganych – opowiada Joanna Gawron, siostra pani Emilii.

Oglądaj inne reportaże tego reportera

XXXX XXXXXXX XXXXXX XX XXX XXX XXXX XXXX XXXXX

 

XXX XXXX X XXXXXXX XXXXXXXX XXXXXXX X XXXXX

 

XXXX XXXXXXX XXXXXX XX XXX XXX XXXX XXXX XXXXX

 

XXX XXXX X XXXXXXX XXXXXXXX XXXXXXX X XXXXX

 

XXXX XXXXXXX XXXXXX XX XXX XXX XXXX XXXX XXXXX

 

XXX XXXX X XXXXXXX XXXXXXXX XXXXXXX X XXXXX

 

XXXX XXXXXXX XXXXXX XX XXX XXX XXXX XXXX XXXXX

 

XXX XXXX X XXXXXXX XXXXXXXX XXXXXXX X XXXXX