Oliwier stanął w obronie matki. Trafił do Kliniki Budzik
15-letni Oliwier stanął w obronie matki, gdy jego ojciec rzucił się na nią z nożem i brutalnie zamordował. Chłopak został poważnie zraniony w brzuch. Jego stan dramatycznie się pogorszył, za co rodzina, powołując się na opinie ekspertów, wini lekarzy ze szpitala w Radomiu. Oliwer trafił do Kliniki Budzik. Każdy dzień to nadzieja na nawiązanie szerszego kontaktu z nim.
Rozniszew – mała wieś na Mazowszu. Tu mieszkała pani Anna z mężem Andrzejem. Mieli dwóch synów. Kilka lat temu w rodzinie pojawiły się kłopoty. Wszystko zaczęło się od pożaru budynków gospodarczych i problemów finansowych. Z tą trudną sytuacją nie mógł poradzić sobie mąż pani Anny.
- Całe życie był nastawiony na gromadzenie pieniędzy i zawsze było mu mało, nigdy nie był szczęśliwy – wspomina pani Iwona, siostra pani Anny.
Najgorsze przyszło jednak 29 grudnia 2021 roku. W nocy między małżonkami doszło do kłótni. Po chwili 43-letni wówczas Andrzej K. brutalnie zaatakował nożem 41-letnią panią Annę. W obronie matki stanął 15-letni syn Oliwier. Młodszy syn schował się w łazience. Niestety pani Anna zmarła.
- W domu pełno krwi, jak weszłam, to się załamałam. Andrzej musiał siedzieć okrakiem i dźgać Anię, a Oliwier trzymał go za rękę i krzyczał: Tato. Nie! – mówi pani Iwona, siostra pani Anny.
ZOBACZ: Pusta kasa i brak węgla. Mieszkańcy wściekli na zarządcę
Andrzej K. po kilku godzinach poszukiwań został zatrzymany.
- Usłyszał dwa zarzuty: pierwszy to zabójstwo żony, drugi - usiłowania zabójstwa i spowodowanie długotrwałej choroby, która skutkowała ciężkim kalectwem u syna. Z opinii biegłych wynika, że w trakcie czynu podejrzany miał zniesioną zdolność co do rozpoznawania swoich czynów i pokierowania swoim postępowaniem. Będzie skierowany wniosek do sądu o umorzenie postępowania i zastosowanie środków zabezpieczających polegających na umieszczeniu go w placówce leczniczej – informuje Agnieszka Borkowska z Prokuratury Okręgowej w Radomiu.
- Boję się, że on wyjdzie i mi coś zrobi. Z tego, co mi pisał w liście, to nie ma wdzięczności, że ja się opiekuję Bartkiem i Oliwierem, tylko on myśli o powrocie tutaj i chce walczyć o dom, majątek – mówi pani Iwona, siostra pani Anny.
ZOBACZ: Poruszający wpis z prośbą o pomoc. Jak jest naprawdę?
Pani Iwona obawia się mordercy siostry. To jednak nie jedyny kłopot. Kobieta walczy z radomskim szpitalem, gdzie Oliwer trafił po heroicznej obronie matki. Ojciec ugodził go nożem w brzuch. Zdaniem rodziny dziś chłopiec jest w tak ciężkim stanie z powodu licznych błędów medycznych popełnionych w szpitalu.
- Oliwier siedział w samochodzie u nich, trzymał się za brzuch, bo miał ranę i uciskał ją, ale wyszedł z tego auta i wsiadł do karetki. Myślałam, że wyjdzie za 2-3 tygodnie z tego szpitala - wspomina pani Iwona, siostra pani Anny.
- Nie tylko w mojej opinii, ale też profesorów, powinna być to pomoc natychmiastowa i to na OIOM-ie. Rany były głębokie i o tym wiedzieli lekarze. W takiej sytuacji, o tym mówią wszyscy eksperci, wtedy należy otworzyć brzuch, a tego nie było – mówi zaangażowana w sprawę senator Lidia Staroń.
Oliwier przebywa od prawie roku w Klinice Budzik w Międzylesiu. Tam ma pełną rehabilitację i leczenie.
- Mamy wrażenie, że on cały czas przeżywa tę tragedię, która spowodowała, że tu jest. Sądzimy, że ma świadomość, że jego mama zginęła i stąd jego bardzo częsty płacz, który nie ma uzasadnienia, że go coś boli – opowiada Maciej Piróg, dyrektor Kliniki Budzik.
ZOBACZ: Kolej buduje ogromny mur w Zakopanem. Nawet urzędnicy o nim nie wiedzieli
Pani Iwona zbiera pieniądze na dalsze leczenie i rehabilitację siostrzeńca.
- U nas teraz wszystko jest za darmo, natomiast później już niekoniecznie. Jednym z miejsc, do których mógłby trafić, byłby dom, niestety dom rodzinny w jego sytuacji nie istnieje. Mamy kontakt z takim ośrodkiem w Toruniu, uważamy, że jest bardzo dobry i wstępnie już tam Oliwiera zgłosiliśmy. Pobyt najprawdopodobniej musi być finansowany lub współfinasowany przez rodzinę, opiekunów prawnych – dodaje Maciej Piróg, dyrektor Kliniki Budzik.
- Chciałabym, żeby Oliwiarek powiedział jakieś słowo do nas, żeby się odezwał, a Bartuś, żeby wyrósł na porządnego człowieka – mówi Marianna Domaszczyńska, kuzynka pani Anny.