Odpady kolejowe na działce. Walczy w sądzie
Pani Monika wydzierżawiła pole włoskiej firmie, która remontowała linię kolejową. Podczas prac nawieziono ogromne hałdy odpadów, które do dziś nie zostały uprzątnięte. Włosi zeszli z budowy i wycofali się z Polski nie płacąc pani Monice. Kobieta żąda, by działkę do poprzedniego stanu przywróciło PKP.
Pani Monika mieszka koło Nałęczowa na Lubelszczyźnie. Od kilku lat walczy o zaległy czynsz za korzystanie z jej pola oraz o usunięcie odpadów.
- W 2017 roku podpisałam umowę z firmą Astaldi, podwykonawcą kolei o dzierżawę nieruchomości. W tym momencie te hałdy odpadów są zarośnięte, ale mam zdjęcia z 2019, 2020 roku, jak to wyglądało. Widać jakieś betonowe odpady, kable, gruz. To są m.in. zwożone pozostałości ze stacji PKP z rozbiórki peronów – opowiada Monika Jakubaszek.
ZOBACZ: Wrzucił ciało swojej matki do Wisły. Ruszył proces Amerykanina
Włoska firma budowlana zeszła z budowy, pozostawiając wiele niezapłaconych faktur. W 2018 roku jej podwykonawcy walczyli o zaległe wypłaty.
Większość podwykonawców otrzymała swoje należności. Pani Monika swoje straty wycenia na ponad 200 tysięcy złotych. Co gorsza jej grunty wcześniej były uprawiane. Teraz to niemożliwe.
- Przed 2017 rokiem to było zwykłe pole uprawne, dostawałam dotacje z ARiMR, w tym momencie od 6 lat nie mam nic. Kolejarze obiecywali, że nowa umowa będzie podpisana, było kilka firm przedstawionych, z którymi miała być podpisana umowa i do tej pory nic – zaznacza Monika Jakubaszek.
Na działce obok gruntów pan Moniki składowane były kamienie z nasypów kolejowych. Ofertę ich wykorzystania dostały lokalne władze. I tu pojawił się problem.
- PKP przekazało, że gmina mogłaby pozyskać ten materiał jako kamień do utwardzania dróg. Pobraliśmy sobie próbki z hałd, wysłaliśmy do badań i wykazano negatywne działanie analizowanych odpadów na stan jakości środowiska gruntowego. Same podkłady kolejowe są nasączane substancjami, które mają chronić przed dewastacją, plus te opryski stosowane na torach w ramach utrzymania sieci. Pod tym kątem ten kamień był badany – tłumaczy Wiesław Pardyka, burmistrz Nałęczowa.
ZOBACZ: Liczniki grozy. Oszczędzają wodę, a i tak muszą dopłacać
O sprawie pozostałości po remoncie torów chcieliśmy porozmawiać z rzecznikiem prasowym PKP PLK. Niestety nie chciał się z nami spotkać, a w mailu tłumaczył, że to nie jest problem kolejarzy.
Pani Monika wysyłała kolejarzom wezwania do zapłaty, ale nie dostawała odpowiedzi. Okazuje się, że odzyskanie pieniędzy i uprzątniecie tego terenu mogą być bardzo trudne. Zapłacić i posprzątać powinna włoska firma, ale próżno jej szukać w Polsce.
- Ciężko jest we Włoszech szukać tych właściwych podmiotów, a nie ma przepisu, który zmuszałby PLK, by takie umowy brać na siebie – stwierdza Adrian Furgalski, ekspert z Zespołu Doradców Gospodarczych Tor.
- W tej sytuacji nie było ani umowy ustnej, ani pisemnej, więc kierowanie jakiegokolwiek roszczenia do PKP jest błędną drogą – uważa adwokat Katarzyna Stankiewicz.
- Coraz bardziej tracę nadzieję, tyle lat się to już toczy, pojawiałam się w różnych instytucjach, teraz już jestem w sądzie z tą sprawą i nie mogę sobie dać rady, dlatego poprosiłam telewizję o pomoc – mówi Monika Jakubaszek.