Zbierali pieniądze na grób syna. Ludzie czują się oszukani
Do naszej redakcji zgłosili się ludzie, którzy czują się poszkodowani przez jednego z mieszkańców Szpondowa na Mazowszu. Mężczyzna w internecie zorganizował zbiórkę na nagrobek dla niedawno zmarłego syna, ale pieniędzy na niego nie przeznaczył. Nie pokrył też kosztów samego pogrzebu. Osoby znające rodzinę twierdzą, że nie pierwszy raz wykorzystuje ona w ten sposób zbiórki.
- Weszłam, przeczytałam tę całą historię no i wpłaciłam. Udostępniałam to jeszcze na paru innych grupach. A później wyszło, jak wyszło – mówi jedna z osób, która wpłaciła pieniądze na zbiórkę.
- Najpierw zbiórkę utworzyli, jak się urodził, że on chory, że Oliwierek chory i tak dalej. Za moment utworzyli zbiórkę na pomnik. Zbiórka za zbiórką. Dziecko dopiero co zmarło, a oni już z tego żyją. Dla mnie jako dziadka to jest przykre – dodaje Sławomir Wierzba, dziadek zmarłego dziecka.
Mężczyzna na ten cel zebrał ponad 13 tysięcy złotych. Wtedy sprzeciw wyraził dziadek zmarłego dziecka. Okazało się bowiem, że pan Marcin pieniądze zebrał, nagrobek zamówił, ale miał za niego nie zapłacić. Potwierdziliśmy też, że pogrzeb został sfinansowany przez Gminny Ośrodek Pomocy Społecznej.
- Zbierając na pomnik, mając do zapłaty 4,5 tysiąca zł, to powinien to przerwać i ludziom podziękować. A nie po prostu dalej zbierać… Jeszcze okłamywał ludzi, że roboty tam jakieś są wstrzymane, a pomnik był postawiony 10 lutego. Tylko nieopłacony – mówi Joanna Silska, obecna partnerka dziadka zmarłego dziecka.
ZOBACZ: Najpierw tajemnicze zaginięcie, później bestialska zbrodnia
Postanowiliśmy sprawdzić, kim jest organizator zbiórki. Według sąsiadów i osób będących blisko tej rodziny, od lat utrzymuje się on z datków. Problem w tym, że pieniądze nie zawsze trafiają na wyznaczony cel. W rodzinie od lat jest problem alkoholowy, mężczyźnie w przeszłości zabierano prawo jazdy za prowadzenie pod wpływem alkoholu.
- Oni zbierali też dla ojca na pomnik, a to jest ten sam pomnik, bo tutaj leży i ojciec, i chyba dziadek, no i ten maluszek – opowiada kobieta, która zna rodzinę.
- Ja pieniędzy „do przodu” nigdy nie biorę. Jak zrobię pracę, to dopiero biorę. On mi zlecił, ja praktycznie go wykonałem, później dzwoniłem, to już nie odbierał telefonu. Tam jakaś z rodziny pani zadzwoniła i powiedziała, że on zebrał 13 tysięcy zł i poszedł z tymi pieniędzmi – mówi kamieniarz, który miał wykonać pomnik.
ZOBACZ: Restauratorzy muszą oddać rządowe wsparcie. „Poszło nam za dobrze”
Co ma do powiedzenia organizator zbiórki?
- Moje zbiórki są dokumentowane. Ja jestem człowiekiem po 21 operacjach, mam depresję. A jeżeli chodzi o zbiórkę, którą prowadziłem na pomnik, to też było przeznaczone na pomnik dla śp. syna…
I pan żyje się z tych pieniędzy.
No, żyje się z tych pieniędzy… Człowiek utrzymuje się tylko z renty w kwocie 980 złotych plus zasiłek pielęgnacyjny 215 złotych.
A nie uważa pan, że to jest nieuczciwe, że zbiera pan na jedno, a mówi, że żyje z tych pieniędzy?
To znaczy było na pomnik i na leczenie, tam było napisane.
Ale mówi pan „żyliśmy z tych pieniędzy”. To rozumiem, że się utrzymywaliście?
To znaczy powiem panu tak... Człowiek źle zrobił
ZOBACZ: Zapłacili za mieszkania. Dwa lata czekają na klucze
Próbowaliśmy się skontaktować też z matką zmarłego dziecka. Wyjechała ze Szpondowa, gdy wyszło na jaw, na co przeznaczano pieniądze ze zbiórek. Nie chciała komentować sprawy. Mężczyzna, który zbiórkę założył, pieniędzy zwracać nie zamierza. Do jednej z bohaterek naszego reportażu wysłał nagranie:
„Do tych k***, które mnie opisały, że ja zbieram na pomnik dziecka, a pieniądze idą na coś innego: wy k***, j***. Tak sobie pomyślałem, jacy to są ludzie. Nie mają dowodów, a piszą, że jestem ćpunem. To, że ja jestem w sieci hejtowany, to ja to mam dupie. Ja żyję swoim życiem realnym i będę żył nadal”- powiedział na nagraniu. *
* skrót materiału