Uwięziona w mieszkaniu. Opiekuje się nią 12-letnia córka

Pani Joanna ze Starachowic choruje na stwardnienie rozsiane i porusza się już tylko na wózku inwalidzkim. Opiekuje się nią 12-letnia córka. Kobieta uwięziona jest w swoim mieszkaniu, w bloku bez windy.

40-letnia pani Joanna ze Starachowic w województwie świętokrzyskim zawsze była energiczną i zaradną kobietą. Kupiła mieszkanie, wyszła za mąż i z radością oczekiwała na narodziny córki. W trakcie ciąży lekarze oznajmili jej, że choruje na stwardnienie rozsiane. To było dwanaście lat temu.

- Jak byłam w ciąży, zaczęły mi się ręce trząść. I nie mogli mi podać żadnych leków ze względu na ciążę. Później urodziłam, mój organizm był osłabiony, miałam takie zachwiania równowagi. Objawy są takie jak przy błędniku, że tak się chwieje człowiek na boki. Jak się urodziło dziecko, chodziłam na zakupy, nosiłam torby, rowerek - i nie było problemu – opowiada pani Joanna.

Choroba postępowała. Potem zaczęły się problemy z mężem. Żeby chronić córkę, pani Joanna sześć lat temu rozwiodła się.

- On po prostu nas bił i pił. To narastało. Do tego hazard, grał w gry, pił. Robił awantury w domu. Musiałam chować pieniądze po sąsiadach. Moja mama to nie ma siły nawet mnie podnieść. Sama jest po operacji kolana. Tata nie żyje, teściu nie żyje, a teściowa to ma to gdzieś – mówi pani Joanna.

ZOBACZ: Były partner jak postać z koszmaru. Za nic ma sąd i prokuraturę

Od czterech lat pani Joanna porusza się już tylko na wózku inwalidzkim. Opiekunka z MOPS-u przychodzi codziennie rano na dwie godziny. Ale to córka pani Joanny okazała się być jej największym wsparciem. Pomaga w codziennych obowiązkach, m.in. sprzątaniu i gotowaniu.

- Najgorsze jest to, że od jakiegoś czasu czuję się jak w więzieniu we własnym domu. Tu nawet podjeżdżając pod okno nie widzę nawet ulicy, bo jest wszędzie wysoko. Ani balkonu, ani możliwości zejścia na dół, nic – mówi pani Joanna.

- Niestety przepisy stanowią, że w sytuacji, kiedy pani Joanna jest właścicielem mieszkania, nie może otrzymać ani lokalu komunalnego, ani socjalnego od miasta. Jedyne, co w tej sytuacji może zrobić, to albo sprzedać mieszkanie albo zamienić się na inne – tłumaczy adwokat Bartosz Graś.

- Chętnie zamieniłabym się na mieszkania, żebym się mogła ruszyć z domu – potwierdza pani Joanna.

Oglądaj inne reportaże tego reportera

XXXX XXXXXXX XXXXXX XX XXX XXX XXXX XXXX XXXXX

 

XXX XXXX X XXXXXXX XXXXXXXX XXXXXXX X XXXXX

 

XXXX XXXXXXX XXXXXX XX XXX XXX XXXX XXXX XXXXX

 

XXX XXXX X XXXXXXX XXXXXXXX XXXXXXX X XXXXX

 

XXXX XXXXXXX XXXXXX XX XXX XXX XXXX XXXX XXXXX

 

XXX XXXX X XXXXXXX XXXXXXXX XXXXXXX X XXXXX

 

XXXX XXXXXXX XXXXXX XX XXX XXX XXXX XXXX XXXXX

 

XXX XXXX X XXXXXXX XXXXXXXX XXXXXXX X XXXXX