Został sam z czworgiem wnucząt. Groziła im rozłąka
Wielkie zmiany w życiu dziadka, który nagle został sam z czworgiem wnucząt. Mężczyzna żył w niewielkim wynajmowanym mieszkaniu kolegi, które okazało się lokalem socjalnym i z którego musiał natychmiast się wyprowadzić. Bez lokalu nie mógłby być opiekunem prawnym dzieci. Ruszyliśmy z pomocą i udało się. Nasi widzowie również nie zawiedli.
Ostatnie lata nie były łatwe dla 51-letniego Grzegorza Gęsikowskiego z Dąbrowy Górniczej. Najpierw zmarła jego żona, potem jego córka trafiła do aresztu. Mężczyzna z dnia na dzień musiał zatroszczyć się o czworo swoich wnucząt.
- Moje życie zmieniło się z dnia na dzień. Córka zostawiła dzieci, zadzwoniła do mnie policja… Później córka prosiła: „Tata, weź dzieci. Nie zostawiaj ich. Weź je do siebie”. Całe życie je wychowałem. Bartuś, Wera - to są duże już dzieci. Marika, mały Kubuś wychowani prawie ze mną, to gdzie mam ich oddać, komu – mówił Grzegorz Gęsikowski, gdy go pierwszy raz odwiedziliśmy.
ZOBACZ: Druga Trzebinia? Przez wstrząsy pękają ściany
Pan Grzegorz od początku chciał opiekować się wnuczętami. Niestety ostateczna decyzja sądu była uzależniona od warunków mieszkaniowych. A te nie były nawet dobre. Z pomocą przyszli wolontariusze. Jeszcze podczas naszej interwencji urzędnicy informowali, że rodzina otrzyma większy lokal.
- Dziadek śpi na podłodze, a my śpimy na łóżku. Kuba jak nie chce spać na łóżku, to śpi w wózeczku – opowiadała nam 11-letnia Weronika.
- Mam 1400 złotych renty rodzinnej po żonie, która zmarła półtora roku temu. I mam 1400 złotych na czworo dzieci, plus ja piąty. Koledzy mi pomagają, szef mi pomaga – tłumaczył Grzegorz Gęsikowski.
Pomoc deklarował również urząd miejski w Dąbrowie Górniczej.
- Prezydent ma możliwość przyznania mieszkania poza kolejnością w szczególnych sytuacjach. I jeśli uzna, że ta sytuacja tego wymaga, to pan na lokal, gdy ten się pojawi, nie będzie w ogóle czekał – przekazał Piotr Purzyński z ratusza w Dąbrowie Górniczej.
ZOBACZ: Dramat na SOR-ze. Była w poważnym stanie, dwa dni czekała na miejsce
Nikt nie spodziewał się, że pomoc dla dziadka i jego wnucząt przyjdzie tak szybko. Poza nowym mieszkaniem, urzędnicy przyznali rodzinie wszystkie należące się świadczenia socjalne. Z pomocą przyszli również widzowie Interwencji. Pan Grzegorz jest wdzięczny za okazane wsparcie.
- Zmieniło się dużo. Jestem zadowolony z mieszkania. Ładne, czyściutkie, wyremontowane, dzieci ładny pokoik mają. Będą miały zrobione wszystko. Nowe. Meble będą nowe – cieszy się pan Grzegorz.
- Dla nich były to bardzo trudne tygodnie. I powiem, że dla części dzieci to była traumatyczna sytuacja. Ale najważniejsze, że wszystko dobrze się skończyło – mówi Tatiana Duraj-Fert ze Stowarzyszenia Dąbrowskie Inicjatywy Społeczne.
- Zaczynamy nowy rozdział, trzeba żyć do przodu. Myślę, że będzie dobrze. Na razie wszystko funkcjonuje, żeby tylko zdrowie było, to myślę, że dam radę – dodaje pan Grzegorz.
ZOBACZ: Zwęglone ciała w aucie. Mimo ognia nie próbowali uciekać
Kilka dni temu rodzina zaczęła wprowadzać się do nowego mieszkania. W nowym mieszkaniu każdy ma swój kąt. Dlatego teraz rodzina może zacząć nowe życie. A pan Grzegorz jest już spokojny, że wnuczęta pozostaną pod jego opieką.
- To wszystko, można powiedzieć, jest od obcych ludzi. Wszystko przyszło od obcych ludzi – powtarza pan Grzegorz.
- Jesteśmy wdzięczni za dobre słowo, za pomoc finansową, która napływa. Napływają paczki z całej Polski. Dzięki Interwencji. Jesteśmy wdzięczni, że widzowie Telewizji Polsat są sercem z nami. Mają wielkie serca, bardzo dziękujemy za taką pomoc – dodaje pani Sylwia, przyjaciółka rodziny.