Przekręt na skupie zboża. Rolnicy czują się oszukani
Kilkudziesięciu rolników ze wschodu Polski czuje się oszukanych przez firmę skupującą zboże. Spółka reklamowała swoje usługi, oferując skup zboża po atrakcyjniej cenie i odbiór towaru od rolnika z miejsca jego zamieszkania. Firma, zgodnie z umową, miała miesiąc na wypłacenie pieniędzy. Kiedy termin minął, rolnicy próbowali bezskutecznie dodzwonić się do osób, z którymi uzgadniali odbiór zboża. Wszyscy zadają sobie pytania: gdzie podziało się zboże i co się stało z pieniędzmi?
Krzysztof Sadownik jest rolnikiem ze wsi Bielany w województwie lubelskim, zajmuje się hodowlą krów mlecznych i uprawia około 70 hektarów ziemi. W grudniu zeszłego roku, w związku z napływem zbóż z Ukrainy, mężczyzna miał kłopot ze sprzedażą swoich plonów. Dlatego ucieszył się, gdy znalazł ogłoszenie firmy skupującej zboże.
- Umówiliśmy się na konkretny dzień. Kombajn wykosił kukurydzę z pola, wysypał na samochody, 57 ton w sumie, no i pojechały, tak się skończyło to. Ani pieniędzy, ani kukurydzy - mówi.
Firma jest winna panu Krzysztofowi prawie 40 tysięcy złotych. Według mężczyzny ta strata mocno wyhamowała rozwój jego gospodarstwa.
- Dla rolnika to są duże pieniądze, trzeba było kupić nawozy, paliwo. Dzwoniłem tam kilkukrotnie, nikt się nie odzywał. Syn pojechał tam zobaczyć, co tam się dzieje. Zastał zamknięte drzwi - dodaje.
Kolejnym rolnikiem, który wciąż czeka na wypłatę pieniędzy, jest pan Władysław z Mielnika na Podlasiu. Kwota, o jaką walczy mężczyzna, to 40 tysięcy złotych.
- Taka firma, która rejestruje się na skup czegokolwiek, płodów rolnych, powinna wnosić jakąś kaucję. Nie tylko pięć tysięcy na zarejestrowanie tej firmy, bo to jest nic. Powinna wnieść kaucję w zależności od swoich obrotów, żeby można było potem z tego skorzystać - twierdzi poszkodowany.
- My przeprowadzamy restrukturyzację, będą wszystkie pieniądze, z odsetkami. Absolutnie nikt nikogo nie chciał oszukać, po prostu sytuacja, która nas zastała, import taniego zboża z Ukrainy i sytuacja jest, jaka jest - tłumaczy przedstawiciel firmy.
ZOBACZ: Druga Trzebinia? Przez wstrząsy pękają ściany
Mężczyzna, który odebrał telefon podany w ogłoszeniu, podawał się za męża właścicielki firmy. Chociaż pierwotnie zgodził się na wywiad przed kamerą, to potem dwukrotnie przekładał spotkanie z naszą ekipą. Co ciekawe, mężczyzna nie figurował wcześniej w dokumentach spółki, ale wielu rolników twierdzi, że to właśnie z nim ustalało warunki transakcji.
- Obecnie w sprawie status pokrzywdzonych przyznano ponad trzydziestu osobom, z tym że nie jest to katalog zamknięty. Cały czas do naszego śledztwa wpływają zawiadomienia od kolejnych osób. Jeżeli chodzi o wartość, co do którego istnieje uzasadnione podejrzenie, że zostało ono wyłudzone, to w chwili obecnej ta kwota wynosi ok. 2 miliony 200 tysięcy złotych - mówi Krystyna Gołąbek z Prokuratury Okręgowej w Siedlcach.
- Nasze władze troszkę lekceważą. Za dużo popuścili takim. Powinny być jakieś kontrole, bo w sądzie to wiadomo, że to ciągnie się i ciągnie latami. To powinno być tak, że jak faktura jest wypisana, nieopłacona w terminie, zgłasza się i powinna być interwencja szybciej. A tak zwykły człowiek zostawiony jest sam sobie - mówi pan Janusz, jeden z poszkodowanych.