Na starość na ulicę? Wnuk upomniał się o połowę mieszkania
Halina Szumska w wieku 75 lat może wraz z mężem trafić na bruk. 20 lat temu przepisała połowę mieszkania na syna, a ten po latach swoją część lokalu na własnego syna. Teraz wnuk pani Haliny domaga się spłaty swojej części nieruchomości lub sprzedaży mieszkania i podziału majątku. Starsze małżeństwo trafiłoby wówczas na ulicę. Wychowuje ono innego wnuka, którego mama została zamordowana.
Halina Szumska ma 75 lat, jest osobą niepełnosprawną, od kilku lat nie wychodzi domu. Razem z mężem mieszka w Kętrzynie, miała czworo dzieci. Przed laty, jej najstarszy syn postanowił się do niej wprowadzić. Kobieta wcześniej ustanowiła go współwłaścicielem mieszkania.
- Ale jakoś tak wyszło, że się wyprowadzili, bo dostał pracę w Szwecji. A potem mój syn przepisał mieszkanie (swoją część – red.) na mojego wnuka, nawet o tym nie wiedziałam. Zobowiązali się płacić, ale nic nie płacili – opowiada Halina Szumska.
ZOBACZ: Znalazła się w prawnej próżni. Nie może wziąć ślubu
Syn pani Haliny zmarł w 2013 roku. W związku z tym, że prawo do połowy mieszkania przeniósł wcześniej na swojego syna, to ten gdy osiągnął pełnoletniość, zażądał zniesienia współwłasności. Dorosły dziś wnuk zażyczył sobie 100 tysięcy złotych. W przeciwnym razie lokal miałby zostać sprzedany, a kwota podzielona na pół.
- Jak ja bym miała pieniądze, to mu bym je dała, jakby mu brakowało. Ale ja przecież nie mam. Bardzo ciężko mi, niedawno nawet renty nie miałam. Teraz mam 1400 zł. Jak komornik mi sprzeda to mieszkanie, to ja ani nie kupię mieszkania innego, ani Urząd Miasta też mi nie da. To wychodzi że trafię bruk – przyznaje Halina Szumska, która w dodatku wychowuje wnuka po tym, jak zabito jej córkę.
Do tragedii doszło 19 grudnia 2014 roku. Córkę pani Haliny zabił jej partner, Wojciech Sz. Ich syn, 15-letni dziś Wiktor mieszka właśnie z panią Haliną. Przez niepewną sytuację mieszkaniową, nastolatek uczy się w szkole z internatem.
To była, 9:15. Coś słyszałam, jakby taboret się przewrócił. Naprawdę myślałam, że się taboret przewrócił. A potem usłyszałam: mamo ratuj. Za późno było. Dostała 9 razy nożem. Wnuk w pokoju spał. Córka tego dnia przyszła, zabrała go ode mnie i tak jakoś powiedziała: Wiktorku, ja cię ostatni raz tu niosę. I ostatni raz go niosła. Do dzisiaj jest ze mną. Nie oddam go nikomu - mówi pani Halina.
ZOBACZ: Odcięty od syna. Decyzja sądu nic nie zmieniła
Na dziś sytuacja wygląda następująco: sąd drugiej instancji uznał roszczenie dorosłego wnuka i nakazał sprzedaż mieszkania. Pierwsza wycena określiła wartość nieruchomości na 169 tysięcy złotych. Za połowę tej kwoty trudno byłoby 75-letniej kobiecie kupić inny lokal. Próbowaliśmy porozmawiać z dorosłym wnukiem pani Haliny. Stwierdził, że nie „znamy całej historii”, ale odmówił rozmowy.
- Wiedzieli, że ciężko, że ta Kaśka zmarła i tutaj też się nie przelewa, to jeszcze sprawę założyć. To taka pazerność ludzi – uważa Andrzej Szumski, mąż pani Haliny.
- W tej sytuacji pani Halinie przysługuje na pewno odliczenie wszystkich kosztów, które zapłaciła na utrzymanie nieruchomości. Na pewno będzie to czynsz… na pewno będą to nakłady remontowe, które poczyniła. Jeżeli mamy sytuację, co do której nie jesteśmy pewni, a chcemy coś darować, to warto jest rozważyć umowę o dożywocie. Gdyby ta nieruchomość została darowana na podstawie umowy dożywocia, to byłaby ona wpisana w księgę wieczystą i nie można wtedy dzielić tej nieruchomości, ani nie można jej sprzedać, o ile nie wyrazi na to zgody sąd – tłumaczy prawnik Bartosz Graś.
- Dla mnie to bardzo dziwne, tu nie ma sprawiedliwości – ocenia pani Halina.