Niepewna przyszłość ojca trójki dzieci. Ich dom zostanie zburzony
Pan Kamil z Siedlec samotnie wychowuje troje dzieci. Ich dom ma być jednak wyburzony pod budowę autostrady. Chociaż wokół budynku trwają już prace budowlane, to rodzina nadal nie wie, kiedy dokładnie ma się wyprowadzić i przede wszystkim, ile pieniędzy z odszkodowania otrzyma. Mężczyzna ma żal do urzędników, którzy jego zdaniem w ogóle nie interesują się losem rodziny i nie okazują żadnej pomocy.
38-letni pan Kamil samotnie wychowuje troje dzieci: pięcioletnią Kamilę, siedmioletnią Sandrę oraz dziewięcioletniego Kacpra, chorującego na autyzm. Rodzina mieszka w domu na obrzeżach Siedlec na Mazowszu.
- Ogarnąć pieniądze na życie, ogarnąć dzieci, w tym jedno niepełnosprawne, ogarnąć dom… Jest dużo tych obowiązków. Trochę trzeba się napocić, nie jest lekko, ale daję radę. Dom budował mój świętej pamięci ojciec. Po jego śmierci ja jestem jego prawnym właścicielem i miałem w nim mieszkać już do końca życia. Prawie go wykończyłem, a teraz mi go zabierają - mówi pan Kamil.
- Budujemy autostradę A2 pomiędzy Siedlcami a Białą Podlaską, dokładnie chodzi o odcinek ok. 19 kilometrów od końca obwodnicy Siedlec do rejonu miejscowości Malinowiec. Wykonawca już rozpoczął pierwsze roboty związane z wycinką drzew - informuje Małgorzata Tarnowska, rzeczniczka prasowa GDDKiA w Warszawie.
ZOBACZ: Zmarła w siódmym miesiącu ciąży. Osierociła sześcioro dzieci
W dalszej kolejności, w ramach tej inwestycji, drogowcy zamierzają wyburzyć między innymi siedem budynków mieszkalnych. Wśród nich jest dom pana Kamila.
Dla pana Kamila chorującego na martwicę kości, który obecnie przechodzi rehabilitację po wycięciu kości udowej, przeprowadzka z trojgiem dzieci, w tym jednym niepełnosprawnym, to ogromne wyzwanie logistyczne.
- Półtora roku temu zdiagnozowano u mnie martwicę kości. Jestem już po pierwszym zabiegu, rehabilitacja jeszcze będzie trwała pięć miesięcy. Ale zamiast się spokojnie rehabilitować, to muszę w panice szukać domu. Wszystko mi się zlało w jeden moment i muszę z dziećmi uciekać. Tylko pytanie: gdzie? - zastanawia się pan Kamil.
- Z każdym właścicielem nieruchomości rozmawiamy. Chcemy pomóc, bo takiemu właścicielowi należy się lokal zamienny i on wybiera, czy jest to mieszkanie, czy też dom. Sam sobie wybiera ten lokal, a po zawarciu umowy my refundujemy koszty - tłumaczy rzeczniczka prasowa GDDKiA w Warszawie.
ZOBACZ: Źle zdiagnozowany w dzieciństwie. Nawet nie zaczął szkoły podstawowej
Pan Kamil mówi jednak, że znalezienie lokalu nie jest takie proste ze względu na niepełnosprawność jego syna. Autystyczny chłopiec źle reaguje na zmiany miejsca.
- Trzeba szukać domu pod wynajem, tylko że jest problem, bo takich domów tutaj za bardzo nie ma. A mój syn do bloku się nie nadaje, bo to jest autyzm, tu nie ma żartów. Codziennie jest panika. To by się codziennie kończyło policją, bo sąsiedzi by nie wytrzymali - wyjaśnia pan Kamil.
- Z Kacperkiem jest ciężko, bo nie można go spuścić z oczu nawet na minutę. On musi być cały czas pod opieką - dodaje mężczyzna.
- Interesujemy się właścicielem od samego początku i od dawna rozmawiamy. Trudno mi wyjaśnić skąd ta niepewność. Jesteśmy w stałym kontakcie z panem Kamilem - zapewnia rzeczniczka prasowa GDDKiA.
ZOBACZ: Ekshumowali ciało córki. Odkryli, że została otruta!
Jednak zdaniem mężczyzny urzędnicy zupełnie ignorują fakt jego trudnej sytuacji rodzinnej, są opieszali i nie okazują żadnej pomocy, żądając jedynie, by rodzina opuściła dom po tym, gdy otrzyma pisma o wywłaszczeniu.
- Masakra jest z tym, co się dzieje z GDDKiA. Jeżeli człowiek jest wywłaszczany, to ktoś powinien przyjść i powiedzieć, jaka jest sytuacja. Chociaż decyzja już zapadła, ja do tej pory nie wiem, kiedy mamy się stąd wynieść - mówi pan Kamil.
W podobnej sytuacji są jego sąsiedzi, których domy również przeznaczono do rozbiórki. Mieszkańcy nie rozumieją, czemu cały proces odbywa się tak późno.
- To jest taka randka w ciemno. My się musimy wyprowadzić, nie wiedząc ile dostaniemy za swoje domy, ani kiedy te pieniądze się pojawią - mówi Małgorzata Balcerzak.
- Przepisy są dla mnie bezsensowne. Nie wiemy, ile dostaniemy. Obiecują nam coś, ale nie wiadomo, co później powie rzeczoznawca. Inaczej się układa życie, gdy już coś wiadomo, przynajmniej o tych pieniądzach - dodaje Leszek Adamczyk.
ZOBACZ: Ekshumowali ciało córki. Odkryli, że została otruta!
Tymczasem nieopodal ich domów prace budowlane są już mocno zaawansowane.
- Jak na sto procent wiedzą, że tędy będzie przebiegać autostrada, to wszystkie formalności można było zrobić wcześniej. Rzeczoznawca mógł wszystko wycenić i wtedy wiedzielibyśmy, ile dostaniemy, zanim się stąd wyprowadzimy - mówi Leszek Adamczyk.
- Wojewoda 15 maja podpisał tę decyzję i dopiero po tym możemy zacząć tak naprawdę jakąkolwiek procedurę powoływania rzeczoznawcy i wszczynania procedury odszkodowawczej. Wcześniej nie było takiej możliwości - wyjaśnia Dagmara Zalewska, rzecznika prasowa Wojewody Mazowieckiego.
- Będę musiał czekać łaskawie, aż mi te pieniądze oddadzą. Oni będą zapewniać, że po dwóch tygodniach wpłyną pierwsze zaliczki. Nie spotkałem się z tym, a trochę już ludzi poznałem wywłaszczanych z całej Polski i to się dłuży latami. Będę musiał składać wnioski i prosić ich, by łaskawie wykupili resztę i znów będę musiał czekać kilka lat na wypłatę tego. To jest śmieszne. Człowiek żyje na bombie, bo nawet nie wie, jak go wycenią. Nie daj Boże zrobią to nie tak jak trzeba i może być tak, że nie będzie pieniędzy na budowę domu - martwi się pan Kamil.
ZOBACZ: Jest więźniem swojego mieszkania. Ma tylko jedno marzenie
Mężczyzna twierdzi, że po tym gdy „Interwencja” zainteresowała się tematem, procedury znacznie przyspieszyły. Ale do szczęśliwego zakończenia tej historii jeszcze daleka droga.
- Trudno jest się z tego wykaraskać, zwłaszcza, gdy się nie ma znajomości, np. prawników, którzy znaliby tę sytuację i daliby jakieś wskazówki. No bo to się dzieje bardzo szybko, fajnie by było dostać wskazówki, co robić, gdzie się zgłosić, żeby to wyprostować - podsumowuje pan Kamil.