Zemdlał w szkole. Dostał skierowanie do szpitala psychiatrycznego  

Niewyobrażalny stres przeżył 14-letni Kuba Flak z Bochni, któremu lekarz pediatra, po krótkim badaniu, wypisał skierowanie do szpitala psychiatrycznego. Chłopak jest bardzo szczupły. Gdy zemdlał w szkole, placówka skierowała sprawę do MOPS. To uruchomiło urzędniczą machinę, która o mało nie skończyła się ogromnym dramatem.

- Rozpłakałam się. Powiedziałam, że ja dziecka nigdzie nie wywiozę, że za żadne skarby, żadne szpitale psychiatryczne. Bo on nie ma nie po kolei w głowie, nie ma myśli samobójczych, nie okaleczał się – mówi Katarzyna Flak, mama Kuby.

Rodzina państwa Flaków do Bochni przeprowadziła się dwa lata temu. W poprzedniej miejscowości ich syn, Kuba, był źle traktowany. Rodzice chcieli, aby dziecko w końcu miało spokój.

- Byłem poniżany, dokuczano mi. Były zgłaszane sytuacje do dyrektorki, ale lekceważone to było. Nawet i z nazwiska się potrafili wyśmiewać. W nowej szkole z takim jednym kolegą na początku się zakolegowałem. Przez półtora roku. I później doszedł taki drugi kolega i też się zakolegowałem. A potem się kontakt urwał – opowiada Kuba Flak.

- Później zaczęło się, „a bo mi się to, a to tamto”. On nie chciał chodzić do szkoły, „bo ci koledzy są inni”, „oni nie chcą z nim kontaktu” – mówi Katarzyna  Flak, matka Kuby.

- Po prostu jakbym mógł, tobym się zamknął i nie wychodził w ogóle do szkoły. Taką blokadę wewnętrzną miałem – dodaje Kuba.

ZOBACZ: Niepewna przyszłość ojca trójki dzieci. Ich dom zostanie zburzony   

W kwietniu ubiegłego roku 14-latek zasłabł w szkole. Wezwano karetkę pogotowia. Chłopiec z mamą pojechał do szpitala.

- Wrócił do domu i wszystko w porządku, a w karcie informacyjnej, co ciekawe, napisane jest, że trafił tam z bólami brzucha – tłumaczy Wojciech Flak, ojciec Kuby.

- Syn podrósł bardzo szybko, jest w wieku dojrzewania. Nagle podskoczył praktycznie przez 8  miesięcy o 6 centymetrów. Apetyt ma teraz, wrócił mu, a wcześniej mieliśmy chwilowe problemy. Nie jadł, grymasił. Fast foody lubił – tłumaczy Katarzyna Flak.

ZOBACZ: Awantura o proboszcza. Spór podzielił parafian

Ruszyła machina urzędnicza. Rodzice nie mieli pojęcia, że szkoła zawiadomiła MOPS. Co było napisane w piśmie, rodzice do tej pory nie wiedzą. MOPS natychmiast przyznał im asystenta rodziny, który miał zorientować się, co dzieje się z nastolatkiem.

- Chcieliśmy pomóc – mówi Jerzy Sumara, dyrektor Szkoły Podstawowej nr 5 im. Jana Matejki w Bochni.

Wkrótce po zdarzeniu w szkole rodzina Flaków, w towarzystwie asystenta rodziny, trafiła do poradni. Lekarka po krótkim badaniu wystawiła skierowanie do szpitala psychiatrycznego.

- Przyszliśmy i lekarka kazała mi się najpierw zważyć, potem mnie osłuchała i kazała się rozebrać do majtek. Żadnego pytania, jak się czuję psychicznie. Pytała jedynie, czy jem dużo. A tak to poza tym o nic innego. Rodzice najpierw zadzwonili do tego oddziału psychiatrycznego. No i tam ta pani lekarz powiedziała, że najpierw trzeba zrobić badania w szpitalu na oddziale pediatrycznym i oni tam wystawiają zaświadczenie do psychiatry – opowiada Kuba.

- Poszliśmy na rezonans, dodatkowo miał dużo innych wyników badań, z krwi. Wyniki wszystkie są. Nic nie wykazuje na to, że syn jest anorektykiem, nic, żeby kierować go do szpitala psychiatrycznego – podkreśla Katarzyna Flak.

ZOBACZ: Zamiast zarobić, zadłużali się. Współpracowali z tą samą rozlewnią gazu

Asystent rodziny umówił wizytę u lekarza psychiatry. Lekarka, która Kubę badała, zdiagnozowała u nastolatka fobię szkolną i znacznie obniżony nastrój. Zaleciła też indywidualny tryb nauczania.

- Kuba rozpoczął nauki w domu i są postępy w jego nauce. W dodatku sam chwali nauczycieli – mówi Wojciech Flak, ojciec Kuby.

Reporter: Lepiej się czujesz, jak jesteś sam na sam?

Kuba: Tak, o wiele lepiej. I też mi stopnie poprawiły się.

Reporter: A ty chcesz iść do szkoły?

Kuba: No właśnie niezbyt.

ZOBACZ: Szokująca przemoc w ośrodku wychowawczym. Nie pierwszy raz

- Zaczęliśmy diagnozować syna, uznaliśmy, że to podłoże wynika z czegoś innego u Kuby. Skoro jest ta niedowaga, musi mieć jakieś dolegliwości inne. Zaczęliśmy go po specjalistach rejestrować, badać i wyszło tyle schorzeń, że nawet nam się w głowie nie mieści – tłumaczy Wojciech Flak i dodaje, że postanowił nagłośnić problem syna, by podobna historia nie spotkało inne dzieci, by „nie doznały krzywdy ze strony urzędów, które powinny pomagać, a one dobijają dzieci”.

- Jest torbiel szyszynkowa w głowie, jest niedorozwój układu moczowego, kręgosłup - obustronne skrzywienie. Musi być pod stałą opieką psychologa. Za szybko i za mocno uderzono w syna. To był taki cios poniżej pasa dla nas wszystkich. Wystarczyło poszukać gdzie indziej przyczyny – zauważa Katarzyna Flak.

 

Oglądaj inne reportaże tego reportera

XXXX XXXXXXX XXXXXX XX XXX XXX XXXX XXXX XXXXX

 

XXX XXXX X XXXXXXX XXXXXXXX XXXXXXX X XXXXX

 

XXXX XXXXXXX XXXXXX XX XXX XXX XXXX XXXX XXXXX

 

XXX XXXX X XXXXXXX XXXXXXXX XXXXXXX X XXXXX

 

XXXX XXXXXXX XXXXXX XX XXX XXX XXXX XXXX XXXXX

 

XXX XXXX X XXXXXXX XXXXXXXX XXXXXXX X XXXXX

 

XXXX XXXXXXX XXXXXX XX XXX XXX XXXX XXXX XXXXX

 

XXX XXXX X XXXXXXX XXXXXXXX XXXXXXX X XXXXX