Od lat czekają na wykup mieszkań. Miasto tylko obiecuje
W 2019 roku miasto Katowice wykupiło od prywatnej spółki blisko 600 mieszkań pracowniczych. Lokatorami są byli katowiccy hutnicy i ich rodziny. Lokale stały się komunalne, a ich lokatorzy od lat starają się o wykup swoich mieszkań. Na przeszkodzie stoją… urzędnicy i stale zmieniające się przepisy.
- Płaciliśmy fundusz budowlany. Zabierali na niego, zanim jeszcze żeśmy te mieszkania dostali, a dzisiaj miałabym się wyprowadzić stąd? W życiu. Mieszkam tutaj od 1976 roku – opowiada jedna z mieszkanek osiedla.
- Nie wiem, dlaczego miasto zmieniło koncepcję, z nami nikt nie chciał rozmawiać. Później, po pierwszym państwa programie, znów nam powiedziano, że tamte wnioski są nieważne. Trzeba złożyć drugie wnioski. Więc składaliśmy i znów minęły dwa lata i nic z tego – dodaje Wisława Jaworska, która od lat walczy z miastem o wykup mieszkania.
90-letnia Krystyna Gnat przy ulicy Szczecińskiej mieszka od 70 lat. Wraz z mężem pracowała w upadłej hucie. Staruszka twierdzi, że o wykup swojego mieszkania stara się od czterech dekad. Gdy w 2019 roku miasto wykupiło budynki, pani Krystyna myślała, że w końcu będzie to możliwe. Dziś jest rozczarowana.
- Wykupiłabym w każdej chwili. Nawet dzisiaj. Mąż pracował 40 lat w hucie, ja też kiedyś pracowałam, więc chyba mi się należy. Jak wykupu nie było, tak nie ma. Marcin Krupa (prezydent Katowic) obiecywał, że będzie wykup, że to wszystko dobrze pójdzie, ale w tym roku nawet się nie odezwał. Byli, mierzyli, nawet piwnice wymierzono, ale na tym jest koniec – opowiada pani Krystyna.
ZOBACZ: Oszustwo na domu modułowym. Straciła 300 tys. zł
O wykup lokali komunalnych pytaliśmy już katowickich urzędników. Jesienią 2021 roku w magistracie usłyszeliśmy, że do wykupów niebawem dojdzie. Lokatorzy też wierzyli tym zapewnieniom.
- Zbliżamy się do szczęśliwego końca. Wszyscy na to czekamy. Kupiliśmy cały pakiet: teren z kilkunastoma budynkami wielorodzinnymi, w sumie 600 mieszkań, niejako w jednej transakcji. A sprzedawać będziemy mieszkania indywidualnie, po sztuce, na rzecz najemców. Procedury są dość skomplikowane. Należy te mieszkania wydzielić, należy przydzielić przysługującą część terenu do każdego z nich. To wymaga czasu – tłumaczył wówczas Bogumił Sobula, wiceprezydent Katowic.
Dziś dowiadujemy się, że kilka tygodni po naszej wizycie urzędnicy zmienili zasady wykupu mieszkań.
- Nie możemy wykupić mieszkań, bo podobno ma być wyrażona zgoda na wykup przez sto procent, wszystkich lokatorów. Miasto nie chce tworzyć wspólnoty mieszkaniowej – mówi Barbara Stodulska, mieszkanka osiedla.
ZOBACZ: Po śmierci rodziców nie dostała nic. Walczy z krewnymi o spadek
Nowe warunki są nie do spełnienia przez lokatorów. Większość z nich znajduje się w trudnej sytuacji materialnej i o wykupie lokali nie myślą.
- Oczywiście, że zgadam się na wykup, ale niech to będzie załatwione tak, że nie wszyscy muszą wykupić lokale. Bo nie każdego na to stać, nie każdy chce, trzeba zainwestować kupę pieniędzy – słyszymy od jednego z mieszkańców osiedla.
- Ja nie mam z czego wykupić, niestety. Ja tylko z renty żyję, nie mam nikogo. Ja tego nie wykupię. Nie wyrzucą mnie, jak płacę za mieszkanie – dodaje kolejna, Kazimiera Kułaga.
- Są już przypadki, gdzie lokatorzy zdecydowali się na wykup swoich lokali, trwają już w związku z tym stosowne postępowania. Prowadzimy też podział geodezyjny, bo on jest niezbędny do przeprowadzenia, żeby lokatorzy mogli wykupić swoje mieszkania. Chodzi o to, by te wspólnoty, które powstaną, miały dostęp do drogi publicznej – mówi Sandra Hajduk, rzecznik Urzędu Miasta Katowice.
- To jest fikcja. To jest niemożliwe. To nie jest tak, że sto procent ludzi się zgodzi. Bo są w różnych sytuacjach, a miasto jest uparte. Tyle jest przecież wspólnot mieszkaniowych w mieście, że jedna więcej czy jedna mniej… To są teraz slumsy – komentuje Stanisław Nac, mieszkaniec osiedla.
ZOBACZ: Szokujące sceny na cmentarzu. Dwa razy chowano zmarłą
Zarzutów jest więcej. Lokatorzy twierdzą, że zostali pozostawieni sami sobie, a warunki, w których mieszkają, są tragiczne. Według naszych rozmówców miasto żąda od nich dodatkowych opłat. Tzw. czynnik wyrównawczy niejednokrotnie przekracza wysokość samego czynszu.
- To jest jak dwa czynsze. Bo płaci się 5,70 zł za metr kwadratowy czynszu plus czynnik wyrównawczy, który jest taki sam lub wyższy – alarmuje mieszkanka, Wisława Jaworska.
- 64 metry mam i mam czynnik wyrównawczy taki sam jak czynsz. Czyli płacę 50 procent więcej za coś, co praktycznie nie powinno istnieć. To się już drugi rok ciągnie i to jest w skali miesiąca 370 złotych – dodaje inny mieszkaniec osiedla.
- W ramach tego czynnika, mówiąc kolokwialnie, mieszkańcy dopłacają różnicę miedzy tym, co płacili dotychczas, a tym, jak wygląda stawka czynszu w przypadku lokalu komunalnego. Te stawki czynszów i tak są atrakcyjne. Bo trzeba pamiętać, że mają oni mniej więcej około 11 złotych za metr kwadratowy – tłumaczy Sandra Hajduk, rzecznik Urzędu Miasta Katowice.
ZOBACZ: Ubezpieczył drona. Składka nagle wzrosła z 5 do 20 tys. zł!
- Gdzie te nasze czynsze idą? Skoro cały czas płacimy, a oni ciągle nas utwierdzają w tym, że nie mają funduszy – pyta kolejna mieszkanka osiedla.
- Miasto przejmując te budynki zdawało sobie sprawę, że one bardzo często są w bardzo złym stanie technicznym. W związku z tym na bieżąco prowadzi przeglądy techniczne, przeprowadza remonty, została wymieniona instalacja elektryczna. Generalnie środki czynszowe są przeznaczane na to, by remonty były przeprowadzane – zaznacza rzecznik Sandra Hajduk.
Mieszkańcy osiedla słysząc o remontach reagują zdziwieniem. Byli hutnicy nie wierzą zapewnieniom urzędników. Choć wielu z nich ma jeszcze nadzieję, że lata ich walki nie pójdą na marne. Liczą, że wykup mieszkań jeszcze będzie możliwy.
- Jesteśmy nieszczęśliwymi, powiedziałbym mieszkańcami karykatowic – komentuje pan Józef, mieszkaniec osiedla.