Choroby i brak zasiłku. Zwrot po reportażu
Państwo Reczowie z Warszawy mają dwóch chorych synów, a pani Ewa walczy z padaczką lekooporną, przez którą od dwóch lat nie wstaje z łóżka. Mimo to, jej mąż miał problem z uzyskaniu świadczenia na rzecz opieki nad osobą niepełnosprawną. Po naszym reportażu życie rodziny diametralnie się zmieniło.
Jeszcze kilka miesięcy temu rodzina państwa Reczów z warszawskiej dzielnicy Rembertów walczyła z ogromnymi przeciwnościami losu. Dziś o wielu kłopotach może już zapomnieć.
- Bardzo się ucieszyłam, wreszcie zaczęłam wierzyć w ludzi, że istnieją tacy, którzy potrafią pomóc, widzą, że ludzie potrzebują pomocy – mówi Ewelina Recz.
ZOBACZ: Spłacał obce długi w ZUS. Nie pomogło nawet pismo z prokuratury
Kilka miesięcy temu do naszej redakcji dotarło poruszające nagranie. O pomoc prosił zrozpaczony i bezradny pan Adam. Pokazał, jak cierpiała jego żona Ewelina, wykończona licznymi atakami padaczki.
- Jest to padaczka lekooporna, kości są łamliwe, ona ma osteoporozę od dwóch lat, po każdym ataku coś się łamie. Ja jestem po udarze, muszę dla nich żyć, bo jak mnie zabraknie, to DPS i dom dziecka – tłumaczył Adam Recz.
- Boję się, że wszyscy odejdą, że zostanę sam jak palec - przyznawał Maciej Recz, syn małżeństwa.
55-letni pan Adam z 41-letnią żoną Eweliną poznali się ponad dwadzieścia lat temu. Po trudnych przejściach życiowych i mimo choroby pani Eweliny, oboje starali się stworzyć szczęśliwą rodzinę.
- Mama zmarła, jak miałam sześć lat, a tata stracił prawa, bo niestety był alkohol. Miałam jeszcze brata starszego i siostrę, ale niestety już nie żyją – opowiadała Ewelina Recz.
ZOBACZ: Jezioro ogrodzone działkami. Doszło do tragedii
Państwo Reczowie mają dwóch synów: siedemnastoletniego Kubę i dziesięcioletniego Macieja. Niestety obaj chłopcy są chorzy. U starszego syna zdiagnozowano autyzm.
- Drugi syn przejął moje geny, ma padaczkę, w dobrym czasie wykryto u niego guza i zaczęliśmy go leczyć – tłumaczyła Ewelina Recz.
Rodzina walczyła z przeciwnościami losu. Trzy lata temu w końcu otrzymała wymarzone prawie 50-metrowe mieszkanie komunalne. Jednak szczęście nie trwało długo. Ataki padaczki u pani Eweliny nasiliły się tak bardzo, że kobieta od dwóch lat przykuta jest do łóżka.
- Przy ataku muszę układać ją w pozycję bezpieczną, bo by się udusiła. Upadłaby na twarz i koniec. Potrafi trzy minuty nie oddychać – powiedział pani Adam
- Lekarz zabrania mi cokolwiek podnosić, stwierdził, że mam kości jak 90-latka, a każde złamanie to operacja – opisywała pani Ewelina.
ZOBACZ: Siostry straciły rodziców. Po reportażu ruszyła fala pomocy
Pan Adam opiekuje się żoną i synami. Nie pracuje. Wspiera ich ośrodek pomocy społecznej, ale to niewiele ponad 2 tys. złotych. Pan Adam walczył więc o świadczenie na rzecz opieki nad osobą niepełnosprawną. Do tego niezbędne jest orzeczenie lekarzy o stanie zdrowia żony. Pani Ewelina do tej pory miała uznaną niepełnosprawność w stopniu umiarkowanym. Starała się więc o zmianę orzeczenia. Niestety kobiecie odmówiono.
- Traktowani jesteśmy jakbyśmy chcieli coś wymusić, nie rozumiem tego. Chodzi o to, byśmy nie biedowali – komentował pan Adam.
Po emisji naszego reportażu pani Ewelina otrzymała w końcu orzeczenie o niepełnosprawności znacznej. Takie orzeczenie zmienia sytuację finansową rodziny.
- Na pewno jestem spokojniejszy. Będzie teraz dużo spokojniej, nie trzeba będzie latać do lombardu – mówi Adam Recz.
- Dla nas każda złotówka jest ważna, ponieważ same leki i pomoc dla nas, to jest naprawdę dużo, czasem nam brakuje na to, by wszystkie leki wykupić – zaznacza pani Ewelina.
ZOBACZ: Sprzedają okna, drzwi, bramy. Polują na zaliczki
Wsparcie finansowe to nie wszystko. Pani Ewelina marzyła o wózku elektrycznym. Dzięki niemu mogłaby opuścić mieszkanie i nie byłaby przykuta do łóżka. I to marzenie dzięki reportażowi udało się spełnić. Niepełnosprawna pani Ewa spod Zgorzelca postanowiła oddać pani Ewelinie swój wózek elektryczny. W organizację transportu bez wahania włączył się prezes Stowarzyszenia Dać Siebie Innym.
- Nie mogę jeździć, więc postanowiłam go oddać, niech ktoś inny korzysta za mnie. Ja się cieszę bardzo i życzę, by pani Ewelinie służył długo ten wózek. Jesteśmy takimi ludźmi, którzy muszą codziennie wychodzić na zewnątrz by patrzeć na ten świat. Niech jej ten wózek służy na długie lata – komentuje pani Ewa, która podarowała wózek.
- To jest piękne, że osoba z niepełnosprawnością przekazuje wózek osobie z niepełnosprawnością. Coś niebywałego. Dla nich to jest szóstka w totka, ten wózek kosztuje ponad 20 tysięcy zł. Pani Ewelina wreszcie wyjedzie na ulice – mówi Janusz Bukowski, prezes Stowarzyszenia Dać Siebie Innym.
- Dziękuję bardzo wszystkim, którzy pomogli, a przede wszystkim pani Ewie. Nie mogę się doczekać, kiedy wyjdę na spacer z dziećmi i będzie tak jak kiedyś. Poprawi się nastrój w rodzinie, wszystkim będzie lżej – podkreśla pani Ewa.