Hodowcy ryb odcięto prąd. Nikt go nie uprzedził

Tony padniętego suma afrykańskiego i milionowe straty. To efekt odłączenia prądu w gospodarstwie rybnym niedaleko Sieradza. Pan Edward twierdzi, że energetycy nie poinformowała go o odłączeniu zasilania. Prokuratura wszczęła postępowanie w tej sprawie. A przed panem Edwardem stanęło widmo bankructwa.

Tony padniętego suma afrykańskiego i milionowe straty. To efekt odłączenia prądu w gospodarstwie rybnym niedaleko Sieradza w województwie łódzkim.

- Ryby niestety padły. Nie było natleniania nie było obiegu wody - mówi pan Edward.

Pan Edward hodowlę ryb prowadzi od lat. Cześć budynków w swoim gospodarstwie podnajmuje spółce, która zajmuje się przetwórstwem ryb. Spółka miała zaległości w opłatach za prąd. Prąd spółce odłączono, ale ucierpiały na tym również ryby pana Edwarda.

Pan Edward twierdzi, że PGE Dystrybucja nie poinformowała go o odłączeniu zasilania. Konserwator, wskazany w instrukcji współpracy między gospodarstwem rybnym a PGE Dystrybucja, rzekomo również miał nie zostać o tym poinformowany.

To oświadczenie, które w maju złożył opiekun energetyczny. Przyznaje w nim, że nikt nie informował go o odłączeniu energii. O potwierdzenie tych słów poprosiliśmy konserwatora przed kamerą.

Reporter: Mam tu przed sobą pismo, w którym pan informuje, że nigdy nie był informowany przez PGE o odłączeniu prądu, to pan podpisał to pismo, tak?

Leszek Marczak: Tak

Reporter: Czy to jest prawda?

Marczak: Prawda nie do końca, ponieważ 27 kwietnia byłem informowany, ale byłem na wyjeździe wtedy.

Reporter: To dlaczego pan podpisał to pismo?

Marczak: Bo tak z marszu nie wiedziałem. Nie pamiętałem dat.

Reporter: Ale pan napisał: nigdy nie byłem informowany przez PGE.

Marczak: Ale raz byłem informowany.

Reporter: Czyli tu zaświadczył pan nieprawdę?

Marczak: Może i nieprawdę.

Reporter: Ale pan pana Edwarda poinformował, że ten prąd będzie odcięty?

Marczak: Nie.

Reporter: A dlaczego?

Marczak: Bo byłem na wyjeździe wtedy, nie pamiętam, może dzwoniłem, a pan Edward nie odbierał.

ZOBACZ: Zdiagnozowano bardzo rzadką chorobę. Wyskoczyła przez okno szpitala

W sprawie padniętego suma postępowanie wszczęła Prokuratura Rejonowa w Sieradzu. A przed panem Edwardem stanęło widmo bankructwa.

- Jak ktoś w spółdzielni mieszkaniowej nie płaci, to nie wyłączają całego obiektu, spółdzielni, tylko wyłączają lokatorowi - mówi.

- Decyzję podjęła pani z windykacji, która nie miała zielonego pojęcia, że tu są ryby. Natomiast rejon w Sieradzu wie o tym od 2001 roku i powinien się sprzeciwić, że są żywe zwierzątka i to jest przestępstwo, i tego się nie robi -  dodaje pan Edward.

Oglądaj inne reportaże tego reportera

XXXX XXXXXXX XXXXXX XX XXX XXX XXXX XXXX XXXXX

 

XXX XXXX X XXXXXXX XXXXXXXX XXXXXXX X XXXXX

 

XXXX XXXXXXX XXXXXX XX XXX XXX XXXX XXXX XXXXX

 

XXX XXXX X XXXXXXX XXXXXXXX XXXXXXX X XXXXX

 

XXXX XXXXXXX XXXXXX XX XXX XXX XXXX XXXX XXXXX

 

XXX XXXX X XXXXXXX XXXXXXXX XXXXXXX X XXXXX

 

XXXX XXXXXXX XXXXXX XX XXX XXX XXXX XXXX XXXXX

 

XXX XXXX X XXXXXXX XXXXXXXX XXXXXXX X XXXXX