Dramat Polaków pracujących w Czechach. Zamknęli przejście graniczne
Polacy z przygranicznych miejscowości na Dolnym Śląsku stracili łatwy dojazd do pracy w Czechach. Zabroniono im przejazdu przez przejście graniczne Okrzeszyn-Petrikovice i teraz ich droga wydłużyła się czterokrotnie. Wszystko przez decyzję władz czeskiej gminy Chvalec.
Z przejazdu przez turystyczne przejście graniczne w Okrzeszynie na Dolnym Śląsku korzystali od lat. Mieszkańcy okolicznych miejscowości, którzy pracują w Czechach, co roku uzyskiwali specjalne przepustki od władz czeskiej gminy Chvalec i przejeżdżali autami przez granicę.
- Jechało się do starosty w Chvalcu z umową, że człowiek tam pracuje. Prawdopodobnie to było sprawdzane, rzekomo zgłaszane gdzieś na policję, że jest dany samochód, bo podawaliśmy numery rejestracyjne. Wydawano nam przepustkę i dostawaliśmy klucze – mówi Rafał Sołdyński, sołtys wsi Okrzeszyn.
ZOBACZ: Zbudowali trasę, ekranów brakuje. Koszmar pod Łodzią
Sytuacja zmieniła się w ubiegłym roku. Wtedy władze czeskiego Chvalca zadecydowały, że przejazd będzie możliwy tylko dla mieszkańców dwóch przygranicznych polskich miejscowości. Pracownicy z oddalonego o sześć kilometrów Chełmska Śląskiego zostali wykluczeni z tego uprawnienia. Pan Mirosław zaczął interweniować w tej sprawie.
- Jak można jednym ludziom pozwolić, a innym czegoś takiego zabronić. Jest to pewnego rodzaju dyskryminacja, bezsensowne przepisy, bo porównując: to tak jakby rada gminy Lubawka podjęła uchwałę, że mieszkańcy Czech nie mogą robić zakupów u nas w Biedronce. I że mieszkańcy Trutnowa mogą kupować, a mieszkańcy Kralovca nie. Wie pani, co by wtedy było ze strony Czechów? Poruszyłem niebo i ziemię, żeby to się prawnie uregulowało, a wyszło, jak wyszło. Nikt nic nie robi. Każdy jest niewłaściwy. Ja nie rozumiem tego – podkreśla Mirosław Kurzeja.
W grudniu ubiegłego roku szlaban przy przejściu granicznym Okrzeszyn-Petrikovice został zamknięty na stałe i pojawiły się znaki zakazujące ruchu dla samochodów i motorów.
- Była taka sytuacja, że ja miałam klucz, przepustkę, przejechałam tu przez szlaban. Stało w aucie dwóch panów, myśleliśmy, że tu normalnie siedzą sobie turyści, a pan wyszedł, pokazał klapę: policja. I dostałam po prostu mandat – wspomina mieszkanka Chełmska Śląskiego.
- Tu około 85 procent wszystkich mieszkańców pracuje w Republice Czeskiej. Są tam potężne zakłady pracy i lepsza płaca. To jest najważniejsze - mówi Mirosław Kurzeja.
I dlatego mieszkańcy przygranicznych miejscowości chętnie wybierają pracę u sąsiadów. Przeciętne wynagrodzenie w Czechach to ponad 7600 zł. Jednak teraz dla transgranicznych pracowników z okolic Okrzeszyna ich droga do pracy wydłużyła się nawet czterokrotnie.
- Zdecydowałam, że pójdę do Czech do pracy ze względu na zarobki. Są dużo lepsze niż w Polsce. Mieliśmy blisko, około 15 kilometrów, a teraz jak zamknęli nam ten szlaban, to musimy jeździć dookoła. Dojazd przez szlaban zajmował nam około 20 minut, a teraz jak jeździmy dookoła, to około godziny – tłumaczy pani Agnieszka.
- Czesi przejeżdżają na zakupy do Polski. Nieraz widziałem, że jedzie auto czeskie czy do góry, czy na dół i nie zawraca. I nagle widzimy na zakupach znajomych Czechów z pobliska. Nie wiem, skąd mają klucze, jak to jest załatwiane, ale tak się dzieje po prostu – mówi Kamil Jesorski, mieszkaniec Okrzeszyna.
- Sytuacja nie jest normalna. Poprosiliśmy wojewodę dolnośląskiego. Wystosował on do hetmana Kraju Hradeckiego pismo z prośbą o wyjaśnienie, jak to jest, że Czesi mogą przejechać do sklepu na polską stronę, a Polacy do pracy nie. Na odpowiedź jeszcze czekamy – zaznacza Arkadiusz Dybiec, sekretarz miasta Lubawka.
ZOBACZ: Niepełnosprawność i obce długi. Niechciany spadek
My o tę sytuację zapytaliśmy starostę czeskiej gminy Chvalec, który jest odpowiednikiem polskiego wójta. Ponieważ szlaban znajduje się nie na samej granicy państwa, ale już po czeskiej stronie, to władze tej gminy do tej pory decydowały o jego otwieraniu i zamykaniu.
„Nikt w Polsce ani w Czechach nie ma prawnej możliwości otwierania szlabanu, a Rada Miejska Chvaleč zdecydowała, że szlaban pozostanie zamknięty. Od miejsca prowadzącego z Petříkovic do granicy państwowej mieszkańcy gminy i jej przedstawiciele nie chcą już mieć korytarza tranzytowego” - brzmi treść oświadczenia Tomáša Prouzy, starosty Chvaleca.
- Ten przejazd był otwarty tylko dla pracowników z Polski. Jeżeli byłby otwarty i dla Polaków, i Czechów, nie będę miała nic przeciwko temu – mówi nam Czeszka mieszkającą przy przejściu Okrzeszyn-Petrikovice.
- Niestety odpowiedź do nas dotarła po około trzech miesiącach, w której zwraca uwagę strona czeska na obwarowania prawne, które z ich perspektywy uniemożliwiają to przejście, głównie z tego powodu, że charakter tego przejścia granicznego jest turystyczny – informuje Jakub Horbacz, rzecznik prasowy wojewody dolnośląskiego.
*Wojewoda dolnośląski przekazał teraz sprawę do Ministerstwa Spraw Zagranicznych. Mieszkańcy czekają na rozwiązanie ich problemu.